Słychać osuwisko
Wsie Podchybie, Izdebnik, Łaśnica i Skawinki zsuwają się w dół po zboczach góry. Pękają domy i drogi. Zostają po nich kilkumetrowe wyrwy. Ewakuowano jak na razie około 130 osób. Strażacy wycinają drzewa, udrażniają potok, którego osuwisko w Łaśnicy może zasypać i tym samym zatopić stojące w dolinie domy. Strażacy wzdłuż wzgórza kopią sączki, które łapią i odprowadzają wodę, by ta nie obciążała jeszcze bardziej ziemi.
- Cały dom popękał, ściany, sufit, podłogi - mówi Adam Korzeniowski, który razem z teściami mieszka w Łaśnicy. - Dzieci zawiozłem do swoich rodziców, a my tutaj pracujemy. Teść w ogóle nie chce się stąd ewakuować - mówi Korzeniowski. I dodaje, że uszkodzony dom nadaje się tylko do rozbiórki. - W nocy słychać, jak osuwisko pracuje, jak pękają ściany, jak sypią się tynki - opowiada.
Według wyliczeń wójt Lanckorony Zofii Oszackiej, jak na razie w gminie 30 budynków zostało całkowicie zniszczonych przez osuwiska, kolejnych 50 jest zagrożonych zniszczeniem. Około 130 osób ewakuowano. Te liczby wciąż się zmieniają, bo od wtorku codziennie uaktywnia się jakieś nowe osuwisko.
Nadal bez snu
Jeziorzany pod Krakowem trzecią dobę stoją pod wodą. W niektórych domach zalała parter i sięgnęła pierwszego piętra. W przysiółku Gawor zalała kilka domów po dachy. W innych ludzie zostali na strychach, a wojsko dowoziło im jedzenie. Strażacy pompowali wielkie rozlewiska, a wody nie ubywało. Wycieńczonym ludziom ręce trzęsły się ze zmęczenia.
- Mija już trzecia doba, jak nie spaliśmy ani przez chwilę. Nie ma kiedy - opowiada Marcin Ziomek z Ochotniczej Straży Pożarnej w Ściejowicach. Jego jednostka ramię w ramię pracuje ze strażakami z sąsiednich Jeziorzan.
Wczoraj zaczął się trzeci dzień pompowania wody z rozlewisk w Jeziorzanach, mimo to ludzie wciąż pływali kajakami oraz pontonami. 31 pomp pracuje nieustannie, do tego z dwoma specjalistycznymi agregatami przyjechali strażacy z Torunia. Ale i to na początku nie dawało rezultatu. W centrum wioski woda wciąż spływała od strony żwirowni w Wołowicach. Przelewała się przez płoty, utworzył się mały wodospad.
Barbara Kliś przyznaje, że jest już wykończona. - Z domu udaje nam się wydostać tylko wtedy, gdy ktoś nam pożyczy ponton. Wychodzimy przez okno. Płyniemy na drugą stronę domu, żeby nakarmić psy, które mamy na balkonie - opowiada. Jej mąż Mieczysław mówi, że dom jest zalany prawie do półtora metra.
Psycholog pomoże
Ponad tysiąc osób z terenu gminy Szczurowa w powiecie brzeskim nie może wrócić do swoich domów. Budynki nadal stoją w wodzie. - Najgorsze jest jednak to, że większość tych zabudowań to drewniane chałupy, które nie będą się już nadawały do niczego - żali się Marian Zalewski, wójt Szczurowej.
Ewakuowani mieszkańcy północnej części gminy przebywają u swoich rodzin, znajomych i przyjaciół. Część z nich znalazło schronienie w szkołach. To około stu osób, przeważnie starszych, często schorowanych ludzi. Aby im pomóc, samorządowcy sprowadzili siedmiu psychologów.
Współpraca: (łj), (mas)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?