Ratowanie zwierząt, dzikich, gospodarskich, a nawet domowych, stało się ostatnio wręcz specjalnością straży pożarnych działających na Sądecczyźnie. Jak mówi starszy brygadier Paweł Motyka, zastępca komendanta miejskiego PSP w Nowym Sączu strażacy zaliczyli tutaj m.in. ocalenie łabędzia wciąganego w turbinę elektrowni wodnej, sowy, która uwięzła głęboko w kominie, bobra, który wpadł do studzienki kanalizacyjnej, sarny, która wcisnęła głowę pomiędzy metalowe barierki mostu czy dużego psa pod którym załamywał się lód na stawie. Ratowali też małego kotka bojącego się zejść z cienkiej gałęzi wysoko w koronie wielkiego drzewa.z
Sygnał, który oficer dyżurny Stanowiska Koordynacji Ratownictwa Państwowej Straży Pożarnej w Nowym Sączu odebrał po południu w Poniedziałek Wielkanocny z położonej na lewym brzegu Dunajca dzielnicy Helena w Nowym Sączu, zdołał jednak go trochę zaskoczyć. Wzywający pomocy, a było to siedemnaście minut po godzinie dziewiętnastej podawał, że kot wpadł do głębokiej studni obok jednego z domów przy ul. Opłotki.
Kot nie miał szans na samodzielne wydostanie się ze śmiertelnej pułapki, a domownicy również nie mogli skutecznie mu pomóc.
Droga z remizy Jednostki Ratowniczo Gaśniczej nr 1 PSP do miejsca zdarzenia była bardzo krótka. Wystarczyło pokonać most przez Dunajec w ciągu Obwodnicy Północnej Nowego Sącza. Wieczór oficer dyżurny Miejskiej Komendy PSP w Nowym Sączu przekazał, że kot szybko znalazł się na podwórzu.
🔔🔔🔔
Pobierz bezpłatną aplikację Gazety Krakowskiej i bądź na bieżąco!
Oprócz standardowych kategorii, z powodu panującej epidemii, wprowadziliśmy do niej zakładkę, w której znajdziesz wszystkie aktualne informacje związane z epidemią koronawirusa.
Aplikacja jest bezpłatna i nie wymaga logowania.
