Wojciech Szafrański, dyrektor Szpitala im. L. Rydygiera, tłumaczy, że na zakup meleksu wpadł jeszcze przed otwarciem nowo wybudowanego lądowiska. - Wykorzystujemy taki transport, gdy szpitalna karetka sanitarna jest używana w innym miejscu - wyjaśnia Szafrański. Dla niego priorytetem jest, by chory ze śmigłowca jak najszybciej trafił na oddział szpitalny. Nie akceptuje sytuacji, gdy pacjent musi czekać na karetkę. Stąd meleks, który doskonale sprawdza się w takich sytuacjach. Dodaje, że jest to oszczędne rozwiązanie.
- Słyszałem o wykorzystywaniu meleksów w przewożeniu pacjentów. Są praktyczne, ale transportem sanitarnym nie są. Jak się nie ma pieniędzy na mercedesa, to dobry jest i "maluch" - komentuje Leszek Brongel, wojewódzki konsultant ds. ratownictwa. Przemysław Guła z Instytutu Ratownictwa Medycznego, ratownik z LPR, przekonuje zaś, że meleksy się sprawdzają.
- Dzięki nim skracamy czas przekazania pacjenta personelowi szpitalnemu. Po wylądowaniu nie odłączamy chorego od sprzętu medycznego, tylko szybko go kładziemy w meleksie na noszach - wyjaśnia Guła.
Meleksy nie spełniają wymogów Ministerstwa Zdrowia, zgodnie z którymi chory ma być przewożony z lądowiska pojazdem specjalistycznym. - Zapewnienie odpowiedniego transportu jest szczególnie uzasadnione w przypadku chorych w stanach nagłych - przekonuje Jolanta Pulchna, rzecznik małopolskiego NFZ. Wątpi, czy chory w meleksie jest odpowiednio zabezpieczony m.in. przed warunkami atmosferycznymi, ewentualnym uderzeniem w pojazd lub wypadnięciem.
- Jeśli jeszcze będzie potrzeba użycia specjalistycznej aparatury w czasie transportu, to trudno w pojeździe pomieścić go wraz z personelem medycznym i chorym. Małopolski oddział NFZ zażąda zatem od szpitala wyjaśnień w tej sprawie - kwituje Joanna Pulchna.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+