Błyskawiczny spadek w tabeli jest wynikiem serii trzech porażek, w dodatku poniesionych w takich samych rozmiarach, najpierw w Zagórzu, potem na własnym boisku z Tempem Białka i ostatnio w Żarkach, na terenie beniaminka. - Żartujemy w klubie, że kierunkowy na Łęki to „15” - tymi słowami Grzegorz Bogdan trener Soły, nawiązał do porażek poniesionych w rozmiarach 1:5. - Wydawało się, że pierwsze dwa mecze pokazały, iż odrodziliśmy się z popiołów. Sugerowały to dwa mecze u siebie; wygrany z Paszkówką 6:1 i remis ze Skawą Wadowice 1:1. Cóż, rzeczywistość okazała się bardziej brutalna.
Soła latem doznała największych ubytków kadrowych. Do Nowej Wsi odeszli bracia Kamil i Adam Żmudowie. Ten pierwszy był grającym trenerem. - To byli zawodnicy stanowiący o obliczu zespołu _– podkreśla Bogdan – _Poza tym, Krzysiek Handy leczy kontuzję, a młodzieżowiec Konrad Handzlik poszedł do Unii. Nie ma też Kacpra Górkiewicza, który także obrał kurs na Nową Wieś. Braki uzupełniliśmy młodzieżą, która musi okrzepnąć w dorosłej piłce. Być może pierwsze dwa mecze uśpiły czujność młodych zawodników.
Jedynym doświadczonym graczem, który przyszedł z Nowej Wsi, jest Krzysztof Pawlusiak.
Trener podkreśla, że jesień przeznacza na szkolenie. Drużynie brakuje skuteczności. Na dowód przywołuje potyczkę z Białką, kiedy przy stanie 0:3 Soła mogła nawet odwrócić losy meczu. - Zabrakło spokoju przed bramką. Doświadczenia nie zdobywa się z dnia na dzień. Gramy tymi, których mamy i walczymy na tyle, na ile potrafimy – podkreśla Bogdan.