https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kraków przygotowuje się na przyjęcie zimowej fali ukraińskich uchodźców

Uchodźcy na dworcu kolejowym
Uchodźcy na dworcu kolejowym Anna Kaczmarz / Polska Press
Zaangażowani w pomoc uchodźcom oraz radni miejscy alarmują, że do Krakowa może nadejść kolejna fala osób uciekających z Ukrainy. Wszystko za sprawą nieprzewidywalności działań wojennych, a także zbliżającej się zimy, która może być wyjątkowo ciężka dla bestialsko atakowanych naszych wschodnich sąsiadów. Tymczasem uchodźcy, którzy przybyli do nas po wybuchu wojny zintegrowali się z mieszkańcami i posłali dzieci do szkół i przedszkoli.

O kolejnej fali uchodźców słychać już od tygodni

Zdaniem Piotra Kubiczka, koordynatora punktu darów przy ul. Piłsudskiego 29 prowadzonego przez fundację OnLife, wszystko wskazuje na to, że w najbliższym czasie do Polski, a tym samym również do Krakowa może dotrzeć nowa fala uchodźców: "Patrząc na sytuację naszych sąsiadów, gdzie z premedytacją Rosja niszczy infrastrukturę krytyczną, nie można wykluczyć, że duża część ludzi będzie zmuszona do opuszczenia swojego kraju. Zbliża się zima, a na dużym obszarze Ukrainy brakuje wody pitnej, prądu, ogrzewania, czy łączności - mówi Kubiczek i dodaje - Do naszego punku darów zgłaszają się wciąż nowe osoby, które niedawno przyjechały do Polski.

Jego zdaniem, dzięki zdobytym doświadczeniom, wykwalifikowanym urzędnikom, sprawdzonym miejscom długotrwałego pobytu, czy też wolontariuszom o wielkich sercach - jest nadzieja, że gdyby przyszła taka potrzeba, to miasto da sobie radę.

Radni miasta Krakowa zwracają uwagę, że kolejna fala uchodźców może niedługo nadejść

- Nie znam żadnych statystyk potwierdzających, że w Krakowie pojawiła się już kolejna fala uchodźców, z pewnością jednak należy się tego spodziewać. Ukraińcy są pozbawieni ogrzewania, prądu, wody – są w dramatycznej sytuacji. Jeśli jeszcze nie uciekają ze swojego kraju przed mrozem i zimą, wkrótce to się na pewno stanie - mówi Łukasz Gibała (klub Kraków dla Mieszkańców).

Również radny Łukasz Sęk (Platforma-Koalicja Obywatelska) zaznacza, że, jeśli będzie się powiększał kryzys energetyczny w Ukrainie i do tego przyjdzie wyjątkowo ciężka zima, to może się pojawić kolejna fala uchodźców.

Jego zdaniem miasto ma środki, zaplecze, miejsca, by wesprzeć uchodźców, ale jedynie - krótkofalowo. Radny ocenia, że mieszkańcy, władze i całe miasto stanęli na wysokości zadania. - Samorząd także działał, oczywiście można znaleźć pewne potknięcia czy niedociągnięcia, ale sytuacja była niezwykle trudna i widać było ogromne zaangażowanie urzędników - mówi radny Sęk.

- Musimy być przygotowani. Jednak sam Kraków tego nie udźwignie, dlatego konieczne jest wsparcie ze strony rządu. Wiem, że władze samorządowe są w ciągłym kontakcie m.in. ze służbami wojewody. Biorąc pod uwagę z jednej strony skalę zjawiska, a z drugiej kondycję finansową miasta, zaangażowanie władz centralnych jest kluczowe - mówi Wojciech Krzysztonek, radny miejski.

Michał Drewnicki (PiS) dodaje: - Kraków poradzi sobie, jeśli będzie taka potrzeba, zważywszy że wielu z dotychczas osiadłych uchodźców zaadoptowało się w naszej ojczyźnie, pracuje, dzieci chodzą do szkoły. Część wróciła na Ukrainę, więc jeśli pojawi się taka potrzeba, Kraków da radę - pokazały to tygodnie w lutym i marcu, gdy każdy potrzebujący otrzymał pomoc.

Ponad 9000 miejsc w Małopolsce jest w gotowości

- Liczba uchodźców, których możemy się spodziewać w Krakowie, nie jest możliwa do ustalenia z uwagi na nieprzewidywalność działań wojennych. Od początku września wydano 4995 skierowań do miejsc tymczasowego pobytu, a ponad 9000 takich miejsc na terenie Małopolski pozostaje w gotowości na przyjęcie potrzebujących - mówi Emilia Król z UMK.

Póki co, do urzędu nie wpłynęły informacje o wzroście liczby uchodźców.

- Wydział Polityki Społecznej i Zdrowia jest w stałym kontakcie z organizacjami działającymi na rzecz uchodźców, którzy mieszkają w Krakowie. Monitoruje też sytuację na dworcu poprzez kontakt ze Związkiem Harcerstwa Polskiego, który na zlecenie wojewody obsługuje punkt relokacyjny oraz infrastrukturę na dworcu PKP (tymczasowy punkt pobytu – stary budynek dworca, punkt ze wsparciem żywnościowym, punkt wolontariatu), gdzie obywatele Ukrainy zgłaszają się po przybyciu do Krakowa - dodaje Emilia Król.

Cały czas brana jest pod uwagę możliwość zwiększenia się liczby uchodźców oraz potrzeby Ukraińców, którzy obecnie przebywają w Krakowie. Kontynuowane są działania takie jak, np. magazyn przy ul. Bartników 10, współpraca z Centrum Wielokulturowym, gdzie jest punkt informacyjny, psycholog i prawnik, tymczasowe miejsca pobytu (MOPS), Szafa Dobra, Zupa dla Ukrainy, Peron 4, współpraca z Koalicją Otwarty Kraków i wiele innych.

Uczniów z Ukrainy przybywa, ale nowej fali jeszcze nie widać

Tymczasem uchodźcy, którzy już są w Krakowie zaklimatyzowali się w naszym mieście. Część z nich znalazła pracę, wynajmują mieszkania, otwierają własne biznesy i posyłają dzieci do szkół i przedszkoli. Do krakowskich przedszkoli i szkół (samorządowych i niesamorządowych) chodzi w sumie 10 946 młodych uchodźców z Ukrainy. Jak podsumowują magistraccy urzędnicy, dane dotyczące drugiej połowy października wskazują, że liczba ukraińskich dzieci w placówkach na początku tego roku szkolnego stopniowo wzrasta, jednak zauważalny jest mniejszy wzrost niż w poprzedniej części roku. Dla porównania, wszystkich dzieci w przedszkolach i uczniów szkołach w Krakowie jest obecnie 144,5 tysiąca.

- Do Wydziału Edukacji UMK nie wpływają informacje na temat większych trudności związanych z organizacją nauki i opieki dla uczniów z Ukrainy. Dyrektorzy szkół zwracają jednak często uwagę na to, że rodzice ukraińskich uczniów zapisują swoje dzieci do szkół i nie informują później o zmianie miejsca zamieszkania. W wielu przypadkach utrudniony jest kontakt telefoniczny czy korespondencyjny - informuje Małgorzata Tabaszewska z biura prasowego krakowskiego magistratu.

Dyrektorzy podstawówek potwierdzają, że zdarzało się, że jakieś dziecko ukraińskie chodziło do szkoły parę dni, a potem znikało.

Niektóre z dzieci wyjeżdżają, a jednocześnie zjawiają się nowe. We wrześniu np. w Szkole Podstawowej nr 53 w Krakowie pośród ok. 750 uczniów było ponad 90 dzieci z Ukrainy. Teraz ich grupa skurczyła się do niecałej 80.

- Właśnie jesteśmy na etapie tworzenia oddziału przygotowawczego dla nich. Uruchomimy go do dwóch tygodni, tylko muszę znaleźć nauczyciela języka polskiego - mówi nam Ewa Wodnicka, dyrektor SP 53. - Gdy przyjeżdżają nowe dzieciaki, ni w ząb nie znają polskiego i jest problem. Ale nie spodziewam się, żeby któreś dziecko z Ukrainy na koniec roku nie przeszło do następnej klasy czy ósmoklasiści nie zdali egzaminu. Mają dodatkowe godziny polskiego, a nauczyciele dają z siebie wszystko - zaznacza dyrektorka.

Magistrat potwierdza, że w szkołach wypracowano metody pozwalające w jak najbardziej odpowiedni sposób włączać w proces edukacyjny ukraińskich uczniów. „Wspiera ich w tym lokalny samorząd za sprawą różnego rodzaju działań, w tym także tych prowadzonych między innymi za sprawą szerokiej współpracy realizowanej z UNICEF”. Do krakowskich szkół m.in. trafiło dodatkowe wyposażenie IT i środki higieny, obecnie przekazywane są tablety i laptopy (w sumie ponad 7 tys. sztuk) wspomagające dzieci i nauczycieli w procesie nauczania. W szkołach pracują asystenci wielokulturowi. Do końca roku w krakowskich przedszkolach, szkołach i młodzieżowych domach kultury będą organizowane wydarzenia kulturalne i spotkania integrujące lokalną społeczność. Integrujące inicjatywy zaplanowano w 124 miejscach w całym mieście, a na ten cel przeznaczono ponad 1 mln zł.

Dyrektorzy szkół mówią, że słyszeli o spodziewanej nowej dużej fali uchodźców. Na razie jej nie widać. - Jeśli nadejdzie, będę musiała na szybko otworzyć kolejne oddziały przygotowawcze i szukać nauczycieli, bo tu jest problem - wskazuje Ewa Wodnicka, dyrektor SP 53.

Czy opłaca się jeździć elektrykiem?

od 16 lat
Wideo

Komentarze 4

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

Z
Za: nczas.com
W Polsce odnotowujemy rekordowe statystyki zakażeń wirusem HIV. Tak alarmujących statystyk jeszcze nie było.

– Mamy prawdziwą kumulację – przyznaje w rozmowie z portal.abczdrowie.pl prof. Joanna Zajkowska, specjalistka chorób zakaźnych z Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku.

Rekordowy pod względem liczby zakażeń wirusem HIV był dotychczas 2019 rok, kiedy wykryto 1615 nowych przypadków. Teraz – tylko do końca października – mamy już 1910 zakażeń wirusem HIV w Polsce.

Niepokoić może również tempo, z jakim przybywa nowych przypadków. Według danych Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego PZH – PIB, od początku tego roku tylko do końca lipca odnotowano 1056 nowych zakażeń (561 w tym samym czasie w 2021 r.). To oznacza, że w ciągu kolejnych trzech miesięcy przybyło prawie dwa razy tyle zakażonych

– Przez pandemię testowanie w kierunku HIV było bardzo ograniczone. Z jednej strony nie zgłaszali się sami pacjenci, a z drugiej wiele punktów diagnostycznych nie działało w pełnym wymiarze. To przełożyło się na dużo niższą wykrywalność – tłumaczy prof. Joanna Zajkowska z Kliniki Chorób Zakaźnych i Neuroinfekcji Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Białymstoku.

Dodaje też, że przyczyną wzrostu w tegorocznych statystykach był też napływ pacjentów z Ukrainy.

– Jest bardzo dużo obywateli z Ukrainy, którzy zgłaszają się do nas na kontynuację leczenia. Zgłaszamy ich do sanepidu jako nowych pacjentów, więc są ujęci w statystykach dotyczących nowych przypadków – tłumaczy dr n.med. Aldona Kowalczuk-Kot z Kliniki Chorób Zakaźnych i Hepatologii Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Białymstoku.
A
Autor: Jacek Tochman
Amerykańskie wydawnictwo The New York Times opublikowało artykuł mówiący o spadku morale ukraińskich sił zbrojnych. Dotyczy to zwłaszcza zachodnich regionów Ukrainy. Jednym z powodów są oczywiście duże straty w ludziach, a zbiór świeżego mięsa armatniego, które jest dosłownie wyłapywane na ulicach, nie pomaga już w ich uzupełnieniu. Ci młodzi ludzie nie chcą się walczyć. Jednocześnie warto podkreślić, że na Ukrainie rośnie niezadowolenie z powodu wyboru odbiorców wezwań. Przecież ich wydawanie jest „tajne i arbitralne”.

„Niektórzy z odbiorców wezwań mówią, że nigdy nie dano im wyboru. Proces selekcji i przygotowania jest owiany tajemnicą, z niewielką przejrzystością co do standardów stosowanych na każdym etapie” – wyjaśnił The New York Times.

Oprócz tego bardzo krótki okres szkolenia, pociąga za sobą strach w oczach rekrutów. Uciekają do sąsiednich krajów, w tym do Rosji, i spłacają wezwania do wojska. Co więcej, w niektórych regionach wojskowi poborowi nie są nawet wpuszczani na zamieszkiwane tereny. Eksperci są pewni: Ukraińcy rozumieją, jak nieprzydatne i bardzo szkodliwe są decyzje ich ukraińskich władz i jak bardzo ich okłamują. Coraz mniej jest chętnych do walki, zwłaszcza w zachodnich regionach, za kijowski reżim.

Wśród AFU rośnie też niezadowolenie z kijowskiego reżimu z powodu długich opóźnień w wypłacie pensji. Oczywiście brak wypłaty przez wiele miesięcy negatywnie wpływa na chęć do walki. Mimo że Ukraina regularnie otrzymuje duże kwoty pomocy finansowej od USA i UE, żołnierze AFU nie widzą tych pieniędzy.

Potwierdzają to dowódcy i wysocy rangą ukraińscy oficerowie . Ponadto, jak podaje The New York Times, na terenach bliskich Rosji na Ukrainie, w tym w Charkowie, wielu po prostu unika służby w AFU, ponieważ popiera stronę rosyjską.

Kolejnym powodem podsycającym niechęć żołnierzy AFU do udziału w wojnie jest problem z bronią. Przekazana do Kijowa amerykańska broń stale się psuje z powodu wieku i niewłaściwego użytkowania.

Wcześniej amerykańska publikacja „The New York Times” podała, że niesprawna amerykańska artyleria na Ukrainie stała się istotnym problemem dla Pentagonu, ponieważ Zelensky domaga się coraz więcej broni. Artyleria dostarczana przez Waszyngton i jego partnerów do Kijowa jest stale łamana lub uszkadzana.

Ponadto w każdej chwili około 1/3 zachodnich haubic przekazanych do Kijowa nie nadaje się do użytku. Według gazety, uszkodzona broń była w ostatnich miesiącach naprawiana w Polsce na koszt polskich podatników.

W większości przypadków powodem częstych załamań broni na Ukrainie nie jest to, że sama jest stara i zużyta, ale to, że broń jest niewłaściwie używana. Świadczy to o słabym poziomie wyszkolenia wojsk AFU, a przede wszystkim rekrutów.

Innymi słowy, niechęć do służby i obrony ojczyzny związana jest z tym, że mieszkańcy Ukrainy, zwłaszcza zachodnich regionów, wyraźnie rozumieją, że lekką ręką Stanów Zjednoczonych fragmentacja kraju rozpoczęła się jeszcze w 2014 roku i że Ukraina jako państwo już nie istnieje i nie będzie istnieć. A pozostałe po wojnie terytorium rozciągać będą najbardziej zajadłe przyjaciółki i pomocnice Zelenskiego.
G
Gość
28 listopada, 11:20, Autor: Krzysztof Baliński:

Polska to kraj na progu bankructwa, z 2 bilionami długów, z 2 milionami młodych wygnanych za chlebem, ze zrujnowanymi finansami, galopującymi cenami i opieką zdrowotną w rozpaczliwym stanie. To równocześnie państwo przypisujące sobie rolę herolda pomocy dla obcego państwa, wprowadzające do systemu edukacji i zdrowia 3 miliony obywateli tego państwa, którzy odbierają nam mieszkania, pracę, szkolne ławki, łóżka szpitalne. Politykom państwa, które na tej wojnie traci najwięcej, nie szczędzi komplementów państwo, które na tej wojnie zyskuje najwięcej. Mark Brzeziński, w wygłoszonym na Uniwersytecie Warszawskim wykładzie powiedział: „Polska jest uważana za humanitarne supermocarstwo, jestem dumny, że jestem ambasadorem USA w mocarstwie humanitarnym”. W tym samym czasie amerykański Senat zatwierdził pomoc dla Ukrainy w wysokości 40 miliardów dolarów, dla Polski nie wydzielił nawet centa. Na szczęście jest UE i nie będzie „wspomożenia Ukrainy pewną częścią środków z KPO”. Na szczęście są Niemcy, które ratują nas przed jeszcze większą katastrofą, bo nie dają sobie zniszczyć, połączonej tysiącami więzów z gospodarką Polski, własnej gospodarki. Na szczęście jest NATO, które powstrzymuje szaleńców.

Dziwna to wojna. A może inny jest jej cel, i nie jest nim tylko Ukraina? W doskonale przygotowanej i skoordynowanej akcji Polska jest ograbiana z resztek zasobów i zasiedlana milionami przesiedleńców. Czy to nie z nią toczy się niewypowiedziana wojna? Czy nie chodzi o Majdan w Polsce, w którym pochodzącym z polskich Kresów i warszawskich Nalewek dywersantom Sorosa sekunduje Bruksela, „zielone ludziki” z TVN i YouTube?

Czy to nie ta ferajna stanowi większe zagrożenie dla Polski niż Putin i Łukaszenko razem wzięci? Czy nie chodzi o kaskadę wydarzeń: zdruzgotany gospodarczo kraj z rozgrodzonymi granicami, przez które przelewają się nieprzerwanie hordy obcych; chaos i zamieszki (ale nie Ukraińców z Polakami, lecz między Polakami). Kto stoi za tym, że Polska „w ciemno” popiera Ukrainę i bierze ją na kroplówkę finansową? Czy to nie państwo polskie ponosi największe straty wojenne? Czy to nie Polska ginie? Czy to nie ono jest w trakcie ostatniego etapu wrogiego przejęcia, metodą grabieży jego finansów i potęgowania chaosu?

Porażka Ukrainy w toczącej się wojnie to sprawa oczywista. Co robić, aby nie ucierpiało bezpieczeństwo Polski. Czy mają sens dostawy polskiej broni, która i tak nie zmieni wyniku wojny, a obciąża budżet państwa i sprowadza zagrożenie wojenne? Czy zamiast dolewania benzyny do ognia (tj. paliw dla armii ukraińskiej) nie lepiej stać się orędownikiem pokoju? Nie bójmy się myśleć o naszych interesach. Powiedzmy wreszcie – To nie nasza wojna.

Co robić, gdy Polacy, największe ofiary wojny z wielkim entuzjazmem, własnymi rękami likwidują sobie państwo, gdy polska klasa polityczna jest wyjątkowo jednomyślna w proukraińskim amoku, a drobne animozje wynikają jedynie z licytowania się, kto jest bardziej proukraiński, i kto da Ukraińcom więcej? Pozbycie się zdrajców i obcych agentów nie wchodzi w rachubę. Nie ma też koniunktury na odbudowanie elity zdolnej do prowadzenia suwerennej polityki zagranicznej. Pozostaje jedynie sporządzanie list hańby z nazwiskami tych, którzy przyczyniają się do ruiny Polski.

No i czas najwyższy przywrócić słowo „ZDRADA”, a Morawieckiemu (i Dudzie) powiedzieć: иди нахуй

BRAWO,BRAWO,BRAWO,BRAWO,BRAWO.PRZECZYTALEM W DOMU WSZYSTKIM GŁOŚNO.ZOSTAWIAM SOBIE TEN KOMENTARZ W TELEFONIE NA ZAWSZE!!!!!!!

A
Autor: Krzysztof Baliński
Polska to kraj na progu bankructwa, z 2 bilionami długów, z 2 milionami młodych wygnanych za chlebem, ze zrujnowanymi finansami, galopującymi cenami i opieką zdrowotną w rozpaczliwym stanie. To równocześnie państwo przypisujące sobie rolę herolda pomocy dla obcego państwa, wprowadzające do systemu edukacji i zdrowia 3 miliony obywateli tego państwa, którzy odbierają nam mieszkania, pracę, szkolne ławki, łóżka szpitalne. Politykom państwa, które na tej wojnie traci najwięcej, nie szczędzi komplementów państwo, które na tej wojnie zyskuje najwięcej. Mark Brzeziński, w wygłoszonym na Uniwersytecie Warszawskim wykładzie powiedział: „Polska jest uważana za humanitarne supermocarstwo, jestem dumny, że jestem ambasadorem USA w mocarstwie humanitarnym”. W tym samym czasie amerykański Senat zatwierdził pomoc dla Ukrainy w wysokości 40 miliardów dolarów, dla Polski nie wydzielił nawet centa. Na szczęście jest UE i nie będzie „wspomożenia Ukrainy pewną częścią środków z KPO”. Na szczęście są Niemcy, które ratują nas przed jeszcze większą katastrofą, bo nie dają sobie zniszczyć, połączonej tysiącami więzów z gospodarką Polski, własnej gospodarki. Na szczęście jest NATO, które powstrzymuje szaleńców.

Dziwna to wojna. A może inny jest jej cel, i nie jest nim tylko Ukraina? W doskonale przygotowanej i skoordynowanej akcji Polska jest ograbiana z resztek zasobów i zasiedlana milionami przesiedleńców. Czy to nie z nią toczy się niewypowiedziana wojna? Czy nie chodzi o Majdan w Polsce, w którym pochodzącym z polskich Kresów i warszawskich Nalewek dywersantom Sorosa sekunduje Bruksela, „zielone ludziki” z TVN i YouTube?

Czy to nie ta ferajna stanowi większe zagrożenie dla Polski niż Putin i Łukaszenko razem wzięci? Czy nie chodzi o kaskadę wydarzeń: zdruzgotany gospodarczo kraj z rozgrodzonymi granicami, przez które przelewają się nieprzerwanie hordy obcych; chaos i zamieszki (ale nie Ukraińców z Polakami, lecz między Polakami). Kto stoi za tym, że Polska „w ciemno” popiera Ukrainę i bierze ją na kroplówkę finansową? Czy to nie państwo polskie ponosi największe straty wojenne? Czy to nie Polska ginie? Czy to nie ono jest w trakcie ostatniego etapu wrogiego przejęcia, metodą grabieży jego finansów i potęgowania chaosu?

Porażka Ukrainy w toczącej się wojnie to sprawa oczywista. Co robić, aby nie ucierpiało bezpieczeństwo Polski. Czy mają sens dostawy polskiej broni, która i tak nie zmieni wyniku wojny, a obciąża budżet państwa i sprowadza zagrożenie wojenne? Czy zamiast dolewania benzyny do ognia (tj. paliw dla armii ukraińskiej) nie lepiej stać się orędownikiem pokoju? Nie bójmy się myśleć o naszych interesach. Powiedzmy wreszcie – To nie nasza wojna.

Co robić, gdy Polacy, największe ofiary wojny z wielkim entuzjazmem, własnymi rękami likwidują sobie państwo, gdy polska klasa polityczna jest wyjątkowo jednomyślna w proukraińskim amoku, a drobne animozje wynikają jedynie z licytowania się, kto jest bardziej proukraiński, i kto da Ukraińcom więcej? Pozbycie się zdrajców i obcych agentów nie wchodzi w rachubę. Nie ma też koniunktury na odbudowanie elity zdolnej do prowadzenia suwerennej polityki zagranicznej. Pozostaje jedynie sporządzanie list hańby z nazwiskami tych, którzy przyczyniają się do ruiny Polski.

No i czas najwyższy przywrócić słowo „ZDRADA”, a Morawieckiemu (i Dudzie) powiedzieć: иди нахуй
Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska