O wójcie zrobiło się głośno w czerwcu tego roku, gdy wyszło na jaw, że stacja benzynowa jego żony zaopatruje w paliwo ochotniczą straż pożarną w okolicy Gdowa i zarabia krocie na pieniądzach podatników. W poniedziałek wójt osobiście stawił się na rozmowie u prawników wojewody. Przedstawił też sporo dokumentów.
Wojewoda bada sprawę, gdyż istnieje podejrzenie, że mogło dojść do naruszenia ustawy o ograniczeniu prowadzenia działalności gospodarczej przez osoby pełniące funkcje publiczne. Zawiadomienie w sprawie wójta Gdowa urząd wojewódzki otrzymał od Julii Pitery, minister zajmującej się walką z korupcją.
Wojewoda stwierdził, że istnieją podstawy do przyjrzenia się tej sprawie i poprosił o ustosunkowanie się wójta do zarzutów. Ten miał czas do poniedzialku. - Wójt zjawił się w urzędzie. Sprawa okazuje się bardzo skomplikowana. Nasi prawnicy muszą mieć czas, aby się nad nią pochylić - podaje Monika Frenkiel z biura prasowego wojewody. - Więcej dowiemy się z końcem tygodnia.
Co o całej sytuacji mówi wójt? - To pomyłka. Sprawa jest w toku i jestem spokojny. Wszystko będzie w dokumentach - zapewnia krótko Zbigniew Wojas.
"Gazeta Krakowska" w czerwcu tego roku pisała, że aż 20 jednostek ochotniczej straży pożarnej z okolicy Gdowa najczęściej tankowało swoje samochody na stacji jego żony w Marszowicach. Mimo że do innych mieli bliżej! Strażacy mogli kupować benzynę na trzech stacjach: w centrum Gdowa, Czyżowie lub Bilczycach. Np. z Winiar do stacji w Marszowicach jest 10 km, ale do Bilczyc już 6 km, a do Gdowa tylko 4 km. Ani strażacy, ani wójt nie potrafili wyjaśnić, dlaczego paliwo ze słynnej już w całej gminie "stacji Zbyszka" jest tak bardzo popularne.
Mieszkańcy gminy Gdów byli oburzeni że rodzina wójta zarabia krocie z pieniędzy podatników. Wytknęli wójtowi, że nie ogłosił przetargu na dostawy paliwa. A tak zrobił chociażby wójt sąsiedniego, mniejszego (sześć jednostek OSP) Kłaja oraz burmistrzowie Niepołomic i Wieliczki.