Opinia biegłego, na której oparli się śledczy, nie wykazała, by zawinił dorożkarz. Rodzice dziewczynki stratowanej przez konie nie godzą się z takim stwierdzeniem. - Córka nigdy nie będzie w pełni sprawna - mówi Karolina Kobuz. - Rehabilitacja kosztuje, kończą się nam pieniądze. I okazuje się, że nie ma winnego tego dramatu.
Zobacz także: Dramat w Krakowie: sparaliżowany chłopiec stracił rentę
Przypomnijmy. Dwie nastolatki z Koszalina przyjechały do Krakowa na wakacje. Siedziały na murku obok kościoła św. Wojciecha, kiedy obok przejeżdżała dorożka. W pewnym momencie jeden z koni przewrócił się na dziewczynki. Zostały ciężko poturbowane.
Biegły, który rekonstruował zdarzenie, uznał, że jego przyczyn mogło być sześć. Małgorzata Pogódź z prokuratury Kraków-Śródmieście Zachód zapewniała niedawno, że pod uwagę zostały wzięte wszystkie warianty. - Że woźnica jechał za blisko murku, że koń się poślizgnął, że pojazd był niesprawny - wylicza. - Opinia biegłego została przygotowana precyzyjnie. Brał pod uwagę zdjęcia, zeznania świadków.
Żadna z przyczyn wypadku, analizowanych przez biegłego, nie wskazała jednak ostatecznie na winę dorożkarza.
Wybierz małopolską miss internetu. Zobacz zdjęcia pięknych dziewczyn!
Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: Podrobili 17 tys. ton paliwa, staną przed sądem