Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kraków. Wyspiański po renowacji prawdopodobnie do poprawki. Ale najpierw malowidła wezmą pod lupę eksperci

Małgorzata Mrowiec
Małgorzata Mrowiec
Znawcy polichromii Wyspiańskiego przyjrzą się, jak wyglądają po najświeższym - budzącym ogromne kontrowersje - odnowieniu jego malowidła w kościele franciszkanów w Krakowie. I wydadzą werdykt. Tak zdecydowano na poniedziałkowym, zwołanym w trybie pilnym posiedzeniu Społecznego Komitetu Odnowy Zabytków Krakowa. Było ono odpowiedzią na gorącą dyskusję wokół efektów najnowszej konserwacji - właściwie rekonstrukcji konserwatorskiej - malowideł, burzę, która od kilku dni, po publikacji w Internecie zdjęć polichromii, przetacza się przez media społecznościowe. Czy może już na obecnym etapie wiadomo, że jakieś korekty odnowionych wizerunków będą dokonywane? - Nie potrafię powiedzieć jednoznacznie. Wydaje się, że tak - mówił nam w poniedziałek po spotkaniu u franciszkanów Borysław Czarakcziew, przewodniczący SKOZK.

FLESZ - Omikron dotarł do Europy

od 16 lat

Członkowie SKOZK najpierw weszli za rusztowania otaczające prezbiterium, by obejrzeć, jak po zakończonych pracach wyglądają teraz polichromie autorstwa Stanisława Wyspiańskiego (wykonane przez niego pod koniec XIX w.) - "Matka Boska w stroju krakowskim'', "Caritas" "Łucznicy" czy "Strącenie Aniołów". Następnie, na spotkaniu z konserwatorami tych malowideł, zapoznali się z dokumentacją, na której podstawie była wykonywana konserwacja.

- Odbyliśmy bardzo wnikliwą dyskusję i uważam, że nic złego się nie stało - podsumował po zakończonym poniedziałkowym spotkaniu Bogusław Krasnowolski, historyk sztuki, profesor Uniwersytetu Papieskiego i wiceprzewodniczący SKOZK. - Problem konserwatorski był bardzo trudny i wręcz niemożliwy do jednoznacznego rozstrzygnięcia. Albowiem autentycznego Wyspiańskiego jest w tym wszystkim, co kot napłakał albo w ogóle nic. Natomiast jest kwestia, jak się ustosunkować do kolejnych restauracji i konserwacji.

Prof. Krasnowolski podkreślił, że obecnie zespół konserwatorów podszedł do tego bardzo rzetelnie, zgromadził wszelkie dostępne, istniejące materiały dokumentujące stan malowideł od początku wieku XX do ostatniej restauracji w końcu lat 80. ubiegłego wieku. Zebrany bogaty materiał to fotografie i przerysy malowideł z całego tego okresu. Konserwatorzy przyjęli w zasadzie, że akceptują wyniki poprzedniej restauracji, a tam, gdzie ich zdaniem były popełnione uchybienia - wprowadzali korekty.

- Być może - jeszcze poczekamy na opinie ekspertów - trzeba będzie wprowadzić małe korekty w niektórych twarzach, na przykład w twarzy Marii ze sceny Marii z Dzieciątkiem, która budzi największe wątpliwości - przekazywał też dziennikarzom wiceprzewodniczący SKOZK. Zaznaczał, że są to drobiazgi, drobne korekty są do wprowadzenia, ale nie można przy tym dyskredytować pracy dobrego zespołu konserwatorskiego. - Żadna tragedia nie nastąpiła - stwierdził.

Bogusław Krasnowolski także tłumaczył, że nie wiadomo, jak dokładnie Wyspiański namalował tę Matkę Boską, ponieważ już niespełna 10 lat później była uszkodzona. - Wydaje mi się, że wygląda może trochę inaczej, niż by chciał Wyspiański - ocenił Krasnowolski. Jak relacjonował po spotkaniu SKOZK, była mowa o tym, żeby może trochę osłabić efekt korali, które teraz ma Matka Boska, może trochę zmienić oczy - bo bardziej wygląda ona teraz na współczesną dziewczynę niż chłopkę z Bronowic, która zapewne była modelką artysty. Poprawki mogłyby jeszcze dotyczyć "Strącenia Aniołów", ale - jak podkreśla historyk sztuki - chodzi o poprawki wręcz kosmetyczne.

Przypomnijmy: efekty niedawno zakończonej konserwacji polichromii Wyspiańskiego w prezbiterium kościoła franciszkanów w Krakowie wielu osobom podniosły ciśnienie i wywołały wyjątkowo gorącą dyskusję w mediach społecznościowych. Rozgorzała ona po tym, jak Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków (WUOZ) w Krakowie opublikował zdjęcia pokazujące malowidła przed i po renowacji. "Wyspiański w grobie się przewraca", "Nic tu nie zostało z Wyspiańskiego", "Karykatura Wyspiańskiego, dramat", "Z tak pięknej subtelnej twarzy autorstwa Wyspiańskiego zrobiono Matkę Boską w ostrym makijażu. Rozpacz" - grzmiały komentarze. Niektórzy z komentujących przywołują słynną na cały świat (i przez niego wyśmianą) historię artystki-amatorki, która w Hiszpanii nieudolnie odrestaurowała XIX-wieczny fresk, zniekształcając wizerunek Chrystusa. Pytają - kto na to pozwolił.

Pracy konserwatorów u franciszkanów bronił od początku Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków. Ale to właśnie po publikacji na stronie WUOZ na Facebooku zdjęć i informacji o przeprowadzonej konserwacji rozpętała się istna burza. Przekazano bowiem, że teraz konserwatorzy - posługując się oryginalnymi kartonami i archiwalnymi fotografami - "przywrócili polichromiom Wyspiańskiego ich właściwy wygląd". Wynikało więc z tego, że nastąpił powrót do oryginalnej, pierwotnej wersji. Jednocześnie wizerunki z polichromii po konserwacji zostały zestawione z fotografiami sprzed konserwacji, a dopiero, gdy rozpętała się afera - wyjaśniono, że na tych zdjęciach efekt "wtórnych przemalowań, które znacznie zafałszowały i zniekształciły wygląd oryginału".

"Wiemy już jedno: komunikat Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Krakowie sprzed paru dni, mówiący o przywróceniu przez konserwatorów malowideł ściennych do postaci, jaką nadał im twórca - Stanisław Wyspiański, zbyt uprościł dużo bardziej złożoną rzeczywistość" - podsumował teraz SKOZK również we wpisie w mediach społecznościowych. Wyjaśniono w nim, że w niektórych miejscach niezachowanie się oryginalnego malunku samego Wyspiańskiego "zmusiło konserwatorów do podążania za efektami wcześniejszych konserwacji w stopniu dużo większym, niż to wynikało z przekazanego [przez WUOZ - red.] komunikatu".

Jak podsumowuje SKOZK, "To może tłumaczyć zdziwienie, a nawet przerażenie wielu miłośników Wyspiańskiego, którzy nijak nie mogli odnaleźć w malowidłach po konserwacji stanu znanego im ze zdjęć wykonanych na początku XX wieku".

W poniedziałek u franciszkanów historyk sztuki Rafał Kalinowski zwracał uwagę, że malowidła, które własnoręcznie wykonał Wyspiański, były pod względem technologicznym, fachowości wykonane bardzo słabo. - Nie były to freski, tylko farba położona na tynk, która zaczęła odpadać bardzo prędko, bo z dokumentów wiadomo, że w 1905 roku już trzeba było te malowidła poprawiać - mówił Kalinowski. Wskazał, że ich stan po wojnie w 1945 roku był fatalny, wtedy odbyła się pierwsza ich konserwacja, a właściwie odtworzenie. Kolejne prace prowadzono w latach 80. XX w.

- Drugi raz zostały właściwie odtworzone, bo fotografie nie pozostawiają złudzeń, że żadnego Wyspiańskiego już na tych ścianach nie było - skomentował Rafał Kalinowski. - Więc na komisji parę tygodni temu gremialnie podjęto decyzję, że trzeba wypośrodkować między tym, co wiadomo z czarno-białych fotografii, zachowanych przepróch i innych źródeł ikonograficznych i zrobić wersję najbliższą Wyspiańskiemu. Ale jasno zostało powiedziane, że nie ma mowy o tym, żeby z powrotem zrobił się tu Wyspiański na ścianie, na której tego Wyspiańskiego nie było - mówił historyk sztuki, podsumowując, że tak właśnie zostało to wykonane. Jak dodał, nieszczęście polegało prawdopodobnie na tym, że do Internetu trafiły niefortunnie dobrane fotografie - komentujący byli przekonani, że porównują dzieło obecnych konserwatorów z Wyspiańskim, a było to nieprawdą.

Przewodniczący SKOZK Borysław Czarakcziew podkreśla z kolei, że od momentu namalowania pierwotnego dzieła przez Stanisława Wyspiańskiego zachodziły duże zmiany w efekcie kolejnych konserwacji dokonywanych w różnych momentach przez te sto lat i wiele z oryginału zostało utracone. - Jesteśmy przekonani, że konserwatorzy teraz starali się zachować to, co pozostało z poprzednich konserwacji, w szczególności z lat 80., natomiast w tych momentach, gdzie były ślady oryginalnych fragmentów wykonanych przez samego Wyspiańskiego - zostały uwypuklone. Pozostaje kwestia pewnego artyzmu wykonania, która może budzić pewne emocje - mówił Czarakcziew.

SKOZK ostatecznie postanowił, że zasięgnie jeszcze opinii specjalistów, którzy posiadają dużą wiedzę na temat polichromii Wyspiańskiego, a jeśli eksperci tak zdecydują - wprowadzone zostaną korekty.

Prace w kościele franciszkanów trwają od zeszłego roku, a mają się zakończyć 2022 roku. Przewidziany koszt to ok. 3,5 mln zł. Prace mają dofinansowanie przyznane przez SKOZK z Narodowego Funduszu Rewaloryzacji Zabytków Krakowa, a także z budżetu miasta Krakowa.

- Dzisiejsza komisja podkreśliła, że prace zostały wykonane zgodnie ze sztuką konserwatorską - mówił po posiedzeniu SKOZK u franciszkanów nadzorujący prace z ramienia zakonu o. Łukasz Brachaczek. Stwierdził, że każdy patrzący na te malowidła Wyspiańskiego może mieć swoje własne odczucia. Natomiast - jak stwierdził - spadł hejt na osoby ciężko pracujące nad tym, by konserwacja miała jak najlepszy efekt końcowy. Podkreślił, że ekipa konserwatorów została wyłoniona w przetargu na wykonawcę. - O co mogę prosić i o co proszę? Żeby uszanować tych wszystkich, którzy wykonali bardzo ciężką pracę i ta praca została dzisiaj dostrzeżona przez duże gremium osób, które tworzyło tę dodatkową komisję konserwatorską - zaapelował zakonnik.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska