Tak jak można się było spodziewać, trener Mariusz Jop wymienił prawie całą jedenastkę w porównaniu do meczu w Pucharze Polski, jakie obie drużyny rozegrały na tym samym stadionie we wtorek.
Mecz rozpoczął się od przewagi Wisły, która dość szybko wypracowała sobie dwie dobre okazje na objęcie prowadzenia. W pierwszej kluczem był pressing Łukasza Zwolińskiego, który przechwycił piłkę pod polem karnym Polonii, dograł do Angela Rodado, ten jeszcze podawał do Tamasa Kissa, ale uczynił to niedokładnie i było po szansie na gola. Dosłownie chwilę później po akcji prawą stroną i dośrodkowaniu w pole karne nieczysto w nim w piłkę trafił Zwoliński.
Polonia dość szybko jednak odpowiedziała, jakby chciała pokazać, że w tym meczu nie ma zamiaru się tylko bronić. W 7 min po przechwycie z dynamiczną akcją ruszył Daniel Cintas Vega, który całość zakończył mocnym, celnym strzałem. Patryk Letkiewicz odbił piłkę na rzut rożny. A po nim głową strzelał Michał Kołodziejski. Minimalnie niecelnie.
Po tym niezłym początku nastąpił fragment meczu, w którym dominowała głównie walka w środku pola. W 23 min z akcją prawym skrzydłem ruszyła Wisła, a całość strzałem z pola karnego zakończył Bartosz Jaroch. Został jednak zablokowany.
Trzy minuty później prowadzenie objęła już Polonia. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Bartłomieja Poczobuta, Michał Kołodziejski zgubił krycie Bartosza Jarocha i strzałem głową z bliska pokonał Patryka Letkiewicza.
Wisła próbowała odrabiać straty, ale wobec zdecydowanie grających rywali krakowianie byli bezradni. Polonia może miała mniej piłkę, może nie rozgrywała koronkowych akcji, ale grała twardo, zdecydowanie i była przede wszystkim o wiele bardziej konkretna. W 39 min warszawianie rozegrali akcję w okolicach pola karnego „Białej Gwiazdy”. W końcu piłka trafiła na prawo do Bartłomieja Poczobuta, który dośrodkował, a w polu karnym Łukasz Zjawiński ubiegł Bartosza Jarocha i głową wpakował piłkę do siatki.
Już do końca pierwszej połowy Wisła nie była w stanie nic wykreować, zaskoczyć rywala. Po przerwie krakowianie mieli przewagę, ale grali za wolno, schematycznie, a gospodarze dobrze ustawieni w obronie przesuwali się, zamykali przestrzenie, w które można by posłać podanie.
Nawet gdy raz czy drugi wiślakom w tej drugiej połowie udawało się oddawać celne strzały. Trudno było mówić, że stanowiły one jakiekolwiek zagrożenie dla bramki Polonii. Były to uderzenia słabe, wprost w Mateusza Kuchtę, który nie miał problemów z łapaniem piłki. A jak już Polonia piłkę miała, to się nie spieszyła czy to ze wznawianiem gry czy z rozgrywaniem akcji. Gospodarze mieli wynik, więc trudno im się było w sumie dziwić.
Wisła przyspieszyła około 70 min, ale wciąż niewiele konkretów z tego wynikało. Więcej było w tym wszystkim chaosu, niecelnym podań, wręcz niechlujnej momentami gry. Polonia konsekwentnie stała w obronie, od czasu do czasu kontrowała, ale z co jej perspektywy było najważniejsze, w pełni kontrolowała wydarzenia na boisku. I dość spokojnie, pewnie
Polonia Warszawa - Wisła Kraków 2:0 (2:0)
Bramki: 1:0 Kołodziejski 26, 2:0 Zjawiński 39.
Polonia: Kuchta - Terpiłowski, Grudniewski, Kołodziejski (67 Szur), Hoxhallari (61 Olszewski) - Poczobut - Vega, Auzmendi (61 Koton), Wojciechowski, Durmus (83 Predenkiewicz) – Zjawiński (83 Kobusiński).
Wisła: Letkiewicz - Jaroch (63 Kiakos), Uryga, Biedrzycki, Mikulec - Carbo, Duda (85 Sukiennicki) - Baena (79 Gogół), Rodado, Kiss (46 Alfaro) - Zwoliński (63 Duarte).
Sędziował: Mateusz Piszczelok (Katowice). Żółte kartki: Terpiłowski, Zjawiński, Durmus, Hoxhallari, Olszewski - Uryga, Letkiewicz, Mikulec, Sukiennicki, Łasicki (na ławce).
- Krakowsko-chińska opowieść z Messim w tle. Marek Zając spotkał się z kibicami Wisły
- Trzecia Strona Błoń. Cracovia na sprzedaż, wielkie emocje przy Reymonta
- Wyjątkowa wystawa, czyli… „W artystycznym nurcie Wisły. Makowski, Koźmin, Hukan”
- Wisła Kraków zgłosiła do rozgrywek młodego piłkarza. W tle rozmowy kontraktowe
