Prezydent nie wyrzuci barek, ale zaznacza, że ich właściciele nie wywiązali się z umowy z miastem. Ich tłumaczenia, że za późno dowiedzieli się o wysokiej wodzie, uznał za niezasadne.
- Otrzymali od nas wiadomość o podwyższaniu się poziomu Wisły. Muszą też mieć podpisane umowy z instytutami hydrologicznymi, od których mają czerpać informacje - powiedział prezydent. - Dobrze, że barki się nie zerwały, ale przypominam powódź z 1997 r. Wtedy jedna popłynęła z nurtem i wojsko musiało powstrzymywać ją od uderzenia w mosty na Wiśle. Mimo iż zdaniem prezydenta właściciele statków zachowali się nieodpowiedzialnie, barki pozostaną na zakolu Wisły.
- Nie zamierzam się ich pozbywać, ale trzeba trzymać się umów, choć rozumiem, że to dodatkowy kłopot i koszty - dodał Majchrowski.
Wczoraj doszło do spotkania właścicieli barek z urzędnikami Zarządu Infrastruktury Sportowej, który zajmuje się wynajmem terenów i pali cumowniczych na bulwarach Wisły. Rozmawiano o sprecyzowaniu umów i ewentualnych karach za ich niedotrzymywanie.