Polskie zmagania w hali „Ataköy Atletizm Salonu” rozpoczął Mateusz Borkowski, który jeszcze kilkadziesiąt minut przed startem miał o czym myśleć… Otóż w swojej serii miał rywalizować z naprawdę klasowymi milerami - Hiszpanem Saulem Ordonezem czy Markiem Englishem z Irlandii (do półfinału awansowało po dwóch najlepszych z serii plus dwóch z czasami). Ku zmartwieniu Wyspiarzy, English musiał wycofać się z rywalizacji z powodu choroby.
Polak uzyskał czas 1:49.88, a najszybszy w eliminacjach był znany i doświadczony Bośniak Amel Tuka (1:47.22).
Międzyczasy Borkowskiego - 200 m: 27.96; 400 m: 57.15, 600 m: 1:23.35.
- Nie będę sam sobie stwarzał presji medalowej. Myślę, żeby z jak najlepszej strony pokazać się w półfinale. To nie jest tak, że jeden bieg mi dziś wyszedł i od razu wieszamy medal na szyi. W Toruniu dwa lata temu przystępowałem do zawodów z piętnastym wynikiem i skończyło się srebrem. Tutaj też mam 15-16. czas zgłoszenia, a już jestem w "dwunastce". Na imprezie docelowej nie "biega" wielka forma, ale liczy się taktyka i mocna głowa. Bieżnia w Stambule położona na deskach fajnie oddaje. Przypomina mi tę w Toruniu. Jest coś pod butem, więc mam nadzieję, że to wykorzystam. Ze mną w serii biegał Hiszpan, który tu przyjechał z wynikiem 1.45,50 i był ostatni. Nawet nie wszedł do półfinału. Takie są mistrzostwa. Spodziewałem się tego - stwierdził Borkowski
Sensacjami eliminacji na 800 metrów panów była porażka lidera europejskich tabel, Belga Tibo De Smeta (dopiero trzeci w swojej serii z czasem 1:48.43) i wspomnianego Ordoneza, którzy nie awansowali do półfinału (ledwie czwarty - 1:51.72).

Michał Rozmys był drugi w swojej serii biegu na dystansie 1500 metrów z czasem 3:43.97.
- Z każdym dniem ta forma musi rosnąć, od mistrzostw Polski się trochę pochorowałem, miałem zapalenie zatok. Przepracowałem cały okres w 100%, trener zakładał, że przyjeżdżam tutaj po medal i zamierzam po niego jutro sięgnąć - wyjaśnił Rozmys
Historyczna kula
Eliminacje pchnięcia kulą wygrał urodzony w Kapsztadzie, Włoch Zane Weir (21.46 m). Zmagania w Stambule okazały się historyczne - trzy czołowe wyniki (ponadto Chorwat Filip Mihajlević - 21.20 m i Leonardo Fabbri z Włoch - 21.17 m) to najlepsze pchnięcia w historii eliminacji kuli na HME (dotychczas 21.16 m Niemca Davida Storla w 2017 roku).
Ponadto Weir ustanowił także najlepszy wynik europejskiego kulomiota w eliminacjach dowolnych zawodów halowych w historii (wcześniej 21.43 m Storla w HMŚ w 2012 roku).

- Choroba zabrała wszystko, co było. Trzy dni leżenia z gorączką odebrały kompletnie siły. Chyba na zgrupowaniu złapałem jakiegoś wirusa albo jak byłem dwa dni w domu. Dzisiaj i tak dobrze wyglądam, bo wczoraj i przedwczoraj była tragedia. Gdybym wiedział, że będzie mnie tak długo trzymać, to nawet bym nie leciał. Choroba zaczęła się jednak dzień przed wylotem, więc nie miałem pola manewru. Ręka mnie boli cały czas i zawsze będzie boleć. To nie to jest problemem. W ostatnich tygodniach forma rosła. Nawet na treningach było dobrze. Przełomowy start był w Spale. Na mistrzostwach Polski w Toruniu wiedziałem już, jak mam pchać, ale co zrobić - powiedział Haratyk

