Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mądrość Niedzieli Palmowej

Jerzy Surdykowski
ADVOCATUS DIABOLI: Jezus Chrystus wjeżdżał do Jerozolimy triumfalnie, witany jak król, wśród entuzjazmu i podziwu. Kilka dni później ten sam tłum hałaśliwie żądał od Piłata skazania Go na śmierć.

Ten, kto jest dziś na górze, może jutro znaleźć się na samym dole, a wczorajsi entuzjaści będą go lżyć i skazywać. I odwrotnie:ci, którzy są najniżej, jutro niespodziewanie mogą być wyniesieni na szczyt i witanijak zbawcy. Ale niech uważają, łaska losu i ludzka opinia są niestałe; także w wyborach

Piszę to z Australii. Mam do tego odległego kontynentu stosunek sentymentalny. Byłem tutaj 33 lata temu jako młody człowiek podróżujący dookoła świata z plecakiem na grzbiecie i raczej pustą kieszenią. Imałem się więc każdej roboty, by zapracować na dalszą wędrówkę. Byle tylko nie wymagano od zatrudnionego stosownych papierów. Zwykły los Polaka, poszukującego w świecie zarobku w tamtych czasach. Pomagałem drukować w jakimś warsztaciku obrazki lub napisy na podkoszulkach, co potem przydało się w trudnych czasach jaruzelskich, gdy nielegalny sitodruk stał się sposobem życia. Na budowie mocowałem się z czerwoną, twardą i oporną dla łopaty gliną australijską. Jako pomocnik elektryka wczołgiwałem się pod ustawione na eukaliptusowych palikach domki, by wymieniać zmurszałe przewody, ale nie wiedziałem, że w takich miejscach czają się jadowite czerwone pająki. Potem, gdy w Polsce pisałem o swojej wędrówce, te "czerwone pająki" starannie wykreśliła komunistyczna cenzura z powodu wiadomych skojarzeń. Ale na szczęście w dzisiejszej Polsce coraz mniej rodaków pamięta co to była cenzura i jak działała.

W owych trudnych i miażdżących nadzieję czasach jaruzelskich - gdy jako pozbawiony pracy dziennikarz mogłem swoje myśli rozpowszechniać wyłącznie za pomocą pokątnego sitodruku lub offsetu - znów pojawiła się w moim życiu Australia. Tutejsza Polonia powołała fundację "Polcul", która niewielkimi sumami, ale w Polsce - wobec czarnorynkowego kursu walut - bardzo istotnymi, nagradzała ludzi pracujących dla nielegalnej wówczas "Solidarności"; mnie również. Otrzymał taką nagrodę także mój przyjaciel - legendarny, a wyrzucony z pracy po ogłoszeniu stanu wojennego - redaktor naczelny "Gazety Krakowskiej", nieżyjący już Maciej Szumowski. Australia pomogła nam przeżyć. Nie zdobyła się na tak skuteczne działanie nawet o wiele liczniejsza Polonia w USA. Chwała nieżyjącemu już inżynierowi z Sydney Jerzemu Bonieckiemu, który oddaniem na ten cel prawie całego majątku zapoczątkował ową akcję. Tacy właśnie - zapomniani dziś w kraju ludzie - skutecznie pomagali nam przezwyciężyć cenzurę i narzuconą z Moskwy władzę.

Ale zanim doszło do tych wszystkich nieprzewidywalnych wydarzeń, usiłowałem przesunąć na nieco późniejszy termin moją amerykańską wizę, bo pracując przedłużyłem pobyt w Australii, a zamierzałem przewędrować także terytorium USA. Biurokracja wielkiego mocarstwa okazała się sztywna i bezlitosna, odmówiono mi w Melbourne, potem w Auckland. Tak decyzja anonimowego urzędnika wizowego zadecydowała o moim życiu, bo musiałem skrócić podróż i wróciłem do Polski kilka dni przed wybuchem historycznego strajku w Stoczni Gdańskiej, a przecież zamierzałem ukończyć wędrówkę dopiero zimą z 1980 na 1981 rok.

Teraz na zaproszenie AIPA, czyli Australijskiego Instytutu Spraw Polskich jeżdżę po większych miastach kontynentu i wygłaszam prelekcje o tym wszystkim, co zaczęło się w sierpniu 1980 i co doprowadziło do Polski dzisiejszej, z jej bezprzykładnym sukcesem, ale i trudnymi problemami. Mówię po polsku lub po angielsku, do Polonii albo Australijczyków, także na uniwersytetach; opowiadam o tym, czego bynajmniej nie musiałem doświadczyć, co stało się częścią mojego życia bez świadomości wyboru, bo zadecydował podpis albo ruch pieczątki nieznanego biurokraty.

Właśnie minęła Niedziela Palmowa, która tutaj - wśród kangurów i eukaliptusów - przypada nie wiosną, lecz w środku nadciągającej jesieni. Ale jej przekaz jest ten sam, co u nas, choć obawiam się, że wciąż niezrozumiany. Chrystus wjeżdżał do Jerozolimy triumfalnie, witany jak król, wśród entuzjazmu i podziwu. Kilka dni później ten sam tłum hałaśliwie żądał od Piłata skazania Go na śmierć. "Ukrzyżuj Jezusa, wypuść Barabasza!" - skandowali ci sami ludzie. Ten, kto jest dziś na górze, może jutro znaleźć się na samym dole, a wczorajsi entuzjaści będą go lżyć i skazywać. I odwrotnie: ci, którzy są najniżej, jutro niespodziewanie mogą być wyniesieni na szczyt i witani jak zbawcy. Ale niech uważają, łaska losu i ludzka opinia są niestałe; także w wyborach. Nie jedynie od nas zależy nieprzewidywalny bieg dziejów. Tylko, że zwycięzcy, których wyniosła chwilowa fala, ani tego nie pojmują, ani wiedzieć nie chcą. Tym srożej zostaną ukarani.

Autor: konsul generalny w Nowym Jorku (1990-1996), ambasador w Bangkoku (1999-2003), pisarz, reporter.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska