Przypomnijmy. By dostać się na magiczną listę siedmiu artystów, czy zespołów które mogą muzykować w Rynku, trzeba złożyć wniosek do magistrackiego wydziału spraw administracyjnych, razem z mapką. Procedura (m.in. konsultacje z plastykiem miasta) trwa ok. miesiąca.
Prawda jest jednak taka, jak podkreślają grajkowie, że od lat urzędnicy podpisują umowy z tymi samymi artystami. Sprawdziliśmy, kim oni są. Okazuje się, że to te same zespoły (patrz ramka), które grają, tańczą i śpiewają w Rynku od lat. Repertuar i wykonawcy nie zmieniają się od dawna.
- Nie mamy nic przeciw nim. Ale dlaczego tylko oni mogą, a my nie? - zastanawia się Marcin Łysyganicz, który gra na gitarze, bez nagłośnienia. Właśnie dostał z urzędu odmowę na występy. - Czy siedem zespołów to nie za mało? Mamy jeden z największych Rynków w Europie, może być ich więcej. Też jesteśmy wizytówką miasta.
Urzędnicy uparcie trzymają się jednak limitu i nie planują go zwiększać. - Natężenie dźwięku i tak jest wysokie - wyjaśniał Tadeusz Czarny, szef wydziału spraw administracyjnych UMK.
W innych miastach jednak się da. Na występy na wrocławskim Rynku ma zezwolenie aż 25 artystów! Załatwiają formalności w ciągu jednego dnia, maksymalnie dwóch. - Nie ma żadnych ograniczeń, ani przeganiania muzyków - artystka Aleksandra Kiełbińska chwali wrocławskich urzędników.
Faktycznie we Wrocławiu dostaje się pozwolenie od ręki. Wystarczy zgłosić się do urzędu i wypełnić wniosek. Jeśli robi się to po raz pierwszy, umowa zawierana jest na czas próbny.
- Liczymy się z opinią mieszkańców - tłumaczy Jolanta Galary z magistratu we Wrocławiu. - Jeśli otrzymamy od nich negatywną ocenę nowych artystów, to umowy nie przedłużymy.
Najlepiej mają jednak artyści w Poznaniu i Łodzi, gdzie nie ma ograniczeń. Chcesz, to śpiewaj!
Więcej o artystach bez zezwoleń w piątkowym tygodniku.