Ostatnio w polskiej polityce najważniejsze są małpki. Co to jest małpka? W jakich okolicznościach należy ją opróżniać (bo skutek i tak jest powszechnie wiadomy, najwyżej zamiast flaszki obalona zostaje większa ilość naczyń o skromniejszej pojemności)? Czy małpka to 50-mililitrowa buteleczka z alkoholem, czy może nieco większa flacha, jaką wprowadzono do sprzedaży, gdy Bruksela skasowała nam umiłowane przez pijackie pokolenia ćwiartki i półlitrówki?
A może - jak twierdzą indagowani przez reporterów fachowcy o mętnym spojrzeniu i czerwonych nochalach - chodzi po prostu o wielkość lampki lub kielicha? No i po co Kancelarii Prezydenta taka ilość minibuteleczek, z których użytek zademonstrował nieoceniony poseł Palikot, wypijając je duszkiem pod okiem telewizyjnych kamer w swoim rodzinnym Lublinie? Kancelaria powiada, że do "cateringu samolotowego". Ale co to znaczy?
Poseł Palikot powinien zostać ukarany z tytułu złamania ustawy o wychowaniu w trzeźwości
Czyżby dla zabicia czasu, kiedy premier z prezydentem walczą o miejsce w samolocie, a potem o krzesełko w Brukseli albo i w jakiejś Pradze? Wyjaśnienie jest znacznie łatwiejsze: "cate-ring", to po prostu ring, na którym walczą małpki. Ale lepiej nie dopowiadać, gdzie on się znajduje. Problem nie jest więc pijacki, ale prawny i polityczny, w sam raz na wykształcenie i dorobek w służbie publicznej szefa rzeczonej Kancelarii i podobnej rangi ekspertów.
Przede wszystkim poseł Palikot powinien zostać ukarany z tytułu złamania ustawy o wychowaniu w trzeźwości. Tu jest sedno sprawy: trzeba wreszcie podjąć od nowa zaniedbany proces wychowawczy! Gdyby go w porę karcono, mielibyśmy jeszcze jednego bezbarwnego urzędasa, a nie gwiazdora politycznych błazeństw.
Weźmy się za niego od dzisiaj, wszak ustawa zakazuje picia alkoholu na ulicy. Ale inna ustawa powiada, że ulica to droga wiodąca przez teren zabudowany. Pogrąża to Palikota, lecz przynajmniej ratuje pijaczków wiejskich; wolno im spożywać procenty nawet na poboczu szosy. Dobrze ci tak, Palikocie: jako poseł usiłowałeś stanowić Prawo, ale Sprawiedliwość cię w końcu dopadła! Czy nie lepiej było siedzieć cicho i ukradkiem sięgać do kieszeni po małpkę w kuluarach ważnej konferencji międzynarodowej albo w toalecie Sejmu?
Gąszcz narosłych problemów może rozwiązać tylko kolejna komisja śledcza. Proponuję więc rychłe jej powołanie - i to z wicemarszałkiem Niesiołowskim w roli przewodniczącego. Jak powiadał niegdyś pewien satyryk startujący bez powodzenia w wyborach prezydenckich: "Ze mną nie będzie lepiej, ale będzie śmieszniej!".
Nikt prócz niego nie jest godzien tak odpowiedzialnej misji parlamentarnej. Zapewne pamiętamy, jak usiłowała dociec prawdy pierwsza w dziejach Sejmu komisja śledcza w sprawie afery Rywina, jak imponował dociekliwą pracowitością ówczesny poseł Jan Maria Rokita. Zakończyła się ta komisja farsą w postaci przesławnego "raportu Ziobry", ale przynajmniej coś po niej zostało.
Potem był tylko zjazd w dół aż do kabaretu, jakim stały się w ostatnich miesiącach posiedzenia komisji do sprawy nacisków; zarówno pod niezapomnianym przewodnictwem posła Czumy, jak i ostatnio poświęcone już bez reszty współzawodnictwu dwu wybitnych satyryków - posłów Kurskiego i Karpiniuka, tego najpojętniejszego ucznia Palikota w Platformie.
Teraz więc mogą być tylko małpki. Przy okazji wyjaśnimy sprawę "małpy w czerwonym", a także bulwersujące - choć moim zdaniem bliskie słuszności - nazwanie Sejmu "małpiarnią". Jeśli komuś przeszkadza taka szczerość, niech sobie przypomni, że marszalek Piłsudski określał ówczesny Sejm za pomocą słów powszechnie uznawanych za wulgarne i obraźliwe, ale przecież postawiono mu tyle pomników.
Niedawno widziałem internetową ankietę, w której 90 procent respondentów twierdziło, że nie czują się reprezentowani w Sejmie i nikt nie dba tam o ich interesy. To jest soczewka, przez którą widać świadomość polskiego wyborcy i obywatela, nie tylko internauty. Tego się doigraliście, panowie posłowie, ale czy to was w ogóle obchodzi? Nie dziwcie się tylko, że coraz mniej nas chodzi na wybory. Polska specjalizacja - kompromitacja. Albo inaczej: głupota nie zna granic, nie ma płci, lecz ma orientację polityczną.