Kraków. Pasażer wypadł z tramwaju. Trafił do szpitala z poważnymi obrażeniami
Wszystko wskazuje na to, że stracił równowagę, gdy tramwaj wjechał na łuk torowiska między przystankami "Bratysławska" i "Prądnicka". Jako że nie trzymał się poręczy, upadł na drzwi z taką siłą, że razem z nimi wylądował na barierkach oddzielających jezdnię od torowiska. Pogotowie zabrało 61-latka nieprzytomnego, w ciężkim stanie.
Przez około dwie godziny tramwaje nie kursowały do Krowodrzy Górki, zawracając przy Dworcu Towarowym, ponieważ policja przeprowadzała oględziny miejsca wypadku i przesłuchiwała świadków.
- Kierująca tramwajem była trzeźwa - zaznacza Katarzyna Padło z biura prasowego małopolskiej policji. - W tramwaju jest monitoring, więc nagranie z niego zabezpieczymy do wyjaśnienia tej sprawy.
Jak dodają przedstawiciele policji, okoliczności dokładnie zbada biegły z zakresu rekonstrukcji wypadków. W tym przypadku ważne będą m.in. ustalenia dotyczące kwestii technicznych związanych z działaniem mechanizmów zabezpieczających w drzwiach.
- Tego typu wypadki zdarzają się niezwykle rzadko. To bardzo niefortunny zbieg sekwencji zdarzeń - dodaje Padło.
Oprócz policji, sprawę ma też zamiar wyjaśniać samo Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacji. - Będziemy rozmawiać z przedstawicielami producenta tramwaju, czyli z firmą Bombardier - zapowiada Marek Gancarczyk, rzecznik MPK - Taka sytuacja nigdy wcześniej się nie zdarzyła, a przecież ten typ pojazdu jest wykorzystywany w Krakowie już od 15 lat.
Przedstawiciel MPK twierdzi jednak, że drzwi nie miały żadnej usterki. - Mężczyzna prawdopodobnie był średniej postury, ale tramwaj jechał wtedy po łuku, gdzie oddziałują siły odśrodkowe, a pasażer niczego się nie trzymał - dodaje Gancarczyk.
Wczoraj po południu 61-latek wciąż był w ciężkim stanie. Jest hospitalizowany w Centrum Urazowym Medycyny Ratunkowej i Katastrof przy ul. Kopernika.
- Pacjent ma poważne obrażenia wewnątrznarządowe - mówi Anna Drukała, rzeczniczka Szpitala Uniwersyteckiego.
Na profilu MPK na Face-booku pojawił się komentarz, że na linii 50 "na odcinku Krowodrza-Dworzec Towarowy motorniczy nie pierwszy raz łamią przepisy nadmiernej prędkości. Szkoda że musiało dojść do wypadku". MPK odpiera jednak te zarzuty, wyjaśniając, że motorniczy jechał z prędkością lekko ponad 40 km/h, a w tym miejscu nie ma ograniczenia nakazującego mniejszą prędkość.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+