Adam J. znał się na budowlance, więc znalazł zatrudnienie przy remoncie kamienicy przy Rynku Głównym 37 w Krakowie.
Zleceniodawca pozwał mu tam nocować i to był dobry adres. Adam J. zadomowił się w części budynku. Na noce wpadała do niego znajoma, w dzień przychodzili bezdomni zapoznani w pobliskiej Galerii Krakowskiej, którzy tam „wędkowali”. W ich żargonie to oznaczało żebranie paru groszy na piwo. Wśród nich byli także Daniel G. ps. Góral i Dariusz Ż. ps. Kojot.
Panowie raz zaczepili mieszkańca Warszawy Krzysztofa P., który po awanturze z żoną ruszył w Polskę. Był w Zakopanem, zjawił się w Krakowie, chętnie się podzielił wódką z Adamem J. oraz “Góralem” i “Kojotem”. Wszyscy wylądowali w kamienicy przy Rynku. Potem okazało się, że Krzysztofa P. ktoś zakatował i korzystał z jego karty bankomatowej. Po analizie dowodów Adam J. został oskarżony o zabójstwo mieszkańca stolicy i dokonanie na nim rozboju.
Sąd Okręgowy w Krakowie zmienił Adamowi J. kwalifikacje prawną czynu na łagodniejszą i wymierzył mu łączną karę 10 lat więzienia za rozbój i spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, które skutkowało śmiercią pokrzywdzonego Krzysztofa P. Ten wyrok nie jest prawomocny.
Przed laty Adam J. był skazany na 9 lat więzienia za próbę zabójstwa taksówkarza pod Krakowem. Kierowca cudem przeżył. Po odbyciu kary Adam J. sam zatrudnił sie jako taksówkarz w Krakowie i jeździł po mieście pod szyldem jednej z korporacji