- Dla mnie to niepojęte, żeby w takim miejscu kontynuować rozbudowę. Przecież zmarłym należy się jakiś szacunek - oburza się Eugeniusz Rosiek, lokalny działacz sportowy i społeczny.
W związku z rozpoczętą budową sali gimnastycznej na placu za szkołą wystosował pisma do wojewody małopolskiego i Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków w Krakowie. Adresatów prosi o wstrzymanie inwestycji. Póki co otrzymał odpowiedź od wojewody, który zaprzeczył, aby miał w dokumentach informacji o istnieniu starego cmentarzyska.
Co innego mówią mieszkańcy Librantowej. - Teść opowiadał, że kiedy budowano tutaj pierwszą szkołę, to wykopano mnóstwo kości - mówi Marek Poręba, zamieszkały tuż obok szklanego budynku. Odwiedzamy jednego z najstarszych mieszkańców wioski. Bez mała 90-letni mężczyzna pamięta, jak przed laty ładowano ludzkie szczątki na wóz i wywożono na cmentarz w Siedlcach. - Do tamtej parafii wtedy należała Librantowa - wyjaśnia staruszek. O istnieniu nekropolii zaświadcza też kapliczka koło murów szkoły. Zabytek jest prawdopodobnie pamiątką po zarazie z lat 1622-1623, która nawiedziła Podkarpacie i Sądecczyznę. W kronikach sądeckich czytamy m.in., że " nie było wówczas rodziny ni domu, gdzie mór by nie szalał".
Co na to służby konserwatorskie i dyrekcja szkoły, nie wiadomo. Kiedy zbieraliśmy informacje, nikt nie odbierał telefonu. Do sprawy wrócimy.
Pamiątka morowej zarazy
Koło szkoły na dawnym cmentarzysku po zarazie morowej z lat 1622-1623 (w Nowym Sączu i okolicach) stoi kapliczka, datowana na 1632 r. To nagrobek z mogiły zakonników, którzy z poświęceniem opiekowali się chorymi i zapłacili za życiem. W książce księdza Jana Sygańskiego pt. "Nowy Sącz jego dzieje i pamiątki dziejowe" z 1892 r. jest krótka wzmianka o tym miejscu - "Spoczywa tu kilku Norbertanów Sądeckich, którzy służąc zadżumionym padło ofiarą swego poświęcenia i pochowani zostali na cmentarzysku morowego powietrza w Librantowej".
A może to Ciebie szukamy? Zostań**miss internetu**województwa małopolskiego