Urzędnicy ciągle nie zdecydowali, jak wybiorą te, które zgodę na wjazd do strefy B dostaną, a czas nagli. Przewoźnicy protestują zarzucając urzędnikom błędy i skarżąc się na decyzję prezydenta do wojewody i radnych miejskich. Ci będą więc prosić magistrat o wydłużenie terminu wprowadzania zmian. Wtedy problem przewoźników, na których często narzekają mieszkańcy, pozostanie nierozwiązany.
Już od 2010 roku zespół złożony z meleksiarzy i urzędników próbuje wypracować regulacje dotyczące ruchu meleksów, ich liczby, tras przejazdu, wyglądu, zasad pracy. Bezskutecznie. Negocjacje przerwało w październiku br. zarządzenie prezydenta o radykalnych ograniczeniach dla meleksiarzy od stycznia. Wczoraj dyskutowano nad nim na komisji infrastruktury rady miasta i wyszło na jaw, że radni do tej pory bagatelizowali ten problem.
- Stwórzmy zespół, który zajmie się tym problemem - postulowała Grażyna Fijałkowska, radna PO. - Może lepiej dołączmy do zespołu, który już działa - odpierał Wojciech Wojtowicz, też z PO. Jedni radni alarmowali, że meleksy przeszkadzają pieszym i jeżdżą niebezpiecznie. Inni uznają, że przewoźnicy służą turystom i dają miejsca pracy.
Z powodu wątpliwości Michał Drewnicki, radny PiS, zasugerował, by zmiany wprowadzić dopiero od sezonu turystycznego, np. od czerwca, aby przewoźnicy mogli się dostosować. Ci jednak prosili o dwuletni okres przejściowy. Grożą zaskarżeniem nowych przepisów do sądu. Prezydent ma sprawę rozpatrzyć.