https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Łabowa Górna: nie ma srodków na usuwanie skutków powodzi

Stanisław Śmierciak
W Łabowej naprawę uszkodzonych przez powódź brzegów Kamienicy i przyczółków mostu musi wykonać samorząd gminy
W Łabowej naprawę uszkodzonych przez powódź brzegów Kamienicy i przyczółków mostu musi wykonać samorząd gminy Stanisław Śmierciak
W Łabowej Górnej, na tak zwanym starodrożu, Kamienica podmyła brzeg i zniszczyła lokalną, ale bardzo ważną szosę.

Odbudowa samej drogi ma kosztować gminę 180 tys. zł. Umocnienie brzegu może pochłonąć nawet 500 tys. zł. Te prace powinien wykonać Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej w Nowym Sączu, który jednak nie ma ani grosza.

- Chcąc naprawić drogę, gmina musi uzuskać pozwolenie wodno -prawne, które opiniuje między innymi Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej - tłumaczy Marek Janczak, wójt gminy Łabowa. - Swą zgodę obwarowuje on klauzulą, że to gmina ma wykonać (czyli sfinansować), wszelkie prace związane z umocnieniem brzegu rzeki.

Sytuacja z Łabowej nie jest wyjątkiem. Tak jest we wszystkich przypadkach, gdy gmina lub powiat chcą naprawić swe drogi biegnące w pobliżu rzeki lub potoku. Rzecz w tym, że gminy nie mają prawa wydawać pieniędzy na prowadzenie robót na cudzym terenie, a rzeki i potoki są w administracji Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej, czyli instytucji rządowej.

Sfinansowanie przez gminę robót rzecznych jest traktowane przez Regionalną Izbę Obrachunkową jako naruszenie dyscypliny budżetowej. Za takie postępowanie wójt lub burmistrz karany jest grzywną w wysokości trzykrotnych poborów.

- Gmina jest zmuszona do naprawienia drogi, bo mieszkańcy muszą mieć dojazd do domów i pól - tłumaczy wójt Janczak. - Trzeba więc szukać kruczków prawnych. Jedną z możliwości jest zawieranie porozumień pomiędzy gminą a RZGW w sprawie wspólnej realizacji danego zadania. Konia z rzędem jednak temu, kto zrozumie na czym owa wspólnota polega, skoro wszystko płaci i wykonuje gmina.

Kazimierz Hotloś, wicedyrektor małopolskiego Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej , rezydujący w Nowym Sączu jako szef Zarządu Zlewni Dolnego Dunajca wyznaje, że na utrzymanie rzek i potoków miał w 2008 r. 40 tys. zł, a w 2009 r, przynajmniej do tej pory, ani grosza. Odpowiada zaś za cieki wodne na obszarze 3,5 tys. km kwadratowych w 44 gminach.

- By sprostać najpilniejszym zadaniom, trzeba przynajmniej pół miliarda złotych - ujawnia Kazimierz Hotloś. - Pieniądze na usuwanie skutków powodzi otrzymują jednak gminy, a nie my.
Adam Czerwiński, dyrektor Powiatowego Zarządu Dróg w Nowym Sączu ma taki sam "brzegowy" problem jak wójtowie oraz burmistrzowie. Mówi, że przyzwoite zabezpieczenie brzegów potoków i rzek, wzdłuż których biegną drogi powiatowe zniszczone przez powódź, wymaga nakładów sięgających kilkudziesięciu milionów złotych. Powiat takiej kasy nie ma.

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska