Czytaj także: Katastrofalna gra Wisły Kraków i porażka z Podbeskidziem [ZDJĘCIA]
Szczęście chyba mnie opuściło w ostatnich meczach - mówi Michał Miśkiewicz. - Jak nie sam coś zepsuję, tak jak w Lubinie, to teraz wyszedł taki niefart, że sam sobie strzeliłem gola.
Cały czas było nerwowo na boisku. Dostałem m.in. głupią żółtą kartkę. Nie powinienem się tak zachować, bo to nie pomaga drużynie. Byłem jednak już tak “zagotowany” w związku z tym, co się ostatnio dzieje, że nie wytrzymałem. Bardzo chcemy wyjść z tego dołka, a gdy dostaje się bramkę w pierwszej minucie, to nie jest łatwo. Mogę się cieszyć tylko z tego, że później nie przytrafił mi się już żaden klops i rywale nie podwyższyli wyniku. Dzięki temu była cały czas szansa, żeby nawiązać walkę z Podbeskidziem, ale niestety, nie udało się nawet wyrównać.
Zdajemy sobie sprawę z tego, że spadliśmy na piąte miejsce w tabeli, co oznacza, że zagramy cztery razy na wyjeździe. Dawno nie byłem tak zdenerwowany i dobity, jak po tym meczu. Myślę, że podobnie czuje się reszta chłopaków. Fakt, że zagramy o jeden mecz mniej u siebie, to jest strata finansowa dla klubu, a my w jednym spotkaniu więcej stracimy atut swojego boiska. Co prawda przytrafiła nam się już trzecia porażka z rzędu u siebie 0:1, ale i tak gra nam się tutaj lepiej niż na wyjazdach.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+