https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Księgarnia "Kurant" zniknie z Rynku Głównego w Krakowie. Dlaczego? Powody wyjawia właścicielka Maria Mirota-Cofur. "To całe moje życie"

Anna Piątkowska
Maria Mirota-Cofur od 32 lat prowadzi księgarnię muzyczną "Kurant" na Rynku Głównym, ale z tym miejscem związana jest niemal pół wieku
Maria Mirota-Cofur od 32 lat prowadzi księgarnię muzyczną "Kurant" na Rynku Głównym, ale z tym miejscem związana jest niemal pół wieku Wojciech Matusik
Z kulturalnej mapy Krakowa zniknie wkrótce kolejne miejsce, o którym bez przesady można powiedzieć "kultowe". To księgarnia muzyczna "Kurant". Prawa rynku i biznesu nie biorą pod uwagę takich aspektów jak legendarna atmosfera miejsca. - Musiałby się zdarzyć cud - mówi Maria Mirota-Cofur, która od 32 lat prowadzi to niezwykłe miejsce.

Kurant - jedna z najbardziej znanych krakowskich księgarni

Kilka dni temu pożegnała się Pani w mediach społecznościowych z bywalcami księgarni „Kurant”. Czy sprawa jest już przesądzona?
Bardzo chciałabym, żeby nie była przesądzona, ale musiałby się zdarzyć cud. Księgarnia „Kurant” będzie otwarta tylko do końca października. Potem mamy jeszcze dwa tygodnie na spakowanie się i opuszczenie tego miejsca. Zaczęliśmy już wyprzedaże nut, książek, płyt, w październiku odbędą się ostatnie koncerty – będzie ich wiele, ponieważ chcemy się wywiązać z podjętych zobowiązań. Wciąż można kupić u nas obrazy głównie krakowskich artystów po ASP. No i jeszcze przez te kilka tygodni zapraszamy na „kurantową” kawę.

O tym, że „Kurant” ma kłopoty pisaliśmy w grudniu ubiegłego roku. Jak przez ten czas funkcjonowała księgarnia?
Kiedy w ubiegłym roku dostaliśmy od Arcybractwa Miłosierdzia, które jest właścicielem kamienicy, informację o podwyższeniu czynszu, wiedziałam, że nie będziemy w stanie zapłacić takiej kwoty, jakiej od nas oczekiwano. Już to, co płacimy teraz – 20 tys. netto miesięcznie – jest dla takiej działalności jak nasza ogromnym wyzwaniem. Sprzedajemy książki, płyty, kawę, ciastka, a przy 100-procentowej podwyżce czynszu, bo o takiej kwocie była mowa, nie będziemy w stanie na niego zarobić. Zastanawiałam się, co mogłabym zrobić, żeby ocalić to miejsce i wpadłam na pomysł, by zwrócić się po przyjacielsku do dyrektora wydawnictwa muzycznego PWM z pytaniem, czy nie zechciałby nam pomóc. Współpracuję z PWM-em od początku. mają podobny profil. Wyobrażałam sobie to tak, że moglibyśmy działać na zasadzie partnerskiej - wspólnie dzielić przestrzeń wynajętą od Arcybractwa i dzielić też czynsz. Odbyło się nawet spotkanie z udziałem przedstawicieli Arcybractwa, dyrektora PWM i moim, w rozmowy włączyło się także miasto.

Wyglądało na to, że wszystko zmierza w dobrym kierunku. PWM miał się przygotować do tej współpracy, a do tego czasu Arcybractwo przedłużało nam co miesiąc umowę na kolejny miesiąc - dzięki wstawiennictwu dyrektora PWM Daniela Cichego, ponieważ od pewnego czasu ksiądz Łukasz Michalczewski, który reprezentuje Arcybractwo nie chciał już ze mną rozmawiać. Przestał nawet odbierać telefony po tym, jak w mediach ukazały się informacje o tym, że Arcybractwo chce podnieść nam czynsz.

Czemu zatem żegna się Pani?
Przed wakacjami dostałam umowę od PWM, wówczas okazało się, że partnerstwa w niej nie ma. Według tejże umowy mogłabym prowadzić to miejsce na zasadzie franczyzy, co oznacza, że nie miałabym żadnej decyzyjności jeśli chodzi o charakter miejsca, artystów, których chcę tu zapraszać, nawet naszą stronę internetową musiałabym zlikwidować. Takie warunki nijak się miały do wcześniejszych ustaleń.

Kurant i jego klimat odchodzą, ale muzyczna księgarnia zostanie

„Kurant” przechodzi zatem w ręce PWM?
Prawdopodobnie to miejsce będzie księgarnią muzyczną Państwowego Wydawnictwa Muzycznego. Wolałabym, żeby to oni przejęli ten lokal, kiedy my stąd odejdziemy. To gwarancja, że tego rodzaju działalność pozostanie na Rynku w Krakowie i że w miejscu, w którym od 45 lat mieści się księgarnia muzyczna nie powstanie sklep, jakich wiele w mieście. Wie pani, ile na Rynku pozostało miejsc z taką historią? Na palcach jednej ręki da się policzyć, dlatego w tej całej sytuacji, smutku, że to koniec, to pozytywny aspekt.

Skoro kwestią decydującą jeśli chodzi o tę lokalizację jest zaporowy czynsz, to może rozwiązaniem jest inne miejsce. Rozważała Pani taki scenariusz?
Taki scenariusz jest bardzo mało prawdopodobny. Żeby utrzymać się z tego rodzaju działalności kulturalnej musimy mieć dobrą lokalizację – nie mamy towaru, który się rozchodzi jak świeże bułeczki, więc żeby się utrzymać prowadzimy też kawiarnię z ogródkiem, w którym przysiadają turyści, którzy odwiedzają głownie ścisłe centrum Krakowa. Sprzedaż samych tylko książek, płyt i nut już dawno stała się nieopłacalna, ludzie nie od dziś kupują w internecie, a w czasie pandemii właściwie cała sprzedaż przeniosła się do internetu i to już się nie zmieniło. Mamy swoich stałych bywalców, którzy cenią to miejsce za jego wyjątkowy klimat, atmosferę i uważają za niezbędne, wpisujące się w kulturalny krajobraz Krakowa. Z wieloma z nich zdążyliśmy się zaprzyjaźnić, znamy się po imieniu. Ludzie wchodzący tu na chwilę, zostają na dłużej, wielokrotnie powracają. Trudno mi sobie wyobrazić, że księgarni „Kurant” nie będzie w tym miejscu, z którym jestem związana przez całe życie...

Czytała Pani komentarze pod pożegnalnym wpisem?
Tak i się popłakałam. Wiem, że ludzie lubią to miejsce, ale nie zdawałam sobie sprawy, że tak bardzo nas kochają. Nie sądziłam, że będzie taka reakcja. Ogromne emocje. Dostajemy mnóstwo wiadomości w mediach społecznościowych ze wsparciem, z pomysłami, jak można byłoby rozwiązać tę sytuację, wiadomości pełne niezgody na tę sytuację i mnóstwo bardzo, bardzo ciepłych słów. To wszystko jest bardzo miłe. Bardzo.

Prowadzimy księgę, do której każdy może się wpisać. Wśród znanych artystów widnieją w niej wpisy między innymi: Anny Polony, Andrzeja Sikorowskiego, Leszek Długosz jeszcze zdążył się wpisać, mnóstwo ciepłych słów. Mamy też księgę koncertów i wydarzeń, które się u nas odbywały.

Prowadzi Pani tę księgarnię przez 32 lata, nigdy wcześniej nie było problemów choćby z rosnącym czynszem?
Wiele razy zastanawiałam się co dalej będzie. Kiedy w latach jeszcze 80. przyszedł mecenas Chojnacki, by poinformować, że przejmuje kamienicę dla Arcybractwa, myślałam, że to koniec (pod nazwą "Kurant" księgarnia działała od 1992 roku, wcześniej przez 13 lat była tu Księgarnia Muzyczna Domu Książki - red.). Ale on od razu zaznaczył, że kamienica zmienia właściciela, ale ja tu pozostaję. Później wielokrotnie chciano mnie stąd wyrzucić, ale miałam dobrą umowę więc nie było to takie łatwe do zrealizowania. Bywały lepsze i gorsze okresy, ale zawsze jakoś sobie radziliśmy. Ale były też takie czasy, że ze sprzedaży książek, płyt można było żyć. Kiedy zaczynałam tu pracę, nie było czasu na chwilę odpoczynku, cały czas byli klienci. Tłumy. Schodziły ogromne ilości płyt i kaset. Nie przypuszczałbym wówczas, że dożyję czasów, kiedy będę wdzięczna, gdy klient kupi więcej niż jedną płytę. Sama księgarnia bez kawiarni już dawno by nie istniała. Jestem świadoma, że Arcybractwo ma lokal, który mógłby zarabiać więcej niż zarabia – biznes. Im więcej pieniędzy będą mieli, tym większej liczbie biednych pomogą…

Koniec krakowskiego Kuranta. "Ludzie cenią to miejsce za klimat"

Tylko czy wszystko trzeba przeliczać na pieniądze? Czy wszystko musi się opłacać? Kraków docenił Pani działalność, od prezydenta Jacka Majchrowskiego odebrała Pani w ubiegłym roku Odznakę Honoris Gratia za zasługi dla społeczności miasta. Były deklaracje włączenia się miasta w rozmowy z Arcybractwem. Wydaje się, że miasto powinno wspierać tę „krakowskość” Krakowa, zwłaszcza, że mamy takie literackie i muzyczne tradycje, a też z pozytywnym skutkiem udało się rozwiązać sytuację upadającej kawiarni Rio.
Jak wspominałam wcześniej miasto włączyło się w rozmowy z Arcybractwem, próbowało okazać nam w tej kwestii wsparcie, w rezultacie zakończyło się, kiedy stanęło na tym, że będziemy kontynuować dalsze ustalenia już z PWM. Liczyłam też na to, że może miasto mogłoby nam pomóc znaleźć nowe lokum, ale to nie jest takie proste - nie ma wolnych lokali, w których moglibyśmy kontynuować naszą działalność. Nie możemy przenieść księgarni, gdzieś, gdzie nie będzie miała klientów.

Mówi pani o biznesowej stronie, a mnie się wydaje, że wartość tego miejsca, którą należałoby ochronić to jest to coś nieprzekładalnego na pieniądze. Niedawno pisaliśmy, że kłopoty z opłaceniem czynszu ma Piwnica Pod Baranami – miejsce symbol tego miasta. Czy to nie jest właśnie ten słynny klimat Krakowa?
Być może odchodzi pokolenie, dla którego taka kultura, takie miejsca były ważne. Dziś liczy się coś innego. Myślę, że nas ludzie kochają za atmosferę – nie jesteśmy jak pierwsza lepsza księgarnia, do której się wchodzi po książkę, ani jak sieciowa kawiarnia, gdzie jest się anonimowym.

Ludzie cenią to miejsce za klimat. Wiedzą, że kiedy do nas przychodzą nie są zwykłymi klientami, wiemy, kto jaką kawę pije, przy którym stoliku siada. Teraz mówią nam nawet, że będą się składać na nasz czynsz, żebyśmy tylko byli. To ujmujące, ale wolelibyśmy to my być dla nich. Pewnie wielu zasmuci nasze zniknięcie, ale tyle już zniknęło miejsc i ludzi, bez których nie wyobrażaliśmy sobie życia, że przywykną i do tej zmiany. Takie jest życie.

Krakowska księgarnia pełna artystów

Jeśli to miejsce przejmie PWM jakiś rodzaj kontynuacji będzie, a czego poza nazwą „Kurant” nie będzie?
Nas! Może nie brzmi to skromnie, ale my naprawdę wkładamy w to miejsce całe serce. Jeśli przejmie to miejsce PWM z pewnością zrobi tu piękny i ekskluzywny salon muzyczny, czy będą tu tacy pasjonaci jak my? Życzę.

Często Pani słyszy od klientów, że szukali wszędzie i nie było, a w „Kurancie” znaleźli?
Często. Dlatego ludzie do nas wracają i nie mam na myśli tylko krakowian. Mamy zaprzyjaźnionych klientów z Warszawy, z Głogowa, ze Szczecina, z Gliwic, z Łodzi, z Katowic... z całej Polski, a nawet z zagranicy. Wciąż do nas wracają...

Co będzie Pani robiła kiedy zamknie księgarnię?
Pójdę na emeryturę.

I co będzie Pani robiła na emeryturze?
Pewnie zwariuję. Pracuję tu od 45 lat, zaczęłam w lipcu 1979 roku. Dziś to nie do pomyślenia, ale to moje jedyne miejsce pracy. Najpierw przez 13 lat w Domu Książki, a od 32 lata prowadzę własną księgarnię „Kurant”. Może trudno to sobie wyobrazić, ale ja nawet na urlop nie chciałam chodzić. Kiedyś nie było tak łatwo wyjechać tu czy tam na wakacje, na wsi skąd pochodzę nic ciekawego latem się nie działo – wolałam przychodzić do pracy. Potem praca na własnym też bez końca. Ale ja to lubię. To moje życie. Trudno to też nazwać pracą, ponieważ ja tu wokół mam przyjaciół, znajomych. Lubię ludzi, dlatego często się dosiadam do stolików, z tym porozmawiam, z tamtym. Tak się nawiązują znajomości, a jak się jest tak długo jak księgarnia „Kurant” to te znajomości zdążą się przerodzić w przyjaźnie. Staram się dbać o to, żeby każdy poczuł się tutaj jak w domu.

Odwiedza nas grono wiernych krakowskich artystów – muzyków, malarzy, ludzi kultury, melomanów, młodych początkujących artystów po szkołach muzycznych czy ASP. Organizujemy liczne koncerty i dla tych znanych, ale i tych, którzy dopiero rozwijają swoje skrzydła. Od kilku lat co tydzień odbywają się tu tzw. spotkania czwartkowe, które zainicjował Pan Jan Poprawa z Panem Andrzejem Zaryckim i ściągają do towarzystwa całą plejadę poetów i pisarzy. Nawet nie wiem, czy oni wiedzą, że to już koniec...

od 12 lat
Wideo
Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska