https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Luksus własnego zdania Jana Rokity: Bezwstydna blokada

Jan Rokita
Z pewnym zakłopotaniem muszę przyznać, że w ostatnich blokadach przejść granicznych z Ukrainą widzę coś bezwstydnego i odstręczającego. Moje zakłopotanie bierze się stąd, że chodzi tu o postępowanie polskich właścicieli ciężarówek. A więc biznesu, któremu przez tyle lat kibicowałem, gdy przyszło mu ścierać się z szykanami najpierw ze strony rządów Francji i Niemiec, a potem z wrogą polityką Komisji Europejskiej.

To właśnie w tamtym, trwającym parę lat konflikcie doszło do tego, że Emmanuel Macron zrobił sobie specjalny objazd niemal całej Europy Środkowej, gdzie od stolicy do stolicy domagał się tylko jednego: złamania wspólnego z Polską frontu w obronie wolności świadczenia usług przez polskich (choć nie wyłącznie polskich) transportowców. A podczas owego objazdu w Bułgarii wpadł w szał z powodu polskich ciężarówek obwieszczając, że Polska nigdy nie miała wpływu na Europę i mieć go nie będzie również teraz. A on potrafi to wyegzekwować.

Tamtą batalię Polska w zasadzie przegrała, a przyjęte pod presją Paryża w roku 2018 unijne dyrektywy uniemożliwiły polskim transportowcom otwartą i wolną konkurencję na europejskim rynku. Polski transport był po prostu zbyt dobry i zbyt tani, aby Bruksela nie próbowała go zniszczyć stanowionymi przez siebie prawami. Z pewnym trudem polscy transportowcy dostosowali się jednak do nowych, sztucznie pogorszonych warunków działania w Unii. I choć to już nie są te czasy co dawniej, to jednak polski biznes transportowy jakoś obronił swoją niezłą pozycję. A kiedy w 2016 roku Unia w końcu zawarła umowę o wolnym handlu z Ukrainą (okupioną krwią setek ludzi, których zamordowano w Kijowie, gdy żądali zawarcia tej umowy), wobec transportu ukraińskiego zaczęto stosować dokładnie te same protekcjonistyczne praktyki, których wcześniej użyto przeciw Polsce. I choć po tej umowie handel unijno-ukraiński zaczął rosnąć jak na drożdżach, to ciężarówkom ukraińskim wydawano coraz mniej zezwoleń na przewóz towarów do Unii. Niestety, także w Polsce.

Tę niecną praktykę przerwała dopiero wojna i układ z 2022 roku, który otworzył ukraińskim ciężarówkom prawo wjazdu do Unii bez zezwoleń, czyli na równych prawach. Chociaż w zasadzie nie na równych, bo wolność przewozu otrzymał tylko handel z Ukrainy i na Ukrainę. Nadal nie ma owej wolności, gdy idzie o tzw. kabotaż (czyli prawo przewozu przez ukraiński transport towarów wewnątrz któregoś z krajów Unii) albo tzw. cross-trade (czyli przewóz towarów pomiędzy krajami unijnymi). Dopiero jak zna się te szczegóły nowego układu, można uczciwie ocenić intencje transportowców blokujących teraz polsko-ukraińską granicę. Nie tylko robią oni to samo, co wcześniej Macron i Bruksela robiły przeciw polskim ciężarówkom. Ale tak naprawdę robią coś jeszcze bardziej aroganckiego. Przecież ukraiński transport nie może konkurować z naszymi firmami na rynku unijnym, bo tu nadal obowiązują ściśle reglamentowane zezwolenia. Ale polskim transportowcom to nie wystarcza. Chcą swoimi ciężarówkami wjechać na Ukrainę pod osłoną protekcjonistycznych przepisów i wykorzystać wojnę dla swoich zysków. Chcą z pomocą państwa, blokującego uczciwą konkurencję, wykurzyć Ukraińców również z przewozów idących bezpośrednio z ich kraju albo do ich kraju. Chcą na Ukrainie powetować sobie to, co parę lat temu zabrał im Macron w zmowie z Brukselą. I dlatego właśnie ich postępowanie wydaje mi się bezwstydne i odstręczające.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pozostałe

Komentarze 1

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

D
Diabły do piekła!
Głupoty pan wypisujesz i nic więcej — dobrze, że nie ma już pana w polityce, bobyś pan tylk szkód narobił:

„Przed wojną na Ukrainie ciężarówki mogły wjeżdżać do Polski tylko na podstawie specjalnego zezwolenia. Po 24 lutego 2022 roku ten wymóg zniesiono. Firmy zza wschodniej granicy nie mogą jednak wozić towarów pomiędzy państwami Unii Europejskiej. Polscy przewoźnicy twierdzą, że nikt tego nie kontroluje. – Te samochody w większości przyjeżdżają puste, pobierają ładunki z Polski i wywożą to na całą Europę. Zabierają po prostu naszą pracę – twierdzi Bartosz Jasiński, właściciel firmy transportowej.

„Dziś trudno w ogóle mówić o polskich przewozach do i z Ukrainy, gdyż całkowicie utraciliśmy ten rynek na rzecz ukraińskich przewoźników, którzy kilkukrotnie zwiększyli liczbę wykonywanych przewozów od początku napaści rosyjskiej na ten kraj” – ocenił Maciej Wroński, prezes Związku Pracodawców Transport i Logistyka. „Oczywiście rynek ukraiński nigdy nie był znaczący dla całej naszej branży. Ale z drugiej strony dawał pracę przewoźnikom z województwa lubelskiego i podkarpackiego, którzy wyspecjalizowali się w przewozach na wschód. Dziś stają się oni bankrutami. Szczególnie, że wobec recesji na całym rynku nie znajdą oni pracy gdzie indziej.”

Szerzej o kulisach problemu wypowiedział się Rafał Mekler, przedsiębiorca transportowy i polityk lubelskiej Konfederacji. „We wrześniu zeszłego roku moi koledzy protestowali na granicy polsko-ukraińskiej. W marcu minie rok od protestu w stolicy. Objechaliśmy prawie trzystoma ciągnikami siodłowymi Warszawę w proteście przeciwko firmom z kapitałem wschodnim niszczącym nasz rynek, przeciwko nieuczciwej konkurencji ze wschodu” – przypomniał Mekler.

„Dostawaliśmy ze strony rządowej jakieś zapewnienia, dostawaliśmy różnego rodzaju pomysły na rozwiązywanie tej sytuacji. Część rzeczy udało się osiągnąć, bo chociażby wpisanie systemu zezwoleń na przejazdy do systemu SENT jest w mojej opinii bardzo dużym sukcesem, ponieważ branża walczyła o to kilka lat, a nam się to udało zrobić praktycznie w kilka miesięcy”. Te drobne sukcesy nie zmieniają jednak oglądu sytuacji. „Wszyscy ci ludzie są dotknięci mesjanistyczną polityką wschodnią PiS-u, który, niestety oddaje ostatnią koszulę, naszym kosztem. My się na to nie godzimy” – podsumował Mekler.

W Korczowej na wniosek wojewody i sztabu kryzysowego policja przeprowadza ukraińskie samochody na terminal w konwojach po 25 aut. Doprowadza je autostradą A4, która jest otwarta tylko dla samochodów osobowych. Skomentował to celnie Łukasz Warzecha: „Napiszę tak, żeby wszyscy zrozumieli, co się dzieje. Polscy przewoźnicy prowadzą blokadę przejść granicznych przeciw unijnym regułom, które de facto uprzywilejowują ukraińskich przewoźników, którzy niszczą polski sektor TLS. W odpowiedzi @PolskaPolicja na czyjeś polecenie – stawiam tu na skrajnego ukrainofila Mariusza Kamińskiego – pomaga ominąć ukraińskim ciężarówkom blokadę, prowadząc je trasą normalnie niedostępną dla ciężarówek. Czy nawet na koniec swoich rządów ta władza musi tak ostentacyjnie leżeć plackiem przed Kijowem?”. ”
Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska