- Gdy przychodzi do meczów Pańskich byłych zespołów, to dla kogo serce bije bardziej?
- Szczerze mówiąc po równo. Dopinguję moich najlepszych kolegów, którzy grają w obu drużynach. Dokładnie o tym samym myślałem kilka dni temu, gdy Cracovia grała z Wisłą Płock. Nie życzyłem żadnej drużynie zwycięstwa, trzymałem kciuki za najlepszych kolegów - Marcina Budzińskiego z „Pasów” i Maksymiliana Rogalskiego z płockiej drużyny.
- Teraz będzie Pan trzymał kciuki za „Budzika”, a za kogo w Śląsku?
- W dzisiejszej drużynie z Wrocławia nie mam już kolegów, więcej przemawia więc za Cracovią, bym to ją wspierał w myślach. Bo tu jest oprócz Marcina jeszcze kilku znajomych.
- Ostatnia wygrana Cracovii we Wrocławiu (3:0 w 2013 r.) była jeszcze z Pana udziałem.
- Pamiętam ten mecz dosyć dobrze. Na początku spotkania czerwoną kartkę otrzymał bramkarz Śląska Rafał Gikiewicz, mieliśmy więc ułatwione zadanie. Dobraliśmy się do rywali na początku drugiej połowy i kontrowaliśmy ten mecz, gospodarze nie mieli nic do powiedzenia.
- Ogląda Pan na ekstraklasę raczej w telewizji, bo gra Pan w I-ligowej Pogoni Siedlce. Komu Pan da więcej szans przed sobotnim starciem?
- Nie ma co się oszukiwać, Cracovia jest w wysokiej formie, gra efektowną, przyjemną dla oka piłkę, a przy okazji efektywną. Wszystko przemawia za „Pasami”, ale piłka jest nieobliczalnym sportem. Kto wygra? Rozum mówi, że Cracovia, ale jednak postawiłbym znak zapytania.
- Oglądał Pan pewnie występy Cracovii w ubiegłym sezonie. Zakończyło się 4. miejscem i grą w pucharach. Cieszył się Pan, że klubowi, w którym Pan grał tak dobrze się wiedzie?
- Na pewno tak. Zawsze życzę dobrze byłym drużynom. Co prawda przygoda z pucharami nie trwała długo, ale była i za to należą im się gratulacje.
- Śląsk też sobie fajnie radził w minionych latach po pańskim odejściu z tej drużyny, był mistrzem, wicemistrzem. Został pewnie u Pana spory sentyment do tego klubu.
- Oczywiście, z dwóch względów - jestem wychowankiem tego klubu, poza tym debiutowałem w ekstraklasie w jego barwach. Po tłustych latach dla klubu przyszły gorsze. Nie wiem, czy wszystko jest pod względem organizacyjnym tak jak trzeba. Jest wielu obcokrajowców i to też ma wpływ na postawę zespołu, duch drużyny gdzieś uleciał. Jest 12 Polaków i 13 obcokrajowców, nie tędy droga… Nie mam nic przeciwko zagranicznym zawodnikom, jeśli są lepsi od naszych piłkarzy. Niech występują. Ale z tych spotkań, które oglądałem, to wydaje mi się, że nie są to piłkarze, którzy swoją grą powalają na kolana.
- Tęskni Pan za ekstraklasą? Zagrał Pan w niej 159 spotkań.
- Każdy ambitny zawodnik marzy o najwyższym poziomie. Póki gram w piłkę, to nikt mi nie zabroni marzyć. A czy to się spełni? To już inna sprawa.
- Z Pogonią będzie to chyba trudne, bo jesteście ligowym średniakiem…
- Pozostawię to bez odpowiedzi, ale jak mówię, marzyć mogę.
- Jak Pan patrzy na poziom ekstraklasy, to zmienił się on od czasu, gdy Pan w niej nie gra, czyli od dwóch sezonów?
- Wydaje mi się, że pada teraz więcej bramek. Nie wiem, czym to jest spowodowane, czy drużyny grają bardziej ofensywnie? To się fajnie ogląda. Niektóre drużyny zawodzą, jak Legia, a inne zaskakują jak Lechia, czy Bruk-Bet. Liga jest ciekawa.
- To może szansa dla Cracovii, że w tym roku włączy się do walki o mistrzostwo?
- Jak utrzyma formę i będzie miała zwycięską serię, to jest szansa na doskoczenie do czołówki.
- Wiedzie Pan spokojny żywot w Siedlcach?
- Tak. Jestem na ukończeniu trenerskiego kursu UEFA A, w grudniu będę miał egzamin. Pracuję z grupą dzieci, trenuję rocznik 2009, przymiarki do bycia trenerem już zrobiłem.