– Wicelider 4. grupy pewnie pokonał przedostatni zespół w tabeli, rehabilitując się za porażkę tydzień wcześniej z Motorem 0:2.
– W Lublinie zabrakło nam skuteczności. W meczu ze Spartakusem kontrolowaliśmy przebieg gry. Najważniejsze w takim spotkaniu było szybko strzelić bramkę, żeby uniknąć później nerwowej gry. Mieliśmy wcześniej podobny mecz z Cosmosem Nowotaniec, który zdobył gola na 1:1. Teraz tego uniknęliśmy, graliśmy mądrze, przede wszystkim z tyłu. Potem była jeszcze czerwona kartka dla Spartakusa i spokojnie dowieźliśmy wygraną, dokładając trzeciego gola.
– Goście od 57 minuty grali w osłabieniu, ale nie poddali się, sprawiali wam sporo kłopotów.
– Zawsze może się wkraść niepotrzebny luz w grze drużyny. Często mamy problem z tym, że wychodzimy wysoko, atakujemy i rywal jednym, długim podaniem przeprowadza groźną kontrę, powodując zamieszanie w naszych tyłach. W tym meczu przy stanie 2:0 goście oddali niebezpieczny strzał z dystansu.
– Garbarnia woli jednak mecze z drużynami – takimi właśnie jak Spartakus – preferującymi grę w piłkę niż z „walczakami”, stawiającymi na siłę fizyczną.
– Zdecydowanie łatwiej jest nam konstruować akcje, gdy przeciwnik chce grać w piłkę. Dzięki temu wychodzi wyżej i jest więcej miejsca z przodu. A gdy rywal zamuruje bramkę, to trudno się przedrzeć przez jego zasieki. Dlatego tak bardzo potrzebna jest szybko strzelona bramka.
– Takie zwycięstwo daje zapewne drużynie pozytywnego kopa.
– Jasne, że tak. Dużo łatwiej jest trenować w tygodniu, fajnie się pracuje, czujemy się mocni przede wszystkim mentalnie przed kolejnym meczem. A czeka nas trudne spotkanie w Jarosławiu.
– Cel w tym sezonie jest tylko jeden – awans do drugiej ligi?
– Nie ma co udawać, że jest inaczej. Jesteśmy w czołówce tabeli. Skupiamy się jednak na najbliższym meczu, aby go wygrać.
– W rundzie jesiennej nie zdobył Pan ani jednego gola, a tymczasem w wiosennej już trzy. Skąd się wzięła taka metamorfoza?
– Podczas zimowej przerwy powiedziałem, że wiosną będę strzelał bramki. I dotrzymuję słowa. W sparingach zdobyłem kilka goli. Przełożyłem formę z zimy na wiosnę. To bardzo cieszy.
– Proszę opowiedzieć, jak Pan trafił do bramki Spartakusa.
– Przeprowadziliśmy ładną akcję. Petar Borovicanin przedarł się lewą stroną, zagrał do Damiana Nieśmiałowskiego, ten wykonał kapitalną wrzutkę na pole karne, piłka spadła mi idealnie na nogę i strzeliłem z woleja.
– Miał Pan jeszcze dwie okazje do zdobycia gola. Której bardziej żałuje, że jej nie wykorzystał?
– Zdecydowanie tej pierwszej. Zachowałem się zbyt nerwowo, choć miałem dużo czasu. Źle przyjąłem piłkę, a ona mi skoczyła. Pospieszyłem się i bardzo nieskładnie uderzyłem. W drugiej sytuacji w pole karne wszedł Norbert Piszczek, zagrał dobrze, ale bardzo mocno. Wsadziłem nogę, jednak nie udało się trafić.
– Wiosną otrzymuje Pan więcej szans gry niż jesienią. Czuje się Pan już pewniakiem w zespole?
– Wiadomo, że w III lidze trzeba też operować młodzieżowcami i nie zawsze jest miejsce na placu, ale myślę, że w ostatnich meczach wywiązuję się ze swoich obowiązków na tyle, że mogę to miejsce utrzymać. Uważam, że jestem w dobrej formie i pewnie się czuję na boisku. W każdym z meczów grałem całkiem nieźle. Ze zdrowiem jest już w porządku, choć w ubiegłym tygodniu byłem przeziębiony i trenowałem tylko raz – w piątek.
Follow https://twitter.com/sportmalopolska