https://gazetakrakowska.pl
reklama
II tura wyborów - pasek artykułowy

Magda Femme: polski show-biznes, sukces, zazdrość i Michał Wiśniewski

Paweł Gzyl
Była dziennikarką, ale wybrała karierę piosenkarki
Była dziennikarką, ale wybrała karierę piosenkarki materiały prasowe
Po 10 latach Magda Femme, była wokalistka "Ich Troje" i była żona lidera tej grupy, wydała płytę "Retro Love".

"Retro Love" ukazuje się w dziesięć lat po Pani poprzedniej płycie. Skąd aż tak długa przerwa?
Sama sobie zadaję to pytanie! Chyba wpadłam w pętlę typową dla wielu artystek. Najpierw uważałam, że jeszcze nie pora, potem urodziłam dziecko, a w końcu ciągle poprawiałam gotowy materiał w produkcji.

Nie obawiała się Pani, że fani zapomnieli o Pani przez tę dekadę?
Przy powstawaniu nowych piosenek nie myślę o fanach. Zapadam się w głąb siebie, żyję w świecie dźwięków i słów. Nie ma wtedy takich tematów, jak "sprzedaż" czy "popularność". Dopiero w dniu premiery pojawił się stres - wtedy dopiero dotarło do mnie ile minęło lat od poprzedniego albumu. Odetchnęłam jednak już po tygodniu, kiedy okazało się, że "Retro Love" stał się złotą płytą w sprzedaży cyfrowej. Bo to znaczyło, że fani jednak czekali na ten krążek.

W której stylistyce czuje się Pani lepiej?
- "Retro" nie jest tak do końca w stylu lat 50. i 60. Bo oprócz dawnych instrumentów, pojawiają się również współczesne brzmienia. Ważniejsza jest warstwa tekstowa - bo chciałam w niej pokazać, jak kiedyś ludzie żyli i kochali. Dzisiaj w dobie szybkich wiadomości tekstowych bez polskich znaków, komunikujemy się w bardzo powierzchowny sposób. Zderzyliśmy więc to, w jaki sposób funkcjonowały relacje międzyludzkie czterdzieści lat temu i obecnie. Niby to nie tak długi okres - a jednak zaszła w nim ogromna zmiana. Świat się skurczył, możemy się przyjaźnić z osobami z drugiej półkuli, wręcz romansować w wirtualnym świecie.

W jednym ze swoim wpisów napisała Pani niedawno, że dzisiaj "rządzi dupa i głupota" i "żyjemy w erze dziwek". Co Panią tak wkurzyło?
Czasem lubię dosadnie wyrazić swoje zdanie. Tak było i w tym przypadku. Bo rzeczywiście tak jest - mało dzisiaj ludzi ambitnych, większości zależy na popularności i sukcesie, który gotowi chcą odnieść nawet po trupach. I o tym też śpiewam na płycie.

W teledysku "Para no para" ucieka Pani ze swoim narzeczonym przed paparazzim. Nie lubi Pani mediów?
Ależ skąd - bardzo lubię! Jestem świadoma, na jakim terenie się poruszam. Ten teledysk pokazuje pruderię artystów, którzy z jednej strony niby uciekają przed mediami, a z drugiej - podstawiają się, aby zrobiono im fotki. Bo tak się dzieje. Ja uważam, że artyści są potrzebni mediom i na odwrót. Trzeba jednak wyznaczać granice prywatności, których nie wolno przekraczać. Tymczasem paparazzi robią bezkarnie zdjęcia rodzinie, która rozpacza po śmierci bliskiego. To jest okropne! Ale jeśli jakaś gwiazda była na przyjęciu, wypiła za dużo, przewróciła się na ulicy i zrobiono jej zdjęcie - to już jej wina, bo jest osobą publiczną i powinna się pilnować.

Udaje się Pani wyznaczać tę granicę?
Tak. Przez wiele lat odmawiałam wywiadów kolorowym magazynom. Kiedy urodziłam dziecko nie dałam się sfotografować i nie opowiadałam jaką to jestem szczęśliwą mamą. Bo wiedziałam, że ta gazeta za kilka dni i tak wyląduje na ławie u fryzjera. Teraz jest nowa płyta, coś nowego się dzieje - jestem więc otwarta na wywiady. Potrafię dać się wykorzystać mediom, kiedy mnie będzie to potrzebne. Pokazywanie dla samego pokazywania się w ogóle mnie nie interesuje.

Ostatnio mocno się Pani boksuje w mediach ze swoim byłym mężem - Michałem Wiśniewskim.
Nie, wcale! Ostatnio wymienialiśmy kąśliwe uwagi jakieś półtora roku temu. No, chyba że on znowu coś zaczepnego wrzucił. To wszystko wynika z tego, że jestem mało asertywna. Jeśli ktoś mnie zapyta o Michała, rzucam coś na gorąco, co potem zostaje wyrwane z kontekstu i obrócone w wielką aferę. A wtedy wolę już nic nie tłumaczyć, bo robi się jeszcze większa awantura...

... jak ze słynnym Pani komentarzem opublikowanym po ogłoszeniu przez Michała, że ma raka.
No właśnie! Tak naprawdę wcale nie powiedziałam, że mu nie wierzę, że jest chory. A media zrobiły z tego prawdziwą aferę. Tymczasem ja powiedziałam wtedy, że słyszałam, iż odebrał ostatnie badania i okazało się, że nie ma raka. I że bardzo się z tego cieszę, bo jest ojcem i ma czworo dzieci. Tymczasem media ogłosiły wszem i wobec, że twierdzę, iż Michał wcale nie jest chory i opowiada o tym raku tylko po to, żeby zwrócić na siebie uwagę.

Myśli Pani, że przy okazji jakiejś rocznicy mogłaby Pani zaśpiewać jeszcze na jednej scenie z Michałem i innymi wokalistkami Ich Troje?
Kiedyś już były takie próby, ale zawsze ktoś z kimś był pokłócony (śmiech). Michał jest taki, że w końcu palnie coś takiego, że komuś dopiecze. Dlatego, nawet gdyby się stał cud i stanęłabym obok niego na scenie, to ten jubileusz się nie uda z innego powodu.

Czas Pani współpracy z Ich Troje pokrywa się okresem Pani małżeństwa z Michałem. Jak Pani go wspomina?
To było bardzo dawno temu, ciężko się odkopuje te wspomnienia. Powiem jednak, że ten czas był dla mnie największą lekcją życia w show-biznesie. Setki koncertów, nauka bycia na scenie, kontakt z publicznością. Stawiałam wtedy pierwsze kroki - i te doświadczenia były i są bezcenne. Nie powiem więc złego słowa na Ich Troje. Inną kwestią była muzyka zespołu - ale za nią odpowiadał tylko i wyłącznie Michał, a my nie mieliśmy nic do powiedzenia.

Trudno było Pani zbudować solową karierę po rozstaniu z zespołem?
Nie. Wystartowałam w bardzo dobrym momencie. Kiedy odeszłam z Ich Troje i wydałam płytę "5000 myśli" w 2001 r., sprzedała się w liczbie 50 tys. egzemplarzy, co na tamte czasy było świetnym wynikiem. Nie narzekałam na brak koncertów, zaproszeń i wywiadów. Najcenniejsze jednak było dla mnie to, że mogłam robić to, co naprawdę lubię, pisać swoją muzykę i teksty, a jednocześnie odnosiło to sukces.

Jak Pani ocenia z dzisiejszej perspektywy polski show-biznes?
Zazdrość i niechęć są wszędzie. Tak samo wśród piosenkarek, jak wśród prawników. Jedyna różnica polega na tym, że artystki to osoby publiczne - i jak się któraś upije i wygłupi, to wszyscy o tym wiedzą. Jasne, trzeba mieć oczy naokoło głowy, bo ludzie zazdrośni, którzy chcą ci zrobić krzywdę, są wszędzie. Jak ktoś tego nie wie - to po co próbuje swych sił w jakimkolwiek biznesie? Ja się jednak tym wszystkim w ogóle nie przejmuję i robię swoje. Najważniejsza w moim życiu jest rodzina - a reszta to tylko dodatek.

Podobno wkrótce bierze Pani ślub.
To prawda. Nie mamy jednak jeszcze konkretnej daty.

Pani wybrankiem jest raper Syn Prezydenta. Skąd ten zabawny pseudonim?
Jego tata był kiedyś wiceprezydentem miasta. I to wtedy wymyślił sobie taki pseudonim. Wszyscy pytają: "Syn - ale jakiego prezydenta?".

Jak się poznaliście?
Miałam nagrać refren do jednego z utworów. Zaprosił mnie więc do studia. I dalej już poszło (śmiech).

Raperzy słyną z imprezowego trybu życia. Nie martwi to Panią?
To spory mit. Są poważniejsi raperzy. Niedawno Liber ożenił się z Sylwią Grzeszczak, a ich związek był utrzymywany w tajemnicy przez osiem lat. Można więc wieść z raperem spokojne i kulturalne życie.

Wybrane dla Ciebie

Niesamowity mecz na otwarcie sezonu żużlowego w Tarnowie. Decydował ostatni bieg!

Niesamowity mecz na otwarcie sezonu żużlowego w Tarnowie. Decydował ostatni bieg!

Dzień Dziecka w Zatorlandzie. Cyrkowe święto w krainie wielkich dinozaurów

Dzień Dziecka w Zatorlandzie. Cyrkowe święto w krainie wielkich dinozaurów

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska