Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Kraków daje mi pozytywnego kopa"

Redakcja
Wojciech Matusik
Czy granie w drastycznej "Sali samobójców" było trudne? I czy młodzi krakowscy aktorzy, którzy przebojem wdzierają się do polskiego filmu, bardzo z sobą rywalizują? Jakuba Gierszała pyta Marta Paluch.

"Sala samobójców" była pierwszą od dawna polską fabułą pokazaną na festiwalu w Berlinie. Jesteś z siebie zadowolony?
Nie wiem.

Jak to? Przebiliście się w Europie, film jest komentowany też w Polsce, zanim jeszcze wszedł do kin.
Jestem zadowolony, że udało się skończyć ten projekt. Fajnie było w Berlinie, to duże wyróżnienie.

O Dominiku, którego grasz w tym filmie, jedni pisali "primabalerina", inni - "Hamlet". Jaki on w końcu jest?
Młody, rozwydrzony chłopak z bogatego domu, traktowany jak księżniczka. Czy może raczej książę.

Antypatyczny gówniarz z "klasy próżniaczej"?
O tej klasie opowiadamy. Ale on nie jest antypatyczny. Bronię go. To chłopak, który ma wszystko, szofer go wozi w tę i z powrotem, w domu jest pokój pełen jedzenia. W pewnym momencie on rezygnuje z tej obfitości i przestaje jeść. Dlatego rozumiem, że przeciętny człowiek może mu nie współczuć. Bo co to za problem, mieć za dużo?

Przestaje jeść na złość?
W dziecinny sposób próbuje jakoś zaprotestować.
Nie wierzy w to, co mu podano pod nos. Głodzi się, nie wychodzi z domu, odmawia uczestniczenia w rzeczywistości. Nie podchodzi do matury. Wyrządza krzywdę sobie i rodzicom. Ale pamiętaj, że on żyje w świecie bez wartości.

Bo mamusia bizneswoman i tatuś pracujący z ministerstwie też do sympatycznych nie należą?
Dokładnie. To taka antypatyczna rodzina. Zresztą, czasy też mamy antypatyczne. Dlatego bronię Dominika. Nie winię ojca, którego nie było, ani matki, ani samego Dominika, który robi im na złość. W świecie bez wartości, wrażliwy chłopak z subkultury emo...

Emo, czyli jak piszą w internecie "przygnębiony, ze złamanym sercem, nie pali, nie pije, ponury i cichy"?
Taki jest stereotyp. Jest nawet kawał na ten temat: jaka jest najgorsza godzina dla emo? Happy hour... Ale to schemat. To tak jakbyś powiedziała o metalu, że...

Czytaj także:**O psie, który jeździ po świecie, pisze blog i ma 2,5 tysiąca fanów**

Ma długie włosy i charczy?
Właśnie. Dlatego skupiałem się na tym, jakim człowiekiem jest Dominik. A jest nadwrażliwy, nie ma swojej tożsamości, nawet nie do końca wie, czy chce chłopaka czy dziewczyny.

Pojawia się wątek homoseksualny?
Tak. To chłopak bez własnej identyfikacji, nawet płciowej i dlatego lgnie do każdego, kto mu okaże trochę ciepła.

Grasz nastolatka z tej subkultury, ale w realu nastolatek z Ciebie troszkę podstarzały, bo już 23-letni.
Niestety tak. Więc trochę musiałem się tej subkultury uczyć. Pewne odkrycia w internecie mnie zszokowały.

Na przykład?
To, że Facebook ma rację, niezależnie od tego, jaka jest rzeczywistość. Jest w nim np. opisana fantastyczna impreza. Ci, którzy na niej byli, pamiętają, że wcale tak nie było - ktoś kogoś wyrzucił, ktoś się pokłócił, ktoś kogoś nie wpuścił do domu. Ale ocena Facebooka liczy się bardziej. On kreuje rzeczywistość.

Przeżyłeś sam coś podobnego?
Tak.

No ale przecież byłeś, widziałeś. Nie demonizujecie tego internetu?
Gdy masz 17-18 lat, tak jak mój bohater, i cała twoja klasa zmówi się na Facebooku, że jesteś beznadziejny, jest to dla ciebie dramat, wykluczenie z tej społeczności. A taką społeczność w naszym filmie i często w rzeczywistości tworzy się wirtualnie, a nie - tak jak to robiłem w dzieciństwie - interpersonalnie, czyli biegając po podwórku. Jeśli z nastolatka, który żyje w wirtualnym świecie, wszyscy się śmieją na Facebooku... Dla niego to porównywalne uczucie do tego, jakby się zesikał w majtki przy całej klasie. Bo z Facebooka żadnej głupoty już nie wymażesz.

Możesz się tylko wylogować.
Wirtualna sala samobójców to wymysł scenarzysty czy przykład z rzeczywistości?
Jest taka gra - Second Life. Wybierasz sobie trójwymiarową postać, określasz jej wygląd, tożsamość. Spotykasz w tej grze innych ludzi, możesz iść na imprezę itp. Bardzo dużo ludzi się w to bawi. Jest w tej grze VIP Suicide Club (klub samobójców dla VIP-ów - przyp. red), podobnie jak w naszym filmie. Chciałem tam wejść, zresztą tego samego próbował reżyser filmu, ale nie chcieli nas tam przyjąć.

Samobójstwa są tam wirtualne?
Tak. Ale przygotowując się do roli, przeglądałem też internetowe fora. Są tam wpisy "Pomóżcie mi, nie chce mi się żyć". Pod tym podpisują się kolejni - "Ja też nie chcę żyć". Kolejni zdesperowani, w depresji. I tworzy się grupa domniemanych samobójców. Oni w internet wrzucają coś na podobieństwo listu w butelce, wołania o pomoc. Czasem świadomość tego, że ktoś to przeczyta, podtrzymuje w nich iskrę nadziei. Znalazłem też na You Tube nagrania ludzi, którzy w depresji nagrywają się przy zgaszonym świetle. Opisują jakie ich życie beznadziejne. Niektórzy mówią bardzo wolno, są pod wpływem środków uspokajających.

Widziałeś rejestrowane samobójstwa w internecie?
Tak. Na przykład nagranie z monitoringu, na którym widać chłopaka z dziewczyną, którzy wjeżdżają na ostatnie piętro wieżowca. On wychodzi z windy, macha jej na pożegnanie. Wyciąga pistolet i strzela sobie w głowę... Tak więc w "Sali..." nawiązujemy do zdarzeń, które naprawdę mają miejsce.

Wasz film jest brutalny?
Jest drastyczny. Dlatego powinni go obejrzeć i nauczyciele, i rodzice. Jeśli go zobaczą, to może potem pójdą obejrzeć razem ze swoim nastoletnim dzieckiem.

Czytaj także:**Moda na domowy striptiz opanowała Kraków**

Dziecko się nie potnie oglądając ten film?
Byłoby to najgorszą rzeczą, jaka mogłaby się wydarzyć.

Ty, Mateusz Kościukiewicz (główne role we "Wszystko co kocham" i "Matka Teresa od kotów" - przyp. red.) i kilku innych kolegów z Waszego roku przebojem wdarło się do świata filmu. To przypadek, czy też krakowska PWST daje pozytywnego kopa?
Daje kopa. Właśnie powstaje film o liderze "Kalibra 44" i "Paktofoniki", w którym zagra Dawid Ogrodnik, Marcin Kowalczyk i Tomek Schuchardt. Z Dawidem mieszkałem w akademiku, reszta, oprócz Tomka, który jest dwa lata starszy, to koledzy z roku. Przyjaźnimy się, z Kościukiewiczem także. Chyba rzeczywiście Kraków jest teraz na fali.

Rywalizujecie z sobą?
Rywalizacja jest wpisana w ten zawód. Oglądamy swoje filmy, komentujemy. Byłem na premierze "Matki Teresy od kotów" z Mateuszem w roli głównej, on z kolei był na premierze "Sali samobójców". Chodziliśmy na swoje przedstawienia dyplomowe. Staramy się nawzajem napędzać. To taka zdrowa rywalizacja.

Przed filmami zrobiłeś dyplom w krakowskiej szkole u Jana Peszka, grałeś Hamleta. Był pot, krew i łzy?
Trochę się polało tego i tego... Ale głównie była to wytężona praca. Z Peszkiem bardzo skupiona i intensywna.

Jest tak miłym misiem, na jakiego wygląda?
Jest. Studenci zawsze go uwielbiali jako pedagoga. Miły miś... Tak, coś w tym jest.

Twoja droga do krakowskiej PWST była dość zawiła...
Urodziłem się w Krakowie, potem mieszkałem w Hamburgu aż skończyłem 11 lat. Później się przeniosłem do Torunia. Do Krakowa przyjechałem dopiero na studia.

To prawda, że Hamburg, portowe miasto, jest taki niebezpieczny?
Zależy, która dzielnica. Ja w swojej miałem dużo kolegów - Rosjan, Irańczyków i Polaków.

Bójki były?
Trochę, ale więcej ich było w Toruniu, gdzie przeniosłem się później.

Nie bardzo Ci pasowało, kiedy dziennikarze mówili o Twoich rolach - "buntownik". Ale przecież grałeś zbuntowanego rockmana, zbuntowanego nastolatka. Jak to jest z tym buntownikiem?
Nie jestem nim. A sprawiam takie wrażenie?

Bardzo cicho mówisz, więc chyba nie.
Nie mam duszy rewolucjonisty. Chociaż pewne zjawiska mi nie pasują. Na przykład ściemnianie, niesprawiedliwość, które są obecne w zasadzie w każdej dziedzinie - polityce, filmie, sporcie. Zastanawia mnie na przykład, dlaczego nasi piłkarze, którzy rzadko coś wygrywają, zarabiają bardzo dużo pieniędzy. Ostatnio słyszałem, że ich własny trener się z nich śmiał...

Właśnie. A nasi siatkarze, wicemistrzowie świata, tak mało.
Wtedy się trochę buntuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska