Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marek Piekarczyk: "Anioł" z wyjątkowo mocnym wokalem

Paweł Gzyl
KAROLINA MISZTAL / POLSKAPRESSE
Dziś jest wielką gwiazdą polskiego rocka. Mimo to zachował dawną skromność, uczciwość i autentyczność - pisze Paweł Gzyl.

Wszyscy znają go teraz z telewizyjnego show "The Voice Of Poland". Ujmuje widzów skromnością i autentycznością. Jest inny niż reszta gwiazd polskiego show-biznesu. Być może dlatego, że pozostał wierny swym hipisowskim ideałom z młodości. Marek Piekarczyk.

Z krzyżem na piersi
Pierwsze informacje o ruchu hipisowskim, jakie dotarły do Polski, na podatny grunt trafiły pod Wawelem. Już pod koniec lat 60. wokół pomnika Adama Mickiewicza na krakowskim Rynku zaczęli gromadzić się długowłosi pacyfiści.

- Kiedy w marcu 1968 r. wybuchły w Krakowie protesty studenckie, uczyłem się w liceum w Bochni. Aby okazać solidarność ze starszymi kolegami, zapuściłem długie włosy. Natychmiast zaczęto mnie za to tępić - wytykano palcami, wyrzucano z lekcji za drzwi - wspomina.

W pobliskim Gawłowie mieszkał rzeźbiarz, którego nazywano "Prorokiem". Licealista wybrał się do niego - i tam przeszedł swą hipisowską inicjację. "Prorok" powiedział, jakie książki powinien przeczytać, jakiej muzyki posłuchać, w co się ubierać. Natchniony nowymi ideami, Marek pojechał do starszego brata do Bolesławca. Okazało się, że mieszka tam wielu młodych ludzi sympatyzujących z hipisowską subkulturą.

- Kiedy ich poznałem, poczułem się częścią większej społeczności. Po pewnym czasie założyłem w moim mieszkaniu w Bochni hipisowską komunę - podkreśla.

Nosił wyciągnięty sweter, starą skórzaną kurtkę i wytarte dżinsy. Na oryginalne musiał oszczędzać aż 4 lata. Wcześniej miał ręcznie szyte dżinsy z namiotowego płótna, które sprezentowały mu znajome dziewczyny. Modne były także wielobarwne koraliki i haftowane torby, tzw. "taśki", w których nosiło się chleb, mleko czy fujarkę. Na piersiach miał duży drewniany krzyż.
W przeciwieństwie do zachodniej kontrkultury, która była zorientowana w swych duchowych poszukiwaniach na egzotyczną metafizykę (od buddyzmu po okultyzm), nad Wisłą hipisi na swój własny sposób rozwijali myśl chrześcijańską.

- W krakowskim klasztorze Dominikanów zaczęła wtedy działać wspólnota pod nazwą "Beczka". Należało do niej wielu hipisów. Pewnego razu jakiś misjonarz przywiózł z zagranicy płytę z muzyką do musicalu "Jesus Christ Superstar" i słuchaliśmy jej wspólnie z zakonnikami.

Po latach Piekarczyk wrócił do "Jesus Christ Superstar" i zagrał Jezusa w przedstawieniu wystawionym w Teatrze Muzycznym w Gliwicach. Rola ta była dla niego najważniejszym przeżyciem w życiu.

Pacyfista od urodzenia

Kolorowi młodzieńcy obwieszeni pacyfkami nie mogli zostać niezauważeni przez ówczesne władze. Milicja tępiła ich, ponieważ stanowili zagrożenie dla socjalistycznego porządku. Szczególnie kiedy znajdowała naćpanych w piwnicach krakowskich kamienic.

- Co jakiś czas zamykano nas na 48 godzin. Wtedy śpiewaliśmy w celach "Hare Kriszna" przez cały dzień i noc, a oni nie mogąc tego znieść, w końcu nas zwalniali. Niektórych kolegów strzyżono na siłę, ale mnie udało się tego uniknąć. Pobito mnie natomiast za to, że powiedziałem do milicjantów "panowie policjanci" - twierdzi.

W zachodnich krajach hipisi chcieli dokonać rewolucji w świadomości społeczeństw za pomocą LSD. Narkotyk wywoływał psychodeliczne wizje, dając poczucie jedności i miłości z wszystkim. LSD miało być panaceum na wojnę w Wietnamie, jak i zwykły ludzki egoizm i agresję. W Polsce hipisi odurzali się w bardziej "przyziemny" sposób.

- Ci, którzy chcieli ćpać, sięgali po leki psychotropowe. Potem pojawił się słynny "kompot" ze słomy makowej. Kiedy zostałem hipisem, postanowiłem być czysty: nie piłem, nie paliłem i nie uprawiałem seksu. Dlatego miałem pseudonim "Anioł". Nie potrzebowałem wspomagaczy, aby być na haju - wspomina.

Najwięcej problemów przysparzali sobie hipisi odmawiając służby wojskowej. W Polsce wiązało się to z jednej strony z ideą całkowitego odrzucenia przemocy, a z drugiej - z niechęcią do składania przysięgi na wierność socjalistycznej ojczyźnie i bratniego ZSRR.

- Jestem pacyfistą od urodzenia. Nie potrafię się bić. Nawet nie umiałem synowi spuścić lania. Nie znoszę przemocy. Udało mi się wywinąć od wojska, dzięki pomocy lekarzy, którzy odpłacili mi się w ten sposób za wykonanie dekoracji do prowadzonego przez nich kabaretu. Niestety, kilku kumpli wcielono do armii na siłę. Jeden się zastrzelił, drugi powiesił, a trzeci zachorował na schizofrenię i też popełnił samobójstwo. To byli wspaniali i wrażliwi ludzie - podkreśla.

Przepowiednia Cyganki

Najważniejsza była jednak dla hipisów muzyka. W Krakowie przede wszystkim słuchano bluesa - Muddy Watersa i B.B. Kinga. Ale też psychodelicznego rocka - Soft Machine czy King Crimson. Idolami byli Jimi Hendrix i Bob Dylan. - Pierwszy tekst, jaki napisałem, to był protest song przeciw wycinaniu drzew. Śpiewałem też o konieczności bycia sobą, o zagubieniu w tłumie albo o zabijaniu dzikich zwierząt dla futra... Był to dla mnie najlepszy sposób na wyrażanie własnych emocji. Nigdy nie robiłem niczego, aby się przypodobać publiczności. Kumple śpiewali słodkie pioseneczki, aby zwrócić uwagę dziewcząt, a ja - nie. Moimi idolami byli Czesław Niemen i James Brown. Dlatego kiedy znalazłem się na estradzie, starałem się wrzeszczeć tak głośno jak oni. Kumple zakładali się, kiedy stracę głos. A tu stało się na odwrót - dzięki tamtym doświadczeniom mam wyjątkowo mocny wokal - śmieje się.

Piekarczyk z kolegami miał w Bochni zespół Biała 21, a ponieważ Cech Rzemiosł Różnych kupił im sprzęt i instrumenty, chłopaki w zamian jeździli na różne imprezy po kraju, żeby jego szefostwo miało dyplomy usprawiedliwiające wydatki. Żadnego konkursu nie wygrali. - Przeze mnie. Bo jak ryknąłem te swoje zbuntowane teksty, to jurorzy się wycofywali z pozytywnej oceny. Dlatego przywoziliśmy tylko wyróżnienia. Bronił mnie jednak ówczesny szef Cechu, Stanisław Roszkiewicz, dlatego wciąż jestem mu bardzo za to wdzięczny, że bezinteresownie wstawiał się za mną, gdy było trzeba. W tamtych czasach wymagało to wielkiej odwagi i charakteru.

Pod koniec lat 70. wokalista z Bochni śpiewał w zespole Sektor A. W zamian za użyczenie mu sali do prób, dom kultury, w którym się spotykali muzycy, zażądał, aby grupa wzięła udział w pokazówce - ogólnopolskim przeglądzie piosenki. Kiedy zakwalifikowali się do finałowej dziesiątki, pojechali do Nysy na koncert.

- Tam, jako gwiazda, wystąpił zespół pod nazwą Tajne Stowarzyszenie A z Opola. Gdy zagrali - przeżyłem szok. Z całego tego złomu, jaki z sobą przywieźli, wydobywali dźwięki, do jakich zawsze chciałem śpiewać.

Po raz drugi Piekarczyk trafił na TSA podczas festiwalu w Jarocinie w 1980 roku. Wokół wokalisty kręciło się już kilku menedżerów, pragnących pozyskać go do którejś ze swych grup. Najciekawszą ofertę przedstawił mu Jacek Sylwin - zaproponował dołączenie do TSA.

Pierwszy wspólny koncert nowej formacji miał się odbyć kilka tygodni później w Operze Leśnej w Sopocie podczas festiwalu Pop Session.

- Dzień był upalny i duszny. Kiedy muzycy pojawili się na estradzie i przywalili w gitary - nastąpiło oberwanie chmury. Ponieważ nie zdążyliśmy opracować żadnych wspólnych numerów, miałem w czasie koncertu tylko wyjść na scenę i ukłonić się. Poprosiłem jednak kolegów, żeby zagrali jakiegoś bluesa, a ja coś zaimprowizuję. I tak też się stało - wykonaliśmy wspólnie "Trzy zapałki" - nasz późniejszy wielki przebój. Wszystko to działo się na dzień przed moimi trzydziestymi urodzinami. W ten sposób spełniła się przepowiednia pewnej bocheńskiej Cyganki, która powiedziała mi 12 lat wcześniej, że w dniu, kiedy skończę trzydziestkę, zostanę znanym artystą i wielu ludzi mnie pokocha.

Wierzy w dobro i piękno

Dzisiaj jest wielką gwiazdą polskiego rocka. Nagrał kilkanaście płyt, które wykuły żelazny kanon rodzimego heavy metalu. Mimo tego wszystkiego zachował skromność, uczciwość i autentyczność. Bo nadal pozostał wierny swym hipisowskim ideałom z młodości. - Z upływem czasu trochę zszarzałem, ale nadal wierzę w miłość, przyjaźń, uczciwość i honor. Bo jeśli ktoś nie wierzy w coś dobrego i pięknego - co warte jest jego życie?

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska