Do tragicznego zajścia doszło 8 listopada 2010 r. w Kozłowie wsi leżącej 15 km od Miechowa. Psychoterapeuta Michał P. zatrudniony w miechowskim hospicjum wybrał się do Józefa G. 73 - letni mężczyzna od kilkudziesięciu lat cierpiał na chorobę nowotworową, jest stan w ostatnim czasie zaczął się pogarszać.
Zobacz także: W Krakowie będzie zakaz noszenia kuszy i nunczaku
Michał P. był u niego już trzeci raz, towarzyszyła mu pielęgniarka Marzena M. Oboje przystąpili do swoich obowiązków. Na moment zajrzał do pokoju syn Józefa G., 25-letni Andrzej, bezrobotny, kawaler, nie karany. Do gości nie odezwał się słowem, zniknął. Po chwili wrócił i wtedy siekierą zaatakował terapeutę, który był odwrócony plecami do napastnika.
- Usłyszałem takie syknięcie przez zęby, wypowiedziane cicho słowa: dosyć tego. I kątem oka ujrzałem nad sobą siekierę. Odruchowo lekko przechyliłem głowę i to uratowało mi życie - opowiadał 30-letni, wysoki, szczupły brunet, z zawodu psycholog.
Ostrze trafiło go w szyję, cios był tak silny, że terapeuta upadł na piec kaflowy, na kilkanaście sekund stracił przytomność. Mocno krwawił. Towarzysząca mu pielęgniarka była przekonana, że terapeuta poniósł śmierć na miejscu. On jednak po chwili odzyskał przytomność, ale był w takim szoku, że zupełnie nie kontrolował swojego zachowania. Najpierw wyskoczył z parterowego budynku przez okno, a po chwili ponownie wskoczył przez nie do domu rodziny G. Po ataku Andrzej G. zbiegł z miejsca zdarzenia, został ujęty w policyjnym pościgu kilka godzin później. Zatrzymano go na okolicznych polach. Był nietrzeźwy. W tym czasie ranny trafił do szpitala, gdzie 0przeszedł operację. Od uderzenia siekiery miał ranę rąbaną, przecięty mięsień szyi. Do tej pory się rehabilituje, odczuwa bóle kręgosłupa, grzbietu, głowy, ma mniej ukrwioną połowę twarzy.
- Zrezygnowałem z pracy w hospicjum jako terapeuta, przerwałem studia - nie krył. Sąd w wyroku przyjął, że oskarżony działał pod wpływem silnych, negatywnych emocji. - Chciał zabić, bo uważał, że psychoterapeuta oszukuje jego chorego ojca - podkreślał sędzia Wojciech Domański.
Uniewinnił Andrzeja G. od zarzutu znęcania się nad rodzicami, bo oboje odmówili składania zeznań. Ojciec mężczyzny przed śmiercią napisał do sądu list, że wybacza mu jego zachowanie. Sam oskarżony do końca nie wyraził skruchy, nawet nie przeprosił za swoje zachowanie.
Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: Podhale: pijany kierowca wjechał w ludzi