FLESZ - Przedsiębiorcy nie godzą się na lockdown
Bunt przedsiębiorców przybiera na sile. Wielu z nich otwiera swoje biznesy mimo rządowych zakazów. I tak dla przykładu od 19 stycznia swoją działalność wznowiła stacja narciarska w Koninkach (pow. limanowski) pod pretekstem organizowania na szczycie stoku spotkań służbowych dotyczących nowo powstałej partii o nazwie "Strajk Przedsiębiorców". Spotkania odbywają się co 15 minut w od godz. 9 do 21, a na wjazd kolejką linową na szczyt jest możliwy wyłącznie z wpiętym sprzętem narciarskim. Z tras narciarskich mogą również korzystać narciarze posiadający licencję Polskiego Związku Narciarskiego w trakcie treningów, bądź zawodów sportowych.
- Nikt z nas nie bagatelizuje obostrzeń. Musimy jednak płacić rachunki: za prąd, gaz oraz utrzymać ludzi, którzy są u nas zatrudnieni. Samo naśnieżenie stoku kosztowało nas blisko 100 tys. zł – tłumaczy Józef Pasek właściciel stacji narciarskiej.
I dodaje, że od otwarcia stok kontrolowała już kilka razy policja oraz sanepid.
- Nikt jednak nie stwierdził żadnych nieprawidłowości oraz nie nałożył na nas żądnej kary. Nie słyszałem też o innych przedsiębiorcach z regionu, którzy by taką karę dostali – dodaje mężczyzna.
Od tygodni działa także bar W19 na krakowskim Kazimierzu.
- Bunt? Jaki bunt? - pyta retorycznie Tomasz Janik, właściciel baru. - Działamy w oparciu o polskie prawo, o konstytucję, która nie pozwala na zamykanie biznesu na podstawie rozporządzeń tylko na podstawie stanu wyjątkowego, które nie ma.
I dodaje, że zainspirowani „Góralskim Vetem”, wspólnie z innymi przedsiębiorcami z Krakowa postanowili stworzyć odpowiednik tej inicjatywy pod nazwą „Wawelskie Veto”.
Dwie kary na 50 tys.
Tymczasem Dominika Łatak-Glonek z Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Krakowie informuje, że od początku grudnia inspektorzy wspólnie z policją przeprowadzili ponad 5,5 tys. kontroli, m.in. w hotelach, restauracjach, siłowniach, dyskotekach czy sklepach.
- W ciągu ostatniego tygodnia (red. od 14 do 20 stycznia) przeprowadziliśmy kontrolę w 11 obiektach na terenie całego województwa, które rozpoczęły działalność mimo obowiązujących zakazów. Chodzi o dziewięć lokali gastronomicznych, w których podczas kontroli stwierdzano konsumpcję na miejscu, jeden park trampolin oraz jeden wyciąg narciarski. Na dwa ze skontrolowanych lokali gastronomicznych nałożono kary administracyjne w wysokości odpowiednio 30 i 20 tys. zł. Pozostałe postpęowania są w toku - wyjaśnia Łatak-Glonek.
O które jednak dokładnie lokale chodzi? Nie wiadomo.
- Nie podajemy miejscowości z bardzo prostej przyczyny. Jak Państwo widzicie na tak dużą ilość kontroli, tych lokali które otworzyły się mimo zakazu jest bardzo mało. Jeśli wskażemy nazwę miejscowości jest to jasne i oczywiste o które miejsce chodzi, bo np. tylko jeden lokal z okolicy się otworzył. Jeśli dany przedsiębiorca na którego została nałożona kara będzie chciał się ujawnić to na pewno to zrobi. My takich danych ujawniać nie możemy – ucina rzeczniczka.
Tymczasem coraz więcej przedsiębiorców uważa, że informacje o wysokich karach nakładanych na właścicieli lokali to zamierzony ruch rządzących, by odwieść pozostałych przedsiębiorców od pomysłu otwierania swoich biznesów.
- Aparat państwowy próbuje nas zastraszyć. Nikt nie umie potwierdzić, na które lokale nałożono te kary. To celowe działanie, by przedsiębiorcy zaczęli się bać i rezygnowali z decyzji o otwarciu – mówi wprost Tomasz Janik.
