- Pierwszy raz widzę dziecko, które cierpi, roni łzy, a przy tym nie krzyczy - mówi jeden z lekarzy monachijskiej kliniki, gdzie przebywa chłopczyk. - Zrobimy wszystko, by wyzdrowiał.
Od czasu gdy Michałek zaczął oddychać samodzielnie, robił ogromne postępy. Z dnia na dzień jego stan się poprawiał. Maluch jadł, a respirator i zewnętrzny rozrusznik, choć ciągle w pogotowiu, nie były potrzebne.
Zobacz także: Chory Michałek z Babic został już ochrzczony
Ola i Paweł Grzesikowie, rodzice Michałka, liczyli dni do przejścia na zwykły oddział, a stamtąd na powrót do domu w Babicach. - Było tak dobrze, że wydawało nam się, że za dwa, góra trzy tygodnie opuścimy szpital. Dlatego nie zdecydowaliśmy się ściągnąć do nas córeczki, która została w Polsce pod opieką przyjaciółki - mówi pan Paweł. - Ale serduszko znów zaczęło źle pracować.
Lekarze zdecydowali o podłączeniu serca Michałka do zewnętrznego rozrusznika. Okazało się, że to nie wystarczy. Podjęli więc decyzję o wszczepieniu rozrusznika. - Michałek znowu miał rozcinaną klatkę piersiową oraz mostek. Przedsionek jego serduszka jest tak mały, że rozrusznik trzeba było umieścić pod żebrami.
Lekarze nie potrafią, ile czasu chłopczyk będzie musiał żyć z tym urządzeniem. - Nikt nie podejmie decyzji o usunięciu rozrusznika nawet wówczas, gdyby miał on pracować tylko minutę na pół roku - mówi Paweł Grzesik. - Takie zaburzenia mogą być śmiertelne dla Michałka.
Michałek mimo ogromnego bólu i cierpienia jest spokojny i cierpliwy. Rodzice z niepokojem obserwują monitory i wierzą, że ich upragniony i ukochany syn będzie zdrowy. Pomagają w tym Czytelnicy "Gazety Krakowskiej", którzy włączyli się w licytacje, koncerty charytatywne i przekazują 1 proc. podatku na rzecz ratowania maluszka z Babic.
Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: 11 lat za próbę zabójstwa córki
Sportowetempo.pl. Najlepszy serwis sportowy
Skok do celu Adama Małysza: czytaj wszystko o ostatnim występie najlepszego polskiego skoczka