Czytaj także:
- Relacja zaatakowanego policjanta. "Powiedział do mnie: nie wiesz, z kim zacząłeś"
- Atak nożem na ul. Lea - 31-latkowi grozi dożywocie [ZDJĘCIA PODEJRZANEGO]
Nie wiesz, z kim zacząłeś
Ten sobotni wieczór był chłodny, Krzysztof Strach włożył kurtkę. Szedł spotkać się z kolegą. Ta kurtka uratowała mu życie. Kiedy wracał ze spotkania, było tuż po dziewiątej wieczór. Ekspolicjant zorientował się, że nie ma papierosów. Niedaleko domu, przy ul. Lea, jest sklep monopolowy, czynny także w weekendy. Wszedł do środka, było pusto, jeśli nie liczyć dwóch ekspedientek i niewysokiego, zarośniętego mężczyzny, na oko koło 30-tki. To był Roman B. Właśnie płacił kartą za zakupy.
- Coś było nie tak z tą kartą, była fałszywa, czy nieważna, już nie pamiętam. Pamiętam, że gość strasznie wyzywał sprzedawczynie. Był agresywny, chociaż widziałem, że trzeźwy - opisuje Krzysztof Strach. Były policjant - potężny, wysoki mężczyzna powiedział mu, by się uspokoił. I wyszedł. Mężczyzna posłuchał. Ale kiedy Strach wyszedł z zakupami ze sklepu, znowu go zobaczył.
- Powiedział: nie wiesz, z kim zacząłeś. I rzucił się na mnie z nożem - opowiada Strach. Uderzył ekspolicjanta w bok, doszło do szarpaniny obu mężczyzn.
- W końcu wyrwałem mu nóż. Wtedy on uciekł w stronę auta, a ja za nim. Widzę, że on grzebie w bagażniku. Wyciągnął stamtąd metalowy pręt i jakiś ni to kindżał, ni to maczetę. Chciałem go zatrzymać i dostałem tym prętem w głowę. Potem chciał dołożyć mi maczetą, więc zasłoniłem się ręką. Szamotaliśmy się. Maczetę też mu w końcu zabrałem, a on zaczął uciekać w stronę ul. Armii Krajowej - dodaje. Romana B. gonili ochroniarze, których wezwały ekspedientki ze sklepu. Nie wywinął się. Krzysztof Strach trafił do szpitala, gdzie zaszyli mu bok, rękę i głowę. Już z niego wyszedł.
Slalom po sadzie
- Ból trochę mi dokucza, ale powiedzieli, że będę żył - mówi były policjant. Tylko przez tę ranę boku to ani kichnąć, ani nosa wydmuchać porządnie nie można. Przepona wtedy pracuje i ból jest bardziej dokuczliwy.
- A bo to pierwszy raz - włącza się jego żona, Ewa. - Mało to razy się potłukłeś? - przypomina. Kilka lat temu Strach leżał z gorączką w domu, na zwolnieniu. Zobaczył przez okno, że na parkingu ktoś szyby wybija w autach. Inny by pewnie zadzwonił po... No, ale przecież on jest policja! Wyskoczył, przytrzymał sprawcę i oddał w ręce kolegów.
Albo wtedy, gdy chciał zatrzymać kierowcę do kontroli. Gonił go autem, wyskoczył z niego, a gość ze swojego i uciekał. Chwycił go... i przytrzymał, tylko jakoś tak źle stanął, że kostkę zwichnął. Innego razu był pościg pod Wieliczką.
- Mieliśmy łapać pijanych kierowców. Słyszymy w policyjnym radiu, że jeden im uciekł. Goniliśmy go autem, przez sad slalomem, a potem po ulicy. Była obawa co się może stać, bo była godzina 18, tu jakiś piesek przebiegł, tam przemknęło dziecko, a oni, ścigany i policja, przez wieś pędzili obok siebie.
- Tamten kierowca chyba naoglądał się amerykańskich filmów, bo gdy zrównaliśmy się ze sobą autami, to chciał mnie zepchnąć z jezdni. Efekt był taki, że sam wylądował w rowie - przypomina sobie Strach. Niby zwykła praca w drogówce, ale...
- Ja za każdym razem, kiedy mąż szedł do pracy, zastanawiałam się, czy wróci w jednym kawałku - nie kryje Ewa Strach. U nóg siedzi jej kot Norman, elegancki dachowiec o wielkich oczach. W drzwiach miga rudy kudłaty kot Czesio. Normana ktoś po prostu wyrzucił, Czesio został znaleziony za pośrednictwem internetu. Pani Ewa z mężem lubią koty.
Eskortował papieża
Oba zwierzaki ciekawie zaglądają, gdy przeglądamy zdjęcia ze służby w drogówce. Strach prawie na wszystkich jest na motorze albo obok motoru. Od małego, kiedy jeździł motorynką, a potem emzetką, fascynował się tymi maszynami. Szkolił się z policjantami w jeździe terenowej we Francji.
- A kiedy przyjeżdżał Jan Paweł II, mąż dwa razy prowadził ekskortę honorową przez miasto - chwali się pani Ewa.
- To był taki miły przerywnik w służbie - wspomina Krzysztof Strach. Eskortował też królową Elżbietę, Henry'ego Kissingera, polskich prezydentów. Razem z kolegami grał też w filmach - "Vinci" (ten po lewej, gdy eskortują słynny obraz, to on. Nie widać twarzy, bo ma kask). Brał też udział w obu filmach o papieżu - dokumentalnym z Jonem Voigtem i fabularnym z Piotrem Adamczykiem. Twierdzi jednak, że nie żal mu było odchodzić z policji. Chciał odpocząć. Teraz też jeździ jako wolontariusz podczas zbiórek dla stowarzyszenia "Emaus" (jest jego członkiem). Ma w sumie spokojne życie. Tak było do soboty. Dlaczego rzucił się za bandytą z nożem?
- Nie wiem. Po prostu myślę, że przestępca nie powinien uciec i tyle - podkreśla. Dzwonek do drzwi. Staje w nich młoda dziewczyna, studentka. - Wszystko widziałam, wtedy w sobotę. I... chciałam panu podziękować - mówi wręczając emerytowi bombonierkę i bukiet kwiatów.
- Pierwszy raz w życiu kobieta daje mi kwiaty. Grunt, że nie pośmiertnie - kwituje Krzysztof Strach.
Źródło: TTV, TVN24
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+