- Jako drużyna, mieliśmy bardzo słaby początek obecnego sezonu. Końcówka była lepsza, ale szkoda tych dwóch ostatnich meczów. Gdyby w nich udało się osiągnąć lepsze rezultaty, to wszystko mogło wyglądać dużo lepiej - komentuje 27-letni Maciej Sadlok.
Pytanie o słabą postawę na początku rozgrywek, obrońca „Białej Gwiazdy” kwituje krótko: - Wiadomo, jakie były tego przyczyny.
Chodzi o zawirowania związane ze zmianami właścicielskimi w klubie, które mocno odbiły się na postawie zespołu. Od połowy września wiślacy zaczęli wydostawać się z ligowego dna. Na początku grudnia awansowali nawet do górnej ósemki. Mogli umocnić w niej swoją pozycję, ale zremisowali z Cracovią, a później na koniec przegrali 0:1 z Ruchem w Chorzowie i ostatecznie zakończyli rok na 10. miejscu.
- Szkoda, że tak to wyszło w tych dwóch ostatnich meczach, bo mogło to wyglądać znacznie lepiej. Liczyłem w nich na dużo więcej punktów - przyznaje Sadlok. - W tych dwóch spotkaniach zagraliśmy słabo. Nie można się tłumaczyć zmęczeniem pod koniec długiej rundy. Ona przecież trwała tak samo długo dla wszystkich zespołów. Trzeba być skupionym do końca. Pozostała złość - dodaje.
Ze swojej postawy w zakończonej rundzie jest jednak w miarę usatysfakcjonowany.
- Wiadomo, że nigdy nie można być zadowolonym do końca, bo zawsze jest coś do poprawy, ale ogólnie nie było najgorzej - mówi obrońca wiślaków. W ekstraklasie w tej rundzie rozegrał 18 spotkań. Do tego zaliczył dwa występy w Pucharze Polski.
Postawa Sadloka w listopadzie została dostrzeżona przez selekcjonera Adama Nawałkę, który powołał go w trybie awaryjnym do reprezentacji Polski na mecze z Rumunią w eliminacjach do mistrzostw świata i towarzyski ze Słowenią. Piłkarz Wisły długo czekał na taką szansę, bo ponad dwa lata. Poprzednio był powołany na mecz z Gibraltarem we wrześniu 2014 roku. A ostatnio w kadrze zagrał pięć lat temu. Na razie tak pozostało, bowiem w tym roku nie dostał ostatecznie szansy występu. Samo powołanie było jednak dla niego wyróżnieniem i impulsem do pracy.
- Nie zastanawiałem się nad tym, czy będzie jeszcze taka okazja. Wiem natomiast, że tylko dobrą grą i postawą na boisku można wrócić do reprezentacji. Trzeba pokazywać się co tydzień i udowadniać, że tego się chce - podkreśla Sadlok.
Nie wchodzi też w rozważania, czy do kadry byłoby bliżej z zespołu zajmującego wyższą pozycję. - Jestem w Wiśle i będę grał w tym klubie. Wierzę, że będziemy wyżej w tabeli. Tylko to się dla mnie liczy - zaznacza.
Zapytaliśmy też, jak ocenia współpracę z obecnym duetem szkoleniowców „Białej Gwiazdy” Radosławem Sobolewskim i pomagającym mu Kazimierzem Kmiecikiem. - Trener Sobolewski objął nas w trudnym momencie. Myślę, że pokazał się z dobrej strony. Udowodnił, że potrafi sobie radzić z tą drużyną - mówi Sadlok.
Wczoraj nie zapadły w klubie decyzje, kto w roli trenera poprowadzi Wisłę od 9 stycznia, kiedy drużyna wróci do zajęć. Wszystko powinno się rozstrzygnąć po Nowym Roku.
Follow https://twitter.com/sportmalopolska