Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Maciej Sadlok: Mundial? Nie można przestać marzyć

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
Wojciech Matusik
– W piątek po podpisaniu umowy usiadłem wieczorem z żoną i zaczęliśmy o tym rozmawiać. Jak już dzieciaki zasnęły, czytaliśmy te komentarze. Pierwszy raz z czymś takim się spotkałem, z tak pochlebnymi opiniami na mój temat. Dziękuję za to bardzo kibicom. Dla mnie to jest duże wyróżnienie, ale też taki „kop” do dalszej pracy, do tego, żeby zwyciężać w kolejnych meczach – mówi piłkarz Wisły Kraków Maciej Sadlok, który w minionym tygodniu przedłużył kontrakt z „Białą Gwiazdą”.

– Szybko doszedł Pan do porozumienia z Wisłą Kraków w sprawie nowego kontraktu.
– Jestem osobą, która się szybko dogaduje. Rzeczywiście długo te nasze rozmowy nie trwały. Klub wyraził chęć przedłużenia umowy, ja również byłem za, więc była kwestia tylko uzgodnienia warunków.

– Kontrakt podpisał Pan do końca czerwca 2021 roku, w dodatku z opcją przedłużenia o kolejny sezon. To pokazuje, że w klubie wiążą z Panem nadzieje na długofalową współpracę.
– Chyba tak. Mnie też bardzo zależało na tym, żeby umowa, jeśli w ogóle mamy ją przedłużać, była jak najdłuższa. Jestem w Krakowie już ponad trzy lata. Teraz jest kolejny kontrakt. Mam nadzieję, że z tym kolejnym okresem mojej gry w Wiśle wiązać się będą również sukcesy.

– Czytał Pan komentarze w internecie po podpisaniu kontraktu? Dawno nie było takiej euforii, gdy Wisła przedłużała umowę z jakimś piłkarzem.
– Tak, w piątek po podpisaniu umowy usiadłem wieczorem z żoną i zaczęliśmy o tym rozmawiać. Jak już dzieciaki zasnęły, czytaliśmy te komentarze. Pierwszy raz z czymś takim się spotkałem, z tak pochlebnymi opiniami na mój temat. Dziękuję za to bardzo kibicom. Dla mnie to jest duże wyróżnienie, ale też taki „kop” do dalszej pracy, do tego, żeby zwyciężać w kolejnych meczach. O to w tym wszystkim chodzi, a jeśli ma się za plecami kibiców, którzy wspierają człowieka w taki sposób, to nic tylko zostawiać tyle zdrowia na boisku, ile się da.

– Kibice widzą w Panu również następcę Arkadiusza Głowackiego w roli kapitana Wisły. Co Pan na to?
– Bardzo spokojnie do tego podchodzę. Na razie jest w drużynie trzech innych kapitanów. Ludzi, którzy bardzo dużo zrobili dla Wisły. Oni dalej są w klubie i mam nadzieję, że zostaną tutaj jak najdłużej, bo już wiele razy było widać, że bez nich Wisła kuleje. Gdyby jednak w przyszłości miało się stać tak, że będę tym kapitanem, to po prostu to się stanie.

– Ze strony klubu taki kontrakt dla Pana to sygnał, że w Wiśle już teraz myślą o tym, z kim kibice będą mogli utożsamiać się za kilka lat, gdy kariery zakończą Arkadiusz Głowacki, Paweł Brożek, czy Rafał Boguski?
– Bardzo ważne jest, żeby w drużynie były takie osoby. Jeśli w klubie myślą, że to ja miałbym być niedługo taką postacią, to jest to dla mnie bardzo duże wyróżnienie. Jeśli w tak wielkim klubie, jak Wisła ktoś pomyślał o mnie w takich kategoriach, to tym bardziej muszę się starać, żeby sprostać oczekiwaniom.

– Wiele razy podkreślał Pan, że nie lubi zmieniać otoczenia. To też teraz miało znaczenie przy przedłużaniu kontraktu?
– Miało, choć wiadomo, że człowiekowi po głowie krążą różne myśli. Czasami czas na podjęcie decyzji jest długi, czasami krótki. Ja jestem osobą, która dobrze wie, czego chce. Nie potrzebuję egzotycznych krajów do szczęścia, czy zwiedzania świata za wszelką cenę. Każdy ma inny charakter, a ja jestem osobą, która lubi stabilizację. Dlatego moja kariera tak wygląda, że większość czasu spędziłem w Chorzowie. Później na moment trafiłem do Polonii Warszawa, wróciłem do Ruchu, a następnie już do Krakowa. Pamiętam jednak, że jak w wieku 21 lat miałem odchodzić do Polonii, to nie za bardzo mi się chciało. Widziałem jednak, jakie wszyscy mogą mieć z tego korzyści. Słyszałem wiele opinii, że to będzie dla mnie dobry krok, więc się na niego zdecydowałem. Pamiętam to jednak jak dzisiaj, że wcale dobrze z tymi przenosinami się nie czułem. Od tamtych wydarzeń minęło wiele czasu, ale mój charakter za bardzo się nie zmienił. Dalej lubię stabilizację, stąd decyzja o pozostaniu w Krakowie na dłużej.

– Podpisując kontrakt z Wisłą, uciął Pan wszelkie spekulacje, ale może Pan chyba już teraz zdradzić, jak to było z tym zainteresowaniem Jagiellonii Białystok?
– O tym, że mam przechodzić do Jagiellonii dowiedziałem się na treningu od… Pawła Brożka. Nie miałem wcześniej nawet czasu poczytać o tym w internecie.

– Z Wisłą miał Pan okazję trochę już przeżyć. Trafił Pan na okres trudny dla klubu, związany m.in. ze zmianami właścicielskimi. Dzisiaj, gdy jest już lepiej, może Pan powiedzieć, że te wydarzenia zahartowały Pana?
– W przypadku wielu klubów powtarza się, że im w klubie są większe problemy, tym w szatni bywa lepiej. Coś takiego przeżywałem już w Chorzowie, później w Wiśle. Trzeba jednak zawsze dążyć do tego, żeby było lepiej. W Krakowie widać, że idą lepsze czasy. Wisła nie jest już dzisiaj tym klubem sprzed roku, czy sprzed dwóch lat. Trzeba sobie życzyć dla całego klubu i wszystkich ludzi związanych z Wisłą, żeby było jeszcze lepiej i żebyśmy szybko wrócili na miejsce, w którym „Biała Gwiazda” była nie tak dawno.

– Pamiętam naszą rozmowę po kilku miesiącach Pańskiej gry w Wiśle. Mówił Pan wtedy, że szatnia „Białej Gwiazdy” jest specyficzna, że trzeba się jej nauczyć. Dzisiaj może Pan już powiedzieć, że jest osobą, która nie tylko dobrze zna zasady panujące w wiślackiej szatni, ale ma w niej również wiele do powiedzenia?
– Trochę czasu minęło, odkąd przyszedłem do Wisły i dzisiaj nie będę ukrywał, że mam coś do powiedzenia w zespole. To jest normalna kolej rzeczy. Jeśli trzon drużyny jest zachowany, to osoby, które są w niej dłużej, mocno się w nią angażują, mają coś do powiedzenia. W Wiśle jest trochę starszych zawodników, związanych z nią od wielu lat i z doświadczenia wiem, że dla każdego zespołu to jest bardzo ważna sprawa. Hierarchia musi być zachowana w każdej grupie.

– Nowy kontrakt to dla Pana stabilizacja. Będzie Pan mógł skoncentrować się tylko na grze. Zapytam zatem w taki sposób – czy wie Pan kim w Wiśle byli Antoni Szymanowski, Adam Musiał, Jan Jałocha i Marcin Baszczyński?
– Oczywiście. To byli świetni piłkarze.

– To również boczni obrońcy Wisły, którzy mieli okazję zagrać na mistrzostwach świata. W przyszłym roku do tej listy dopisane zostanie nazwisko Macieja Sadloka?
– Nie wiem, naprawdę. Na razie oglądam mecze reprezentacji przed telewizorem. Tak jak już jednak wiele razy mówiłem, staram się robić swoje na boisku, a to trener ustala skład, wysyła powołania. Jeszcze trochę czasu do mundialu jednak zostało, a dla mnie nie ma innej drogi, jak ciężka praca.

– Marzeń o wyjeździe na mundial jednak Pan nie porzuca?
– Nie, nie można przestać marzyć, ale też nie można podchodzić do sprawy w taki sposób, że nie będę myślał o niczym innym, tylko o braku powołań. Nie dostałem ich kolejny raz i do tego trzeba mieć zdrowe podejście. Trzeba to brać na chłodno.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska