Odpowiedź na to prowokujące pytanie zależy od kryteriów, jakie przyjmiemy, porównując i oceniając naszą obecną sytuację, z naszym osobistym doświadczeniem przeszłości, czasem także z odległymi wydarzeniami, znanymi nam tylko z przekazów, nie zawsze autentycznych i obiektywnych. Ocena wydarzeń z przeszłości, w tym także i naszego stanu posiadania, pozycji społecznej jaką niegdyś posiadaliśmy, a dziś jej już nie mamy, winna być dokonywana według kryteriów społecznych, politycznych, moralnych i wielu innych, przyjmowanych w tych czasach, kiedy te wydarzenia miały miejsce. One często, w wielu dość istotnych szczegółach różną się od tych kryteriów, jakimi się dziś posługujemy.
Ocena wydarzeń z przeszłości, oparta na kryteriach przyjmowanych współcześnie, może wykazać zbieżności czy różnice w stosunku do tego, co było, ale nie może pretendować do wystawiania laurek czy potępiania ludzi i wydarzeń. Szczególnej wrażliwości wymaga ocena moralna. Zasady moralne, przynajmniej w pojęciu normatywnej etyki chrześcijańskiej, są zawsze takie same, a więc nie ulegają co do swej istoty zmianom, to przecież w ludzkiej świadomości były one często interpretowane, także w dobrej woli, inaczej, niż je rozumiemy i interpretujemy dzisiaj.
Historia dostarcza mnóstwo przykładów wielkich pomyłek, których źródłem był brak właściwego odczytania tak podstawowych pojęć, jak godność, wolność i prawa człowieka. Skutkowało to i niestety skutkuje również i dziś, straszliwymi wojnami, pogardą dla człowieka, łamaniem ludzkich sumień, narzucaniem siłą przekonań religijnych, politycznych, dominacją jednych nad drugimi, dzieleniem ludzi na lepszych i gorszych, niewolnictwem, wyzyskiem, podziałami na bogatych i biednych całym szeregiem krzywd i niesprawiedliwości, w jakie człowiek jest uwikłany, przez siebie samego, swoją rodzinę, sąsiadów, współobywateli, państwa, przez rządy, a nawet Kościoły i wspólnoty religijne. Czy nie musimy się dzisiaj wstydzić takich zjawisk jak handel ludźmi, handel organami do przeszczepów, czerpaniem zysków z zatruwania ludzi narkotykami, ale zwłaszcza z pozbawiania człowieka nadziei, jaką daje wiara i życie zgodne z jej wymaganiami? Odrzucanie perspektywy eschatologicznej skazuje człowieka na wpatrywanie się w materię, która, owszem, jest pociągająca, atrakcyjna, ale przemijająca i pusta.
Przyzywając przeszłość i przyglądając się jej z bliska, w naszym osobistym życiu i w różnych układach społecznych, możemy dojść do wniosku, że każde pokolenie miało problemy ze sobą i narzekało, że kiedyś było lepiej. To ułuda. Generalnie rzecz biorąc, zawsze było źle, bo ten, kto nie miał, chciał też coś mieć, ten, który miał dużo, zawsze chciał mieć jeszcze więcej i dążył do tego, nie mając świadomości, że człowiek ma większą radość z dawania aniżeli z brania. Nawet ci, którzy postawili w życiu na to, by więcej „być”, aniżeli „mieć”, też byli niezadowoleni z tego, że nie osiągnęli więcej i nie sięgnęli głębiej.
A więc, tak zawsze było i tak zawsze będzie. Jednak w tym galimatiasie świata człowiek ma zawsze wielkie szanse. Szkoda, że tak narzeka, a tak mało czyni, by swoją i innych przyszłość budować wspólnie z radością i nadzieją.