Mężczyzna nie krył, że odkryty obraz był zwinięty w rulon, zapakowany w ciemny papier i obwiązany sznurkiem. Z żoną po znalezieniu dzieła w 2008 r. rozwinęli go może 2-3 razy. Sprawdzili, że obraz był poszukiwany jako strata wojenna i widniał na liście umieszczonej na stronie internetowej ministerstwa kultury. Nikomu go nie pokazywali.
Sprawa obrazu wyszła na jaw, bo małżonkowie po 18 latach postanowili się rozejść. Okazało się, że Joanna M. obraz w 2017 r. przekazała nowemu partnerowi, który zostawił go na drugim piętrze parkingu Domu Handlowego Bonarka. Był przekonany, że tylko jakieś rodzinne pamiątki jego nowej wybranki. Do akcji wkroczyła policja po informacji od Mariusza M. o zniknięciu dzieła. Małżonkom postawiono zarzut przywłaszczenia obrazu, który stanowił mienie o znacznej wartości i o szczególnym znaczeniu dla polskiej kultury. Śledczy zarzucili też parze, w oparciu o ustawę o ochronie zabytków, nieumyślne uszkodzenie obrazu. Zdaniem prokuratury na skutek nieprawidłowego przechowywania Gierymskiego przez ostatnie 9 lat powstały liczne deformacje i spękania w warstwie malarskiej.
Mariusz M. przyznał się do posiadania obrazu ze świadomością, że jest to strata wojenna. Joanna M. nie poczuwała się do uszkodzenia dzieła i jego przywłaszczenia ale liczyła się z tym, że to może być przestępstwo.
- Skoro go nie ukradłam to myślałam, że wszystko się jakoś ułoży - mówiła w śledztwie. - Traktowałam go jako ciekawostkę na zasadzie posiadania skarbu – zeznała.
Nie pojawiła się w środę na rozprawie jako współoskarżona. Jej i mężowi grozi do 10 lat więzienia.
Obraz powstał w 1872 r. i został namalowany na zamówienie marszanda Rufolfa Lepke z Berlina. Gierymski jako zapłatę dostał za niego mały złoty medal i 500 frydrychsdorfów. W 1938 r. znalazł się w zbiorach Muzeum Narodowego w Krakowie, które kupiło go w 1938 r. i zapłaciło 11 tys. zł. Dzieło po odzyskaniu jest teraz pod opieką konserwatorów z Muzeum Narodowego w Krakowie.
KONIECZNIE SPRAWDŹ: