- Polscy przedsiębiorcy, inaczej niż zachodni, niechętnie się zrzeszają. Jedni twierdzą, że są zbyt zagonieni, by działać poza własną firmą, inni wierzą, że poradzą sobie na rynku w pojedynkę.
- To duży błąd w rozumowaniu. Przypominam sobie zebranie założycielskie naszego związku - 15 listopada 1998 roku. Wtedy przedsiębiorcy byli jeszcze bardziej zagonieni, ale w owym zagonieniu, w wirze pierwszego etapu transformacji, wszyscy byliśmy zniecierpliwi brakiem pozytywnych efektów przemian i zniechęceni tym, że jako prywatni przedsiębiorcy nie mamy prawie żadnego wpływu na warunki prowadzenia działalności gospodarczej.
- I postanowiliście ten wpływ uzyskać?
- Tak. Przekonało nas programowe hasło Konfederacji Lewiatan „nic o nas bez nas”. Na początku często mówiliśmy o sobie „związek zawodowy pracodawców”. Dla wielu przedsiębiorców było to swoistym wytrychem otwierającym serca, drzwi, budzącym sympatię i entuzjastyczne „tak” dla zrzeszania się. Od razu zdecydowaliśmy się współtworzyć Konfederację Lewiatan, funkcjonującą wówczas pod nazwą: Polska Konfederacja Pracodawców Prywatnych.
- Słowo „prywatnych” miało znaczenie?
- Ogromne. Stanowiło bowiem przeciwwagę dla bardzo mocnego wówczas sektora państwowego, reprezentowanego przez takie gałęzie jak górnictwo, hutnictwo, energetyka i przemysł stoczniowy. A myśmy dopiero budowali i umacniali swoje firmy. A zarazem staliśmy się pionierami zrzeszania się sektora prywatnego w Polsce po upadku PRL. Mieliśmy marzenia i ułańską fantazję, ale nade wszystko odwagę, aby je realizować. Pearl Buck podał wspaniałą definicję takiej determinacji: „Młodzi nie mają wystarczającej rozwagi i dlatego wyznaczają sobie niemożliwe cele – i osiągają je, w każdym pokoleniu” .
- Słyszałem w kuluarach brukselskich urzędów i w gabinetach komisarzy, że bez owej determinacji i dynamicznego rozwoju prywatnych przedsiębiorstw Polska nie miałaby szansy tak szybko wejść do Unii Europejskiej.
- Owszem, u progu XXI wieku byliśmy obecni i zaangażowani przy integracji Polski z Unią Europejską, przybliżając i objaśniając przedsiębiorcom jej realia. W tym celu organizowaliśmy warsztaty, szkolenia i konferencje. 1 maja 2004 roku był dla wielu z nas spełnieniem marzeń o wolności i przynależności do wolnego świata. Dziś ta nasza przynależność stała się po prostu rzeczywistością, ze wszystkimi możliwościami, ale i wyzwaniami.
- Podczas niezwykle udanej gali 20-lecia małopolskiego Lewiatana w Wieliczce udało się zgromadzić na sali znakomitych gości z całej Polski.
- Bardzo mnie to ucieszyło i wzruszyło. Serce biło mi mocno na widok przyjaciół z innych regionów, ale szczególnie na widok ojców-założycieli naszej organizacji, m.in. Piotra Barana, który nadal prowadzi tę samą firmę, ale już jako grupę kapitałową i Andrzeja Mitury, dwie dekady temu przedstawiciela dużej krakowskiej spółki państwowej, a obecnie działającej w strukturze innej naszej potężnej firmy członkowskiej – ZUE SA. Galę zaszczycili również inni nasi przyjaciele, którzy zaufali nam i zasilili szeregi związku w pierwszych latach jego aktywności.
- Jakie są efekty waszego współdziałania?
- Dzięki determinacji przedsiębiorców Małopolski Związek Pracodawców Lewiatan skupia dziś przedstawicieli wszystkich branż. Tak szeroka reprezentacja sprawia, że nasz głos jest słyszalny w gremiach decyzyjnych. Przekłada się to na poprawę warunków prowadzenia działalności gospodarczej, zwłaszcza sektora małych i średnich przedsiębiorstw tworzących najwięcej miejsc pracy i mających znaczący udział w generowaniu polskiego PKB.
- To może nie ma już o co walczyć?
- Przeciwnie! Walka o godziwe, rozsądne, sprawiedliwe warunki funkcjonowania biznesu, możliwości rozwoju, uczciwej konkurencji w skali regionalnej, krajowej i globalnej, nigdy się nie kończy. Czasy się zmieniają, więc zmieniają się problemy - i wyzwania. Polska gospodarka jest częścią gospodarki światowej, z jednej strony korzysta z szans, jakie dało to otwarcie, ale z drugiej poddawana jest wszelkim związanym z tym presjom konkurencyjnym. Nasilają się problemy demograficzne, rynek pracy jest dla pracodawców coraz trudniejszy, rosną koszty firm niezależne od nich samych… Jest o co walczyć, może nawet bardziej dziś niż dwie dekady temu.
- Czyli warto być razem. Warto się zrzeszać.
- Zdecydowanie! Pojedyncza firma nie ma we współczesnym świecie szans. Nie zyska np. wpływu na legislację, a zmienne przepisy są jednym z największych wyzwań i problemów przedsiębiorców, zwłaszcza tych mniejszych. Mała firma w pojedynkę nie obroni swych praw, godności, interesów. My to robimy, pozostajemy wierni swoim statutowym zapisom. W odpowiedzi na potrzeby zgłaszane nam przez przedsiębiorców powołaliśmy pięć rad eksperckich z zakresu: podatków, zamówień publicznych, dyrektorów personalnych, eksportu i innowacji. Służą skutecznym wsparciem naszym członkom. Ale to nie koniec. Jesteśmy stale otwarci na pomysły i inicjatywy przedsiębiorców.
- Wielkim wyzwaniem jest zmiana pokoleniowa w firmach. Powiedzmy to sobie szczerze: ojcowie – założyciele są przeważnie po sześćdziesiątce, czasem siedemdziesiątce. To w większości wciąż bardzo aktywni ludzi, gotowi działać do końca świata, a nawet dłużej, ale… Nie pora myśleć o następcach?
- Pora. Zmiana pokoleniowa w firmach to faktycznie epokowe wyzwanie - i my wyszliśmy mu naprzeciw. Powołaliśmy Radę Firm Rodzinnych. W jej ramach razem z Uniwersytetem Ekonomicznym i partnerami z Węgier, Wielkiej Brytanii i Francji zrealizowaliśmy trzyletni międzynarodowy projekt poświęcony rożnym aspektom funkcjonowania firm rodzinnych. Już wkrótce rozpoczynamy nowy pięcioletni projekt doradczo-szkoleniowy dla firm planujących sukcesję. Zapraszamy do udziału wszystkich zainteresowanych.
- No i świeża, bardzo potrzebna, ustawa o sukcesji w firmach rodzinnych, to znacznej mierze owoc starań działaczy i ekspertów Lewiatana, również tych z Małopolski.
- Tak. Bardzo o te przepisy zabiegaliśmy i cieszymy się, że ona są. Potrzeba jednak także intensywnej pracy z samymi przedsiębiorcami. I my ja podjęliśmy i będziemy kontynuować. Oczywiście, przy zaangażowaniu naszych członków. Ja im wszystkim podczas gali serdecznie dziękowałem za dotychczasową aktywność. Wyrażałem także wielką wdzięczność wobec naszych współmałżonków i rodzin – za to, że stoją wiernie u naszego boku, wspierają nas aktywnie każdego dnia pracy, nawet jeżeli ten dzień kończy się późną nocą. Ale, jak mawiali antyczni Grecy, „Kto dziękuje, ten prosi o jeszcze”. Jubileusz to najlepszy moment do podsumowań, ale też - patrzenia w przyszłość.
- Młodzi chcą się angażować.
- Chwała Bogu - tak. Związek i odpowiedzialność zań przekazujemy powoli w ręce następnych pokoleń. My, starsi, stajemy się coraz częściej doradcami niż prezesami – to kolejny dowód fenomenalnej natury czasu. Jesteśmy pewni, że nasi następcy nie zmarnują owoców naszego trudu i pozostaną wierni słowom Jana Pawła II, że „to praca jest dla człowieka, a nie człowiek dla pracy”. Zawsze mogą na nas liczyć, nawet, a może szczególnie, gdy popełnią błędy. Najważniejsze, że wszyscy u nas, i ci starsi, i ci młodsi, są w pełni świadomi faktu, że walka o odpowiednie warunki dla polskich przedsiębiorców musi trwać każdego dnia.
KONIECZNIE SPRAWDŹ:
Ile kosztują święta na wyjeździe?
