Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lech - Wisła. Wiślacy chcieli popsuć imprezę Lechowi. Nie udało się [ZDJĘCIA]

jkl
Lech - Wisła 0:0.
Lech - Wisła 0:0. fot. Adrian Wykrota
Lech Poznań zremisował z Wisłą Kraków 0:0. Wisła zagrała ambitnie w Poznaniu i Lech do ostatnich sekund musiał drżeć o mistrzostwo Polski. Po meczu Łukasz Garguła dowiedział się w szatni od prezesa Gaszyńskiego, że więcej w Wiśle nie zagra.

Lech Poznań - Wisła Kraków 0:0

Lech: Gostomski 5 - Kędziora 6, Arajuuri 6 (50 Kadar), Kamiński 5, Douglas 5 - Linetty 6, Trałka 7 - Kownacki 5 (79 Formella), Hamalainen 6 (88 Jevtić), Pawłowski 6 - Sadajew 6.

Wisła: Buchalik 6 - Jović 5, Głowacki 7, Guzmics 6, Burliga 5 - Jankowski 5, Stjepanović 5 (73 Garguła) - Boguski 5 (65 Barrientos), Stilić 5 (86 Stępiński), Guerrier 5 - Brożek 5.

Kartki: Arajuuri (Lech), Guzmics, Burliga (Wisła)

Sędziowali: Szymon Marciniak (Płock) oraz Paweł Sokolnicki (Płock) i Tomasz Listkiewicz (Warszawa).

Widzów: 41 556.

Piłkarze Wisły Kraków mocno napędzili strachu Lechowi Poznań, który jednak ostatecznie dotarł do mety sezonu 2014/2015 jako lider ekstraklasy i po raz siódmy w historii został mistrzem Polski. - Chcieliśmy popsuć tę imprezę - nie krył po meczu trener Wisły Kazimierz Moskal.

Jego podopiecznym się to finalnie nie udało, ale po bezbramkowym remisie z Poznania wyjechali z jednym punktem, który był dla Wisły nagrodą za pełną poświęcenia walkę do ostatnich sekund. Szkoda tylko, że tak zdeterminowanej drużyny nie widzieliśmy kilka dni temu, gdy ze Śląskiem walczyła o czwarte miejsce w tabeli.

Poznań szykował się na mistrzostwo Polski już na wiele godzin przed pierwszym gwizdkiem Szymona Marciniaka. W kierunku stadionu przy ul. Bułgarskiej zmierzały prawdziwe tłumy kibiców. Nikt nie dopuszczał tutaj myśli, że wiślacy pokrzyżują plany mistrzowskiej fety.

Tak samo podeszli do sprawy piłkarze Lecha, którzy rzucili się na Wisłę od pierwszego gwizdka sędziego. Impetu poznaniaków nie osłabiło nawet przerwanie meczu na ponad minutę pod odpaleniu rac przez miejscowych kibiców. Wiślacy byli w sporych opałach, ale walczyli ofiarnie. Nie można im było odmówić zaangażowania, choć momentami defensywa "Białej Gwiazdy" trzeszczała w szwach. Lech naciskał, strzelali m.in. Szymon Pawłowski i Dawid Kownacki. Bez efektu.

Wisła przetrzymała pierwsze 15-20 minut i zaczęła grać nieco odważniej, a przede wszystkim dłużej utrzymywać się przy piłce. Krakowianie próbowali też zaskoczyć gospodarzy jakąś szybką kontrą, ale niewiele z tych ataków wychodziło. Choć gdyby w doliczonym czasie gry pierwszej połowy Paweł Brożek po podaniu Semira Stilicia strzelał bez przyjęcia, to być może krakowianie prowadziliby do przerwy, a tak napastnika Wisły zdołał w ostatniej chwili zablokować Paulus Arajuuri.

Druga połowa rozpoczęła się od mocnego uderzenia, a raczej zderzenia. Do piłki wyskoczyli Tomasz Kędziora i Wilde-Donald Guerrier, żaden nie odpuścił i po chwili leżeli na boisku trzymając się za głowy. Na szczęście nic poważnego się nie stało. Boisko dosłownie chwilę później musiał natomiast opuścić Arajuuri, który bez kontaktu z przeciwnikiem nabawił się kontuzji.

W tę drugą część lepiej weszła Wisła. W 51 min po akcji Guerriera w pole karne wpadł Brożek, ale jego strzał z ostrego kąta obronił Maciej Gostomski. W kolejnych minutach poznaniacy sprawiali wrażenie, jakby nie wiedzieli, co mają grać - czy bronić remisu, który dawał im mistrzostwo Polski czy jednak iść po zwycięstwo. Mnożyły się błędy gospodarzy, a wiślacy nie mieli zamiaru oddawać pola. Mieliśmy zatem cios za cios, akcję za akcję.

Więcej sytuacji stwarzali jednak miejscowi. W 60 min "Kolejorz" miał idealną okazję na objęcie prowadzenia, ale Dawid Kownacki nie trafił w bramkę. W 64 min zza pola karnego uderzył Zaur Sadajew, jednak Michał Buchalik spokojnie złapał piłkę. Gospodarze grali bardzo nerwowo. Tak jak w 73 min, gdy akcję wyprowadził Karol Linetty, lecz fatalnie podał do Kaspera Hamalainena.

Im bliżej było końca meczu, tym nerwy gospodarzy były wystawiane na coraz większą próbę. Wisła wcale nie miała bowiem zamiaru pilnować remisu. W końcówce to ona zaatakowała już nieco rozpaczliwie broniącego się Lecha. Jeszcze w ostatniej minucie doliczonego czasu gry swoją szansę miał Łukasz Burliga, ale gola nie było.

Po chwili sędzia zakończył mecz, a na stadionie Lecha zapanowało prawdziwe święto.

Wiślacy tymczasem szybko zbiegli do szatni. Oni na pewno tym meczem zasłużyli na szacunek. Nie odpuścili Lechowi i pokazali sportową postawę.

Szkoda zatem, że już po ostatnim gwizdku doszło do zgrzytu w szatni "Białej Gwiazdy". Wkroczył do niej prezes Robert Gaszyński i poprosił na rozmowę Łukasza Gargułę. Po chwili poinformował piłkarza, że właśnie rozegrał swój ostatni mecz w Wiśle, bo "Biała Gwiazda" nie przedłuży z nim kontraktu. Oczywiście, klub ma pełne prawo do takiej decyzji, ale już forma, w jakiej podziękowano za grę piłkarzowi, który przez sześć lat grał w Wiśle, pozostawia po sobie mocny niesmak.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska