Czytaj też: Przekręt w Olkuszu - samochód "palił" 76 l na 100 km
Gdy wieźli ją na zabieg, była szczęśliwa. Bo wreszcie pojawiła się szansa, że zacznie chodzić. Z nowoczesną, "inteligentną" protezą zamiast wiecznie chorej, gnijącej nogi. Z taką protezą można by nawet chodzić na obcasach i w sukienkach. Kosztuje jednak 160 tys. zł, a Anita nie ma tych pieniędzy. Razem z dziadkami, którzy ją wychowują, prosi o pomoc.
- Dostaliśmy 50 tys. zł z fundacji TVN, sporo ludzi, znajomych i krewnych przekaże nam 1 proc. podatku. To jednak wciąż za mało, by opłacić protezę - mówi Barbara Mstowska, babcia Anity. - Wnuczka marzy, by mieć protezę już na wakacje. Po raz pierwszy od wielu lat spędziłaby lato nie tylko z kulami w domu - dodaje babcia.
- Babciu, ja chciałabym wreszcie pójść normalnie do sklepu po ubrania, normalnie je przymierzyć - zaznacza Anita.
Na początku wszystko wyglądało niegroźnie. Anitę bolała noga. Babcia myślała, że nadwerężyła ją na wf., a może gdzieś skręciła i nie zauważyła. - A jeszcze kolega z klasy mocno mnie kopnął w kolano. Niespecjalnie, taka głupia zabawa. Myślałyśmy z babcią, że to kopnięcie ciągle daje o sobie znać - wspomina Anita.
Aż noga zaczęła boleć ciągle. Najgorsze były noce. Anita poszła na prześwietlenie. - Lekarka popatrzyła na zdjęcie i zleciła prześwietlić drugą nogę. Już wiedziałam, że coś nie gra. Potem wykonałam dziesiątki telefonów, by znaleźć rezonans w ramach Narodowego Funduszu Zdrowia. Wszędzie trzeba było czekać, a lekarka poradziła, żeby nie przeciągać. W końcu zapłaciliśmy 650 zł za badanie. Poszliśmy z wynikiem do lekarza w Prokocimiu. I straciłam grunt pod nogami - opowiada pani Barbara.
Rak kości. Kość piszczelowa do usunięcia. Kilka cyklów chemioterapii, radioterapia. Endoproteza zamiast piszczeli. - To był koszmar - przyznaje się Anita. - Spędziłam w szpitalu prawie 2,5 roku z niewielkimi przerwami. Po każdym cyklu chemii trzy dni "umierałam" na łóżku.
Noga z endoprotezą nie mogła się zaprzyjaźnić. Ciągle były jakieś zapalenia, bakterie, ropiejące rany. - Miałam nogę,którą nie mogłam poruszać, chodzić. Nic. Wszyscy mówili, że najgorsze mam za sobą. A ja wcale tak nie czułam.
Anita była już po siódmym zabiegu, a noga dalej "protestowała". Amputacja stała się jedyną szansą na wyjście z choroby. W listopadzie dziewczyna straciła prawą nogę.
Proteza, którą zrobią jej krakowscy protetycy, pozwoli Anicie na zupełnie normalne życie. - Będę mogła jeździć na rowerze, rolkach - rozmarza się.
Proteza, na którą pieniądze zbiera Anita, to tzw. elektroniczne kolano, które jest maksymalnie elastyczne i ma obudowę "prawdziwej" nogi. Ma ją w sumie sześć osób w całej Polsce, w tym Jaś Mela - 24-latek, który w wieku 14 lat stracił nogę i przedramię. Nie poddał się jednak i, mimo niepełno-sprawności, już dwa lata później wspólnie z polarnikiem Markiem Kamińskim zdobył oba bieguny, a potem m.in. Elbrus i Kilimandżaro.
Jasiek założył też fundację "Poza Horyzonty", która wspiera niepełnosprawnych w realizacji ich marzeń. "Gazeta Krakowska" uzyskała obietnicę, że fundacja weźmie Anetę pod swoje skrzydła.
- Na pewno obejmiemy ją pomocą konsultacyjną i psychologiczną, jeśli jest taka potrzeba, sprawdzimy też dostępność i ceny protezy, której potrzebuje - zapewnia Agnieszka Pleti, dyrektorka fundacji.
Anita wierzy, że uda się jej zebrać brakującą kwotę. - Lekarze mówią, że bez problemów założę buty na obcasach. Ba, ubiorę sukienkę, bo proteza jest bardzo podobna do prawdziwej nogi! To będzie moje nowe życie, z nową nogą. Mam nadzieję, że kupimy tę protezę...
współpr. Katarzyna Kachel
Trwa plebiscyt "Superpies, Superkot!". Zgłoś swojego zwierzaka i zgarnij dla niego nagrody!
Euro 2012 coraz bliżej! Zobacz, co będzie się działo w Krakowie
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!