Historyk, który zaraża pasją
Studenci historii Uniwersytetu Jagiellońskiego, słysząc od znajomych "nie lubię historii", ponoć wysyłają ich na wykład do profesora Andrzeja Chwalby. Bo nikt nie mówi o historii tak ciekawie.
Gdzie tkwi sukces? - Staram się, by moja opowieść o historii była opowieścią o ludziach - mówi prof. Chwalba. - O ich emocjach, tragediach, marzeniach. O życiu codziennym zwykłych mieszkańców. Zawsze staram się to porównać z tym, czym my żyjemy dzisiaj. Bo historia to nie daty, liczby, mnóstwo nazwisk. To fascynująca opowieść - przekonuje prof. Chwalba.
Właśnie w taki sposób napisane jest "Samobójstwo Europy", książka prof. Chwalby o pierwszej wojnie światowej, która wyszła rok temu. I stała się hitem.
Historyk jeździ też po całej Polsce - od Wrocławia po Suwałki - aby na różnych spotkaniach i wykładach o tej fascynującej historii opowiadać. - Zainteresowanie historią jest ostatnio całkiem duże. Świadczy o tym chociażby liczba gazet historycznych, dodatków o tej tematyce. To cieszy - opowiada historyk.
Prof. Chwalba specjalizuje się szczególnie w dziejach XIX i XX wieku oraz w historii Krakowa.
Wyciąga pacjentów z krainy lodu
Tomasz Darocha
Był ostatni dzień listopada 2014 roku, godz. 9.13, kiedy centralna dyspozytornia pogotowia otrzymała informację, że znaleziono skrajnie wyziębionego dwulatka z Racławic pod Krakowem. Już o 9.19 lek. Tomasz Darocha, współtwórca Centrum Leczenia Hipotermii Głębokiej przy krakowskim Szpitalu im. Jana Pawła II, zaczął pracę, by uratować małego Adasia. Mimo że dziecko trafiło do szpitala w Prokocimiu, dr Darocha koordynował całą procedurę. Dziecko wróciło do zdrowia, co okrzyknięto "cudem".
- Media skupiły się na jednym przypadku, ale odkąd założyliśmy Centrum Leczenia Hipotermii w 2013 roku, uratowaliśmy 14 pacjentów z Małopolski - mówi Darocha.
"Centrum" nie ma nawet swojego budynku i powstało bez złotówki dotacji. To po prostu grupa lekarzy pasjonatów, którzy przy Szpitalu im. Jana Pawła II wdrożyli procedury ratowania bardzo wyziębionych ludzi (przez ogrzewanie ich krwi), przeszkolili ratowników i pracują w systemie dyżurów non stop, 24-godziny na dobę. To do nich trafił ostatnio mężczyzna, który o mało nie zamarzł na Babiej Górze. Gdyby nie dr Darocha i jego współpracownicy, ci pacjenci najzwyczajniej by umarli.
Zobacz najświeższe newsy wideo z kraju i ze świata
"Gazeta Krakowska" na Youtubie, Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!