Coś denerwuje lub przeszkadza w Twoim mieście? Byłaś (-eś) świadkiem ciekawego wydarzenia? Daj nam znać! Czekamy na informacje, zdjęcia i nagrania wideo! Przyślij je na adres [email protected]. Do Twojej dyspozycji są też nasze profile na Facebooku: Mój Reporter Kraków | Gazeta Krakowska
- Ktoś powinien coś z tym zrobić - mówi Tomasz Bober, mieszkaniec osiedla. - To absurd, że na drodze pożarowej ledwie mieści się samochód osobowy - dodaje zbulwersowany.
Do niebezpiecznej sytuacji doprowadziły sprzeczne wytyczne straży pożarnej i miejskiej w kwestii oznakowania. Obecnie, przy wjeździe na osiedle ustawiony jest znak zakazu zatrzymywania oraz tabliczka z napisem „droga pożarowa”. Pomimo to na ulicy parkują samochody. Straż miejska jednak nie reaguje. Ich zdaniem, znak zakazu zatrzymywania powinien być ustawiony na kilku odcinkach drogi, a nie tylko na jej początku.
- Jest pewna nieścisłość w przepisach dotyczących oznakowania dróg pożarowych - przyznaje Bartłomiej Rosiek z komendy miejskiej straży pożarnej. - Należy powołać rzeczoznawcę, który opracuje spójny plan organizacji ruchu dla tego osiedla - dodaje.
- Obecnie oznakowanie drogowe w tym rejonie nie spełnia warunków określonych w przepisach - mówi Marcin Warszawski, rzecznik straży miejskiej. - To bulwersujące, że dwie jednostki, które odpowiadają za nasze bezpieczeństwo, nie mogą się ze sobą porozumieć, a wręcz wydają sprzeczne wytyczne - irytuje się Marcin Permus, mieszkaniec i radny dzielnicy XVI (Bieńczyce).
Krakowianie wielokrotnie apelowali o interwencję w tej sprawie, bezskutecznie. Dodatkowo, rozwiązanie problemu utrudnia fakt, że część terenu jest własnością prywatną. Jednolitego stanowiska nie potrafią wypracować także zarządcy budynków. Tych na osiedlu jest kilku i każdy z nich ma inny pomysł na to, jakie znaki powinny zostać ustawione. Tymczasem niekończący się spór to spory kłopot dla strażaków. - Problem zastawiania dróg pożarowych powoduje, że wóz strażacki zatrzymuje się nawet 200 metrów od miejsca zdarzenia i ratownicy dobiegają pieszo - mówi Rosiek. To duży kłopot, gdy sytuacja wymaga rozwinięcia węża pożarowego - dodaje.
Według mieszkańców, to deweloper, który budował budynki, mógłby pomóc rozwiązać spór. Ten już raz zobowiązał się do opracowania jednolitego oznakowania dla całego osiedla. Jednak jego plan nie spodobał się części zarządców budynków. A bez zgody wszystkich nie mógł być wprowadzony w życie.
Jest jednak światełko w tunelu. Deweloper w rozmowie z nami zapewnił, że w styczniu przedstawi nową koncepcję oznakowania drogi pożarowej.