10-15 lat temu osiedle Europejskie to był koniec świata, koniec Krakowa, tu "diabeł mówił dobranoc" w blokowiskach zwanych sypialnią miasta. Rozbudowywał się kampus po drugiej stronie drogi, pętli tramwajowej jeszcze nie było, zatem tramwaju też nie. Jak mówiło się o chorobie grodzenia osiedli, to na Ruczaju można było się na takich osiedlach zagubić i paść z głodu szukając bramki ewakuacyjnej w długiej linii okratowanych trawników (których tu wiele nie było i nie ma nadal). Blok na bloku, problem z parkowaniem, kuriozalnie małe place zabaw - to wszystko można było znaleźć na Ruczaju.
Ale Ruczaj i osiedle Europejskie, z pętlą pod nosem, to już nie koniec Krakowa. To kolejny etap w anektowaniu przez deweloperów kolejnych przestrzeni na południowym-zachodzie miasta. Kolejny etap łączenia się ze Skawiną. Tak, do tego jeszcze daleko, ale czas biegnie szybko. Lidl, Leroy Merlin, Hala Maki, Galeria Atut Ruczaj - tego jeszcze niedawno nie było - a teraz to doskonały przyczółek do dalszego marszu Krakowa. Są sklepy, restauracje, miejsca rozrywki, to trzeba zapewnić im klientów, a ci muszą gdzieś mieszkać. Tak rozwija się miasto, ale czy rozsądnie i zapewniając mieszkańcom komfort życia?
Gdy zabudowa dotrze do chronionych zabytkowych terenów szpitala im. Babińskiego skręci zapewne dalej na zachód w kierunku Skotnickiej i autostrady A4. Tam sporo zielonych, pustych łąk. Choć już się tam coś buduje.
Tak zmienia się Ruczaj w Krakowie.
Fala upałów w Polsce. Będzie bardzo gorąco
