- Zgodzi się pan, że choć zaczęliście mecz z Polonią Warszawa obiecująco, bo mieliście dwie okazje bramkowe, to później to spotkanie wyglądało tak, że mamy mocną kandydaturę do miana najgorszego spotkania Wisły Kraków w tym sezonie?
- To prawda. Ja nie przypominam sobie, żebyśmy taki słaby mecz zagrali. Jeśli mielibyśmy wybierać najsłabszy mecz w sezonie, to powiem tak - oby to właśnie był ten najsłabszy i żeby już więcej w taki sposób Wisła Kraków w tym sezonie nie zagrała.
- Z czego wynikała tak słaba gra? Do momentu straty pierwszej bramki przecież to spotkanie było dość wyrównane. A później przyszedł taki piłkarski gong i jakby was odcięło...
- Uważam, że jeśli popatrzylibyśmy na te dwa mecze z Polonią, to ten ligowy był jeszcze gorszy w naszym wykonaniu niż pucharowy. Nie jest problemem dostać gong, nie jest problemem stracić bramkę, bo takie rzeczy się w futbolu po prostu często zdarzają. Problem jest wtedy, gdy nie ma żadnej reakcji. A ja w tym meczu nie widziałem tej reakcji u nikogo. Zaczynając od siebie. Nie widziałem odpowiedniego nastawienia do tego meczu, a wydaje mi się, że to było kluczowe. Ja byłem po meczu pucharowym bardzo zdenerwowany, wręcz wściekły, że odpadliśmy w takich okolicznościach. A nie ma nic lepszego w takiej sytuacji niż zagrać z tą samą drużyną rewanż po dwóch dniach, żeby zareagować, pokazać, że taka porażka to był wypadek przy pracy. I nam w piątek takiego odpowiedniego nastawienia zabrakło. W piłce wygrywa drużyna, która strzela więcej bramek, ale przede wszystkim taka, która potrafi wygrywać pojedynki. Zarówno w obronie jak i w ataku. My natomiast w tym meczu nie wygrywaliśmy pojedynków, nie stwarzaliśmy sobie sytuacji, więc nie można powiedzieć, że Polonia wygrała szczęśliwie. Ona wygrała, bo po prostu była od nas lepsza.
- Z trybun wyglądało to tak, jakby Polonia tłamsiła was fizycznie, co było dziwne tym bardziej, że u was prawie cały skład został wymieniony w porównaniu do meczu w Pucharze Polski, a u nich aż sześciu zawodników miało w nogach pełne 120 minut z wtorku. Skąd taki obraz tego wszystkiego?
- Tak to wyglądało i wracamy w ten sposób do tego, o czym mówiłem - do nastawienia, do wygrywania pojedynków. Umiejętności to w piłce nożnej nie jest wszystko. Nastawienie, chęć wygrania meczu za wszelką cenę to jest podstawowa, oczywista sprawa, coś o czym w ogóle nie powinniśmy rozmawiać. My to po prostu powinniśmy robić. Muszę natomiast zgodzić się, że jak patrzyłem na naszą postawę z perspektywy boiska i na tle Polonii, to nie mogę powiedzieć, żebyśmy byli w optymalnej dyspozycji fizycznej.
- To może jest wynik tego, że to był już 28 mecz Wisły w tym sezonie i jedziecie już trochę „na oparach”?
- Nie, nie, absolutnie tak nie można stawiać sprawy. Nie można tak się usprawiedliwiać. Jestem ostatni, który pomyślałby, żeby w ogóle sięgać po takie argumenty. Przecież jeśli zestawimy to z faktem, że w Polonii zagrała połowa składu, która miała wspomniane 120 minut w nogach, a wyglądali od nas lepiej, to takie tłumaczenie z naszej strony, że jesteśmy zmęczeni sezonem, że dużo meczów za nami, zabrzmiałoby po prostu śmiesznie. Zagraliśmy po prostu słaby mecz - tak to trzeba krótko podsumować bez żadnych wymówek i usprawiedliwień. Na szczęście mamy jeszcze mecz zaległy u siebie z Miedzią Legnica i ja nawet nie wyobrażam sobie, żebyśmy tego roku nie zamknęli zwycięstwem, żebyśmy się nim nie pożegnali z naszymi kibicami. Nie chcę nawet już rzucać tutaj banałów o sportowej złości. Mamy po prostu w czwartek wyjść na boisko, zagrać zupełnie inaczej niż w Warszawie i wygrać.
- Dni do meczu z Miedzią to będzie czas na rozmowy między wami o tym nastawieniu, jakie powinno być do kolejnych spotkań?
- Powiem szczerze, że takie rozmowy w szatni wiele nie dają. Myślę, że każdy ma w domu lustro i niech w nie spojrzy. Ja zacznę od siebie. Jak każdy popatrzy w to lustro, zrobi sobie szczery rachunek sumienia po tych dwóch meczach, to jestem spokojny o wyniki. Nie chciałbym też, żeby ten fatalny dla nas tydzień w Warszawie zamazał wszystko, co zrobiliśmy od momentu, gdy drużynę przejął trener Mariusz Jop. Uważam, że wykonaliśmy bardzo dobrą pracę. Teraz przydarzyły nam się słabsze mecze, ale wierzę mocno, że pozytywną reakcję na to wszyscy zobaczą już w najbliższy czwartek.
