Przeszkodził jej w tym rottweiler, który biegał bez kagańca i smyczy po pomieszczeniu hurtowni. Wystraszona kobieta zwróciła uwagę właścicielce sklepu, a gdy to nie poskutkowało, poskarżyła się straży miejskiej.
Kobieta nie doczekała się jednak jasnej odpowiedzi, co strażnicy mają zamiar zrobić w obronie klientów sklepu. Dopiero, gdy problemem zainteresowała się "Gazeta Krakowska" straż stwierdziła, że zajmie się sprawą, gdy klienci złożą pisemną skargę. Inny rodzaj interwencji uniemożliwiają jej... przepisy.
Zdaniem klientek pies nie powinien mieć dostępu do pomieszczeń, gdzie wchodzą kupujący. - W hurtowni zobaczyłam olbrzymiego psa, bez smyczy i kagańca - opowiada pani Iwona. - Był spokojny, ale to przecież rottweiler. Gdyby rzucił się na kogokolwiek, nikt nie zdążyłby zareagować. Doszłoby do nieszczęścia - mówi oburzona klientka.
Kobieta zwróciła uwagę właścicielce sklepu, ta jednak nie zareagowała. - Odpowiedziała , że pies jest stary i spokojny. A jak mi się coś nie podoba, mogę robić zakupy w innym miejscu - relacjonuje pani Iwona.
Klientka zadzwoniła więc ze skargą do straży miejskiej. Zwróciła uwagę, że w Krakowie doszło ostatnio do kilku przypadków, kiedy psy zostawione bez odpowiedniego dozoru, pogryzły ludzi. Strażnik jednak stwierdził, że nie wie, czy strażnicy powinni w ogóle interweniować.
Dopiero na skargę wysłaną mailem kobieta otrzymała odpowiedź od komendanta straży Janusza Wiaterka. Dowiedziała się, że straż jednak skontrolowała hurtownię. Strażnicy twierdzili, że w czasie kontroli pies nie miał dostępu do pomieszczeń, gdzie wchodzą klienci, a poza tym był pilnowany przez pracownicę sklepu.
Podczas wizyty naszego reportera pies był w sklepie. Nie miał kagańca ani smyczy. - Ten pies to spokojny staruszek. Jest tu dla mojego bezpieczeństwa. Jeżeli komuś przeszkadza, to ma wolny wybór i nie musi tu kupować - podkreśliła właścicielka rottweilera.
Straż miejska przyznała, że otrzymała skargę od klientek. - Sprawdziliśmy hurtownię, ale nie było podstaw do interwencji - mówi Marcin Jurczenko z SM. - Właścicielka sklepu została pouczona, jakie konsekwencje poniesie, gdyby pies kogoś zaatakował albo pogryzł - podkreśla Jurczenko. Zdaniem strażnika, kobiety, którym zwierzak przeszkadzał podczas zakupów, powinny także złożyć skargę do straży.
- Wtedy, mając konkretne zażalenie, będziemy mogli wyciągnąć konsekwencje wobec właściciela zwierzęcia - podkreśla. - Nie możemy zabronić trzymania psa w hurtowni. Przepisy precyzują bowiem tylko, że posesja powinna być zabezpieczona, aby zwierzak nie mógł się z niej wydostać. I tak jest w tym wypadku - zapewnia strażnik Jurczenko.
Policja, którą poinformowaliśmy o całej sprawie obiecała, że zbada, czy faktycznie nie ma podstaw do wnikliwej kontroli. - Można interweniować, gdyby w grę wchodziło zagrożenie zdrowia lub życia - zaznacza Dariusz Nowak, rzecznik policji.