https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kraków. Łąki na Klinach przegrywają z deweloperem. Użytek ekologiczny zaczyna się wykruszać. Jednak nie wszystko stracone!

Bartosz Dybała
Łąki na Klinach, zdjęcie ilustracyjne
Łąki na Klinach, zdjęcie ilustracyjne Anna Kaczmarz / Polska Press
Deweloper górą w sądowym sporze z miastem o ochronę łąk na krakowskich Klinach. Uchwalając użytek ekologiczny radni miejscy zablokowali mu realizację planów budowlanych. Wojewódzki Sąd Administracyjny uznał, że w efekcie doszło do naruszenia prawa własności. Miasto jednak nie odpuszcza i wyrok zaskarżyło.

Na sesji w połowie grudnia 2021 r. radni miejscy długo debatowali na temat przyszłości łąk na krakowskich Klinach. Ostatecznie zdecydowali, że zostaną objęte użytkiem ekologicznym, który jest jedną z ustawowych form ochrony przyrody. Ale został przegłosowany w wersji diametralnie różniącej się od pierwotnej. Ochroną objęto nie kilkadziesiąt, a ponad pięć hektarów: użytek został więc okrojony. Na dodatek teraz zaczyna się wykruszać. Ale walka o jego utrzymanie i ochronę przyrody jeszcze trwa.

Użytek przegrywa w sądzie

W 2022 roku deweloperzy zaczęli skarżyć do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Krakowie uchwałę rady miasta o użytku, bo jego ustanowienie pokrzyżowało im plany budowlane. W walce o swoje interesy drogę sądową wybrała m.in. firma Sawig Invest Group, która jest właścicielem ponad hektarowej działki na chronionym terenie. Przez użytek nie może zrealizować jakiejkolwiek inwestycji.

- Doszło więc do naruszenia prawa własności - podkreślała w skardze do sądu firma, a ten przyznał jej rację. Dlaczego? W skrócie chodzi o to, że przed ustanowieniem użytku na działce dewelopera obowiązywał już plan miejscowy, zgodnie z którym mógłby on tam wybudować lokale usługowe bądź domy jednorodzinne. Użytek taką możliwość wykluczył. - Bez wątpienia doszło więc do ingerencji w sferę prawa własności spółki - stwierdził Wojewódzki Sąd Administracyjny.

Z uzasadnienia wyroku wynika też, że ochrona przyrody to zadanie gminy, a radni uchwalając użytek w zbyt dużym stopniu przerzucili jego realizację na dewelopera. - Sąd nie neguje potrzeby ochrony wartości przyrodniczych, jednak działania rady gminy nie mogą przerzucać jej ciężaru w sposób nieproporcjonalny na podmioty indywidualne - przekonuje w uzasadnieniu krakowski sąd.

Miasto walczy o użytek

Ostatecznie WSA unieważnił uchwałę rady miasta. Ale tylko w tej części, która dotyczy działki Sawig Invest Group. Wyrok nie jest prawomocny. - Miasto, zgodnie z wolą radnych, zaskarżyło go do Naczelnego Sądu Administracyjnego - przekazała Joanna Dubiel z biura prasowego krakowskiego magistratu. Zatem spółka nadal nie może budować lokali usługowych oraz domków na swojej działce.

Na nasze pytania w sprawie wyroku WSA firma Sawig Invest Group nie odpowiedziała.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Rolnictwo

Komentarze 10

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

A
Agnieszka Agnieszka
22 marca, 20:22, grzeg:

"- Doszło więc do naruszenia prawa własności - podkreślała w skardze do sądu firma, a ten przyznał jej rację."

Czy ktoś czegoś nie rozumie? Czy ktoś ma jakieś wątpliwości?

23 marca, 09:40, Gość:

Nie doszło do niczego, bo ten „deweloper” w momencie, gdy zbierał tam „działki”, doskonale wiedział, że tam będzie utworzony użytek ekologiczny; doskonale zdawał sobie z tego sprawę — a jak mówi znana od czasów rzymskich zasada prawna „chcącemu nie dzieje się krzywda”.

Świadomie kupił teren, o którym wiedział, że będzie przeznaczony pod użytek ekologiczny — zatem miasto słusznie robi, że wyrok zaskarża.

Czy ktoś (oprócz „grzega”, jak zwykle) czegoś nie rozumie? Czy ktoś ma jakieś wątpliwości?

23 marca, 10:33, grzeg:

Jak widać, nie tylko ja, ale również sąd! Coś ci to chyba mówi.

Ja rozumiem ,bo pisano o tym i na internecie i w gazetach że tam ma być użytek,a dopiero potem o tym że developer chce kupić fragment użytku -mam pytanie?Ile tzw. sąd dostał od developera?

A
Agnieszka Agnieszka
23 marca, 10:00, Zbigniew Rusek:

Wyrzucić deweloperów z Krakowa na zbity pysk!!! Wysiedlić tez ludnośc napływową (zarówno z innych miast kraju, jak i z zagranicy) i od razu nie będzie nakręcania spirali deweloperom. Kraków NIE MOŻE bez końca rosnąć, gdyż jest stanowczo za duży. Panu prof. Jackowi Majchrowskiemu marzy się "ogromny Kraków", ale takie przerośnięte miasto to nic innego, jak pogorszenie warunków życia - zwłaszcza rodowitych krakusów (wśród panoszącej się ludności napływowej).

I znaleźć porządne taczki i wywieźć tego "napływowego"prezydenta z Krakowa.Jestem za.Ale taczki zatrzymać -mogą się przydać.

g
grzeg
22 marca, 20:22, grzeg:

"- Doszło więc do naruszenia prawa własności - podkreślała w skardze do sądu firma, a ten przyznał jej rację."

Czy ktoś czegoś nie rozumie? Czy ktoś ma jakieś wątpliwości?

23 marca, 09:40, Gość:

Nie doszło do niczego, bo ten „deweloper” w momencie, gdy zbierał tam „działki”, doskonale wiedział, że tam będzie utworzony użytek ekologiczny; doskonale zdawał sobie z tego sprawę — a jak mówi znana od czasów rzymskich zasada prawna „chcącemu nie dzieje się krzywda”.

Świadomie kupił teren, o którym wiedział, że będzie przeznaczony pod użytek ekologiczny — zatem miasto słusznie robi, że wyrok zaskarża.

Czy ktoś (oprócz „grzega”, jak zwykle) czegoś nie rozumie? Czy ktoś ma jakieś wątpliwości?

23 marca, 10:33, grzeg:

Jak widać, nie tylko ja, ale również sąd! Coś ci to chyba mówi.

23 marca, 10:38, Gość:

…no i dlatego wadliwy wyrok został (słusznie) zaskarżony, bo przy jego ferowaniu nie wzięto pod uwagę okoliczności, iż „deweloper” kupił ten teren Z PEŁNĄ ŚWIADOMOŚCIĄ, że miasto szykuje się tam ustanowić użytek ekologiczny. No przecież doskonale o tym wiedział.

Tak więc jego działanie jest w złej woli — można bowiem domniemywać, że od samego początku szykował się wyłudzić „odszkodowanie” za rzekome „utracone korzyści”, których nie miał prawa spodziewać się na użytku ekologicznym.

23 marca, 12:20, grzeg:

W Polsce praktycznie wszystkie niekorzystne dla danej strony wyroki podlegają odwołaniu. Taki "klimat". Poczekajmy zatem i nie ferujmy pozasądowych orzeczeń.

23 marca, 17:22, Nie wiedziałeś?:

Zarówno w Polsce — jak i wszędzie na świecie tam, gdzie system prawny wywodzi się z prawa rzymskiego.

Nie bądź śmieszny, nie zadawaj głupiego pytania.

N
Nie wiedziałeś?
22 marca, 20:22, grzeg:

"- Doszło więc do naruszenia prawa własności - podkreślała w skardze do sądu firma, a ten przyznał jej rację."

Czy ktoś czegoś nie rozumie? Czy ktoś ma jakieś wątpliwości?

23 marca, 09:40, Gość:

Nie doszło do niczego, bo ten „deweloper” w momencie, gdy zbierał tam „działki”, doskonale wiedział, że tam będzie utworzony użytek ekologiczny; doskonale zdawał sobie z tego sprawę — a jak mówi znana od czasów rzymskich zasada prawna „chcącemu nie dzieje się krzywda”.

Świadomie kupił teren, o którym wiedział, że będzie przeznaczony pod użytek ekologiczny — zatem miasto słusznie robi, że wyrok zaskarża.

Czy ktoś (oprócz „grzega”, jak zwykle) czegoś nie rozumie? Czy ktoś ma jakieś wątpliwości?

23 marca, 10:33, grzeg:

Jak widać, nie tylko ja, ale również sąd! Coś ci to chyba mówi.

23 marca, 10:38, Gość:

…no i dlatego wadliwy wyrok został (słusznie) zaskarżony, bo przy jego ferowaniu nie wzięto pod uwagę okoliczności, iż „deweloper” kupił ten teren Z PEŁNĄ ŚWIADOMOŚCIĄ, że miasto szykuje się tam ustanowić użytek ekologiczny. No przecież doskonale o tym wiedział.

Tak więc jego działanie jest w złej woli — można bowiem domniemywać, że od samego początku szykował się wyłudzić „odszkodowanie” za rzekome „utracone korzyści”, których nie miał prawa spodziewać się na użytku ekologicznym.

23 marca, 12:20, grzeg:

W Polsce praktycznie wszystkie niekorzystne dla danej strony wyroki podlegają odwołaniu. Taki "klimat". Poczekajmy zatem i nie ferujmy pozasądowych orzeczeń.

Zarówno w Polsce — jak i wszędzie na świecie tam, gdzie system prawny wywodzi się z prawa rzymskiego.

g
grzeg
22 marca, 20:22, grzeg:

"- Doszło więc do naruszenia prawa własności - podkreślała w skardze do sądu firma, a ten przyznał jej rację."

Czy ktoś czegoś nie rozumie? Czy ktoś ma jakieś wątpliwości?

23 marca, 09:40, Gość:

Nie doszło do niczego, bo ten „deweloper” w momencie, gdy zbierał tam „działki”, doskonale wiedział, że tam będzie utworzony użytek ekologiczny; doskonale zdawał sobie z tego sprawę — a jak mówi znana od czasów rzymskich zasada prawna „chcącemu nie dzieje się krzywda”.

Świadomie kupił teren, o którym wiedział, że będzie przeznaczony pod użytek ekologiczny — zatem miasto słusznie robi, że wyrok zaskarża.

Czy ktoś (oprócz „grzega”, jak zwykle) czegoś nie rozumie? Czy ktoś ma jakieś wątpliwości?

23 marca, 10:33, grzeg:

Jak widać, nie tylko ja, ale również sąd! Coś ci to chyba mówi.

23 marca, 10:38, Gość:

…no i dlatego wadliwy wyrok został (słusznie) zaskarżony, bo przy jego ferowaniu nie wzięto pod uwagę okoliczności, iż „deweloper” kupił ten teren Z PEŁNĄ ŚWIADOMOŚCIĄ, że miasto szykuje się tam ustanowić użytek ekologiczny. No przecież doskonale o tym wiedział.

Tak więc jego działanie jest w złej woli — można bowiem domniemywać, że od samego początku szykował się wyłudzić „odszkodowanie” za rzekome „utracone korzyści”, których nie miał prawa spodziewać się na użytku ekologicznym.

W Polsce praktycznie wszystkie niekorzystne dla danej strony wyroki podlegają odwołaniu. Taki "klimat". Poczekajmy zatem i nie ferujmy pozasądowych orzeczeń.

G
Gość
22 marca, 20:22, grzeg:

"- Doszło więc do naruszenia prawa własności - podkreślała w skardze do sądu firma, a ten przyznał jej rację."

Czy ktoś czegoś nie rozumie? Czy ktoś ma jakieś wątpliwości?

23 marca, 09:40, Gość:

Nie doszło do niczego, bo ten „deweloper” w momencie, gdy zbierał tam „działki”, doskonale wiedział, że tam będzie utworzony użytek ekologiczny; doskonale zdawał sobie z tego sprawę — a jak mówi znana od czasów rzymskich zasada prawna „chcącemu nie dzieje się krzywda”.

Świadomie kupił teren, o którym wiedział, że będzie przeznaczony pod użytek ekologiczny — zatem miasto słusznie robi, że wyrok zaskarża.

Czy ktoś (oprócz „grzega”, jak zwykle) czegoś nie rozumie? Czy ktoś ma jakieś wątpliwości?

23 marca, 10:33, grzeg:

Jak widać, nie tylko ja, ale również sąd! Coś ci to chyba mówi.

…no i dlatego wadliwy wyrok został (słusznie) zaskarżony, bo przy jego ferowaniu nie wzięto pod uwagę okoliczności, iż „deweloper” kupił ten teren Z PEŁNĄ ŚWIADOMOŚCIĄ, że miasto szykuje się tam ustanowić użytek ekologiczny. No przecież doskonale o tym wiedział.

Tak więc jego działanie jest w złej woli — można bowiem domniemywać, że od samego początku szykował się wyłudzić „odszkodowanie” za rzekome „utracone korzyści”, których nie miał prawa spodziewać się na użytku ekologicznym.

g
grzeg
22 marca, 20:22, grzeg:

"- Doszło więc do naruszenia prawa własności - podkreślała w skardze do sądu firma, a ten przyznał jej rację."

Czy ktoś czegoś nie rozumie? Czy ktoś ma jakieś wątpliwości?

23 marca, 09:40, Gość:

Nie doszło do niczego, bo ten „deweloper” w momencie, gdy zbierał tam „działki”, doskonale wiedział, że tam będzie utworzony użytek ekologiczny; doskonale zdawał sobie z tego sprawę — a jak mówi znana od czasów rzymskich zasada prawna „chcącemu nie dzieje się krzywda”.

Świadomie kupił teren, o którym wiedział, że będzie przeznaczony pod użytek ekologiczny — zatem miasto słusznie robi, że wyrok zaskarża.

Czy ktoś (oprócz „grzega”, jak zwykle) czegoś nie rozumie? Czy ktoś ma jakieś wątpliwości?

Jak widać, nie tylko ja, ale również sąd! Coś ci to chyba mówi.

Z
Zbigniew Rusek
Wyrzucić deweloperów z Krakowa na zbity pysk!!! Wysiedlić tez ludnośc napływową (zarówno z innych miast kraju, jak i z zagranicy) i od razu nie będzie nakręcania spirali deweloperom. Kraków NIE MOŻE bez końca rosnąć, gdyż jest stanowczo za duży. Panu prof. Jackowi Majchrowskiemu marzy się "ogromny Kraków", ale takie przerośnięte miasto to nic innego, jak pogorszenie warunków życia - zwłaszcza rodowitych krakusów (wśród panoszącej się ludności napływowej).
G
Gość
22 marca, 20:22, grzeg:

"- Doszło więc do naruszenia prawa własności - podkreślała w skardze do sądu firma, a ten przyznał jej rację."

Czy ktoś czegoś nie rozumie? Czy ktoś ma jakieś wątpliwości?

Nie doszło do niczego, bo ten „deweloper” w momencie, gdy zbierał tam „działki”, doskonale wiedział, że tam będzie utworzony użytek ekologiczny; doskonale zdawał sobie z tego sprawę — a jak mówi znana od czasów rzymskich zasada prawna „chcącemu nie dzieje się krzywda”.

Świadomie kupił teren, o którym wiedział, że będzie przeznaczony pod użytek ekologiczny — zatem miasto słusznie robi, że wyrok zaskarża.

Czy ktoś (oprócz „grzega”, jak zwykle) czegoś nie rozumie? Czy ktoś ma jakieś wątpliwości?

g
grzeg
"- Doszło więc do naruszenia prawa własności - podkreślała w skardze do sądu firma, a ten przyznał jej rację."

Czy ktoś czegoś nie rozumie? Czy ktoś ma jakieś wątpliwości?
Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska