- Wyobrażaliśmy sobie, że panowie odmalują ściany, bo były paskudne, że zrobią coś z łazienką, i będzie dobrze. Ale to, co zobaczyłam, przeszło najśmielsze oczekiwania. Płakałam ze szczęścia - uśmiecha się Anna.
- Gdy zobaczyliśmy, w jakich warunkach mieszka, zdecydowaliśmy, że przeprowadzimy u niej remont jak najszybciej - wspomina Katarzyna Konewecka-Hołój, prezes Stowarzyszenia Piękne Anioły.
Działalność stowarzyszenia polega głównie na organizowaniu remontów mieszkań, których lokatorzy nie mogą sobie na nie pozwolić. - Pani Anna nie jest osobą roszczeniową. Choć ledwie wiązała koniec z końcem, nie oczekiwała, że ktoś do niej wyciągnie rękę - mówi Katarzyna Konewecka-Hołój.
Agata Bobek uczy się w pierwszej klasie zawodówki fryzjerskiej, Boguś - w drugiej klasie podstawówki. Zajmują z mamą 38-metrowe mieszkanie socjalne.
- Do tej pory mieszkaliśmy z synem w jednym pokoju. Choruję na rozszczep kręgosłupa. Powinnam spać na stabilnym materacu, a miałam jedynie składane łóżko. Rano nie byłam w stanie się podnieść - opowiada Anna Bobek. Na ścianach łazienki był grzyb. Niestabilna wanna stwarzała zagrożenie, więc przy myciu musiała pomagać jej córka.
Remont mieszkania trwał niecałe trzy tygodnie. Pomogli młodzi ludzie z klubu sztuk walki Muay Thai i więźniowie z Zakładu Karnego w Nowej Hucie.
Wartość remontu to ok. 50 tys. zł, serca i pomocy kilkunastu osób, które się w niego zaangażowały, nie sposób przeliczyć na pieniądze.
Łazienka została przerobiona tak, by mogła z niej korzystać osoba niepełnosprawna. Wymieniono wszystkie instalacje, podłogi, drzwi, sanitariaty, meble. Każde z dzieci ma teraz swój pokój, a dla mamy urządzono w kuchni część sypialną. - Wreszcie mogę mieszkać jak człowiek, mam swój kąt. Córka i syn mogą zaprosić kolegów. Wcześniej wstydzili się warunków, w jakich mieszkają - mówi Anna Bobek.
Andrzeja Załuckiego, prezesa Fundacji Fabryki Marzeń, która zapewniła wyposażenie, najbardziej ucieszyła zaskoczona mina pani Anny.
Została jeszcze jedna sprawa. Gdy Agata jest w szkole, Anna staje się więźniem w mieszkaniu, bo sama po schodach na wózku nie zjedzie. Choć są pieniądze, by sfinansować podnośnik, pozostaje problem techniczny. - Firmy, z którymi rozmawialiśmy, stwierdziły, że w klatce schodowej od frontu brakuje miejsca, a z drugiej strony budynku platforma podnośnika blokowałaby wejście do wózkowni - mówi zarządca budynku Rafał Augustyn. Obiecuje, że jeśli stowarzyszenie znajdzie wykonawcę, który pokona problemy techniczne, urządzenie będzie zamontowane.
Gdybym była zdrowa, też odnowiłabym komuś mieszkanie - mówi Anna Bobek.