– Już w szatni mówiliśmy, że to był taki „szczur”. Piłka poszła po ziemi, przy słupku, w boczną siatce. Zrobiłem, co mogłem. Chciałem bardzo obronić, poszedłem na maksa, ale zabrakło trochę – powiedział o puszczonej bramce Lis.
– Chciałem bardzo zagrać na zero z tyłu, bo to jest bardzo budujące. Chciałem spokojnie zakończyć rok i wrócić do domu na święta z czystym kontem – dodał.
O samym meczu powiedział natomiast: – Wydawało mi się, że to my prowadziliśmy grę. Czasami Lech przejmował inicjatywę, ale to my kontrolowaliśmy sytuację na boisku. Może tylko brakowało ostatniego podania w „szesnastce”. My mieliśmy kilka sytuacji, Lech miał sytuacji, ale myślę, że mogliśmy ten mecz wygrać.
Po ocenie meczu, dziennikarze zapytali Lisa o pierwsze wrażenia po spotkaniu z nowymi właścicielami Wisły. Ten odparł: – Pierwsze wrażenie jest takie, że przyszła grupka ludzi i coś tam nam przekazała. My to wysłuchaliśmy, ale dzisiaj nie było za dużo czasu, żeby myśleć o tym, bo mieliśmy mecz. Oni też to wiedzieli, więc było krótkie spotkanie i nie mnie nawet to komentować. Nie chcę nawet o tym mówić, bo nie jestem do tego uprawnioną osobą, żeby przekazywać takie informacje.
Bramkarz Wisły powiedział natomiast, że nie dopuszcza do siebie myśli, że zespół, który jesienią pokazał tyle charakteru, rozpadnie się. Lis wierzy, że wszyscy w komplecie spotkają się w styczniu: – Ja nie widzę innej opcji. Jesteśmy fajną, zgraną ekipą i chcielibyśmy to kontynuować.
Autor Bartosz Karcz
Oglądaj mecze Ekstraklasy na żywo online w Player.pl >>>
Follow https://twitter.com/sportmalopolskaDZIEJE SIĘ W SPORCIE - KONIECZNIE SPRAWDŹ: