18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ksiądz z Indonezji świetnie się czuje w góralskiej wiosce

Tomasz Mateusiak
- Mój przyjazd był dla parafian wielkim wydarzeniem - mówi dobrą polszczyzną ksiądz Grzegorz.
- Mój przyjazd był dla parafian wielkim wydarzeniem - mówi dobrą polszczyzną ksiądz Grzegorz. fot. Wojciech Matusik
Dzięki proboszczowi, który był misjonarzem w Afryce, i wikaremu z Indonezji mała tatrzańska wioska staje się multikulturowym centrum duchowym Kościoła na Podhalu - pisze Tomasz Mateusiak.

Niedziela. Ładny, drewniany kościół wypełnia tłum wiernych. W świątyni stojącej w górskiej wiosce mieszają się ze sobą miejscowi i turyści. Rozlega się dzwonek na początek mszy św. Przed ołtarz wychodzi ksiądz o bardzo ciemnej karnacji. Zaczyna modlitwę.
Brzegi to wioska leżąca na granicy Podhala i Spisza. Polski i Słowacji. Podhala i... Tatr. Miejscowość tak mała, że wielu górali nie potrafi jej nawet wskazać na mapie.

Zresztą czy jest się czemu dziwić, co ich tu miało przyciągać? Leżąca na granicy Tatrzańskiego Parku Narodowego miejscowość (schronisko w Morskim Oku to administracyjnie jej część ) zachwyca turystów krajobrazami (wakacyjny dom ma tu m.in. Michał Żebrowski), ale dla autochtonów, którzy z piękną przyrodą obcują od dziecka, takie atrakcje to żadna nowość.

Przyjeżdżają dla księdza
- Mówiąc wprost dla wielu Brzegi to dziura - mówi Dawid Kulesza, młody mieszkaniec Gronkowa, którego spotykamy przed wejściem do kościoła w Brzegach. - Nie chcę nikogo obrazić, ale jak inaczej nazwać wieś, gdzie oprócz kilkudziesięciu domów, trzech sklepów, szkoły, remizy i kościoła nie ma niczego? Nigdy bym tu nie przyjechał gdyby nie fakt, że mają tego księdza...
Kazania głoszone przez tak "innego" kapłana to atrakcja i nowość.

Brzegowska atrakcja to ojciec Georgius Atulolon, 42- letni duchowny ze Zgromadzenia Słowa Bożego, zwanego werbistami, urodzony w Indonezji. Na Podhale skierowano go przed rokiem. W parafii w Brzegach pomaga proboszczowi o. Stanisławowi Zyśkowi.

To było wydarzenie
- Mój przyjazd był dla parafian wielkim wydarzeniem - mówi dobrą polszczyzną ksiądz Grzegorz (tak zwracają się tu do niego). - Czy powinniśmy się jednak temu dziwić? W małych miejscowościach nowy ksiądz zawsze jest sporym przeżyciem. A gdy "nowy" ma na dodatek inny kolor skóry... Na szczęście ludzie przyjęli mnie do swojego grona.

Ksiądz Atulolon przyjechał do Polski 13 lat temu. Nieopierzony jeszcze duchowny, który słabo władał polskim, zaczął pracować z trudną młodzieżą w ośrodku w Białymstoku.

- Doskonale wiem, co o. Grzegorz musiał wtedy czuć - tłumaczy o. Stanisław Zyśk, w Brzegach od 6 lat. Wcześniej przez 15 na misji w Zambii. - Byłem proboszczem wielkiej parafii w Livingstone. Miałem pod swoimi skrzydłami ludzi pochodzących z 72 plemion, do tego kilka rodzin europejskich i azajatyckich. To wyzwanie przekonać ich do siebie, tak by zostać pasterzem całej wspólnoty, a nie tylko przewodnikiem jednej z grup.

Zdaniem proboszcza sposobem jest otwartość na innych. - Tak ja w Afryce, jak i Grzegorz w Polsce nigdy nie czekaliśmy na to, by to ludzie wyszli do nas, tylko sami robiliśmy pierwszy krok w ich stronę. Trzeba podejść do pojedynczego człowieka, zapytać go, jak się czuje i jakie go dręczą problemy. To zbliża - mówi.

- I ja tak właśnie robię - mówi ksiądz z Indonezji. - To dlatego szybko złapałem kontakt z dzieciakami w Białymstoku, a później z parafianami w Rybniku, gdzie też pracowałem. Teraz dobrze mi się żyje wśród górali. Spełniam się w pracy duszpasterza - dodaje.

Zaraz po święceniach swoją przyszłość wyobrażał sobie trochę inaczej. Zaraz po nowicjacie poprosił przełożonego ze zgromadzenia, by wysłał go do pracy w Japonii, Rosji lub Ameryce.

Młody ksiądz dostał jednak ofertę wyjazdu do Polski. Powiedziano mu, że to kraj leżący blisko Rosji i za jakiś czas zapewne będzie mógł tam pojechać.

Ostatecznie tam nie trafił, tak samo nie spełniły się zamiary misji w Stanach Zjednoczonych. Ale za to po latach ksiądz dostał od losu szansę pracy z "Amerykanami". Górale, którzy przez lata żyli w USA, są w Brzegach...

Doradzi, nie zruga
- Co sądzę o naszym nowym księdzu? Dobry człowiek - uważa Michalina Rzepka z Brzegów. - Mówi wspaniałe kazania. A że ma inny kolor skóry?... To nie przeszkadza. Czasem myślę sobie nawet, że to może być zaletą, bo ma inne spojrzenie na nas. Podobnie jak proboszcz. To Polak, a jednak nieco inny. Niepodobny do księży, którzy tu byli przed nim...

Podobnie mówi Andrzej, rolnik z Brzegów. - Zmieniło się na dobre. Był tu kiedyś, paręnaście lat temu, proboszcz, który traktował ludzi z góry, tak po kapralsku. Rugał, wypominał. Potrafił publicznie, po nazwisku, na kazaniu przewiny wytknąć. Obecny proboszcz to złoty człowiek. On dba o kościół i ludzi, a my dbamy o niego. Wikary z Indonezji jest identyczny. Doradzi, a nie zruga. Pomoże, a nie wyśmieje - mówi.

- A ja tam naszego księdza "z importu" lubię za co innego - dodaje Jan Bafia, brzegowianin z dziada pradziada. - Lubię się u niego spowiadać. Nie trzyma człowieka długo w konfesjonale, daje mądre nauki i znośne pokuty. Gdy pierwszy raz się u niego spowiadałem, myślałem, że może dzieje się tak, bo on nie bardzo rozumie co się do niego mówi...

Co urzekło księdza Atulolona w Brzegach?- To, że katolicy mogą się naprawdę sporo nauczyć od górali - mówi. - Tutejsza wiara to nie jest tylko chodzenie co niedzielę do kościoła, żeby "odbębnić" obowiązek i wrócić do domu. O nie, ci ludzie naprawdę angażują się w życie swojej wspólnoty i biorą za nią odpowiedzialność.

- Sami przychodzą sprzątać kościół i są z tego dumni. Z pomalowaniem przykościelnego płotu, skoszeniem trawy czy naprawami na plebanii też nie ma problemu - wylicza ksiądz Grzegorz . - W trakcie nabożeństw tutejsi służą do mszy, przynoszą dary ołtarza, no i pięknie grają na ludowych instrumentach.

Żywa wspólnota
- Mnie to cieszy, bo do tego zdążyłem przywyknąć przez 15 lat posługi w Afryce - mówi proboszcz Zyśk. - Tam ludzie są zaangażowani, tworzą Kościół, który jest żywą wspólnotą. Pamiętam jak Zambijczycy sami przynosili mi ubrania, bym miał w czym chodzić lub dostarczali na plebanię ziemniaki, ryż czy mąkę. Nie prosiłem, a i tak to robili. Tu, na Podhalu, do takich sytuacji nie musi dochodzić, ale i tak górale w kwestii przeżywania wiary przypominają mi mieszkańców Afryki.

Ksiądz Grzegorz śmieje się na pytanie, czy czuje się już góralem. - Na to jest chyba jest za wcześnie - mówi. - Ale czuję się dobrze. Nie wyobrażam sobie, że stąd wyjadę. O tym zdecydują przełożeni. Jeśli będę mógł zostać w Polsce, to chciałbym na Podhalu. Ludzie są tolerancyjni, otwarci. Nigdy nie zostałem obrażony z powodu swego pochodzenia. Wręcz przeciwnie. Są ludzie, którzy prosząc o ślub zaznaczają, że chcą, bym ja go udzielił.

Dzięki księżom z międzynarodową przeszłością Brzegi, niegdyś wyizolowane, bo trudno było do nich dojechać, w ostatnich latach stają się multikulturowym centrum Kościoła. Małą wioskę u stóp Tatr odwiedzili ostatnio księża i siostry zakonne z Zambii, Kenii, Wietnamu, Indii, Togo, Kongo i Argentyny. Odprawiali msze i spotykali się z brzegowianami.

- I jak tu się nie dziwić, że przy takiej mieszance ktoś jest jeszcze zdumiony, że księdza Grzesia traktujemy jak jednego z nas - śmieją się mieszkańcy Brzegów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska