To honorowy prezes Wisły Ludwik Miętta-Mikołajewicz namawiał Tadeusza Czerwińskiego, by podjął się roli ratownika tonącej spółki. I faktem jest, że były członek Rady Nadzorczej spółki z Reymonta początkowo zgodził się na wykonanie zadania, lecz po dłuższym zastanowieniu zadzwonił, że jednak w tej chwili nie jest w stanie przejąć obowiązków. Wcześniej nie podpisał żadnego dokumentu. Zanim do tego doszło, zarząd TS Wisła pospieszył się z podaniem oficjalnej informacji. Do chwili obecnej nie została przekazana żadna inna. Nie wiadomo więc, kto pokieruje spółką.
- Sytuacja klubu jest bardzo zła, ale to mnie aż tak bardzo nie przerażało. Tym bardziej, że Wisłę zawsze będę miał w swoim sercu i zrobiłbym dla niej wiele. Moje wahania wynikały z tego, że po ostatnio przebytej chorobie nie jestem w pełni zdrowia, muszę poddawać się regularnie badaniom w klinice. Taka praca byłaby w tej chwili ponad moje siły – dodaje 78-letni Czerwiński.
Zapytaliśmy, czy zgodziłby się, gdyby zarząd stowarzyszenia zaproponował mu w zamian miejsce w Radzie Nadzorczej spółki.
– Na razie też nie – odpowiada z wahaniem, ale po chwili dodaje: - Gdyby mi zaproponowano tylko miejsce w Radzie Nadzorczej i skonkretyzowano, czego się ode mnie oczekuje, za co mam brać odpowiedzialność, to wtedy taką propozycję bym rozważył. W poprzedniej Radzie (przed sprzedażą klubu funduszom Alelega i Noble Capital Partners – przyp.) pełniłem funkcję reprezentacyjną, przyciągałem do Wisły szanowane osoby z różnych środowisk i wykonywałem swoją pracę ściśle z wymogami statutu. Do bieżących spraw prowadzonych przez zarząd spółki nie byłem angażowany.
Follow https://twitter.com/sportmalopolskaDZIEJE SIĘ W SPORCIE - KONIECZNIE SPRAWDŹ: