FLESZ - Trzecia fala - ważne zmiany
Do tragicznego w skutkach zdarzenia doszło 20 grudnia 2018 r. na os. Niepodległości w mieszkaniu Marka T. Do gospodarza co pewien czas zaglądał znajomy Andrzej W. Tak też było i tamtego dnia, pojawili się również Jarosław J. i Krzysztof K. Wszyscy grali w karty, potem w szachy, popijali alkohol.
Andrzej W. wypowiedział się w pewnej chwili niepochlebnie o partnerce Krzysztofa K. i miał też uwagi do gospodarza mieszkania Marka T. Ten w odpowiedzi poprosił gościa o opuszczenie jego lokum. Gdy nie reagował gospodarz wyraził życzenie, by Jarosław J. i Krzysztof K. siłą pozbyli się mężczyzny i to mimo zimowej i nocnej pory.
Andrzej W. położył się na podłodze i nie zamierzał wychodzić za zewnątrz. Wówczas mężczyźni zaczęli go okładać pięściami i kopać. Później jeden z nich poszedł spać do drugiego pokoju, a Krzysztof K. wyskoczył do sklepu. Gdy wrócił zorientował się, że leżący na podłodze Andrzej W. nie znaków życia. Na miejsce wezwano karetkę i policję, ale sprawcy pobicia zniknęli przed przyjazdem służb. Wpadli, gdy po kilku godzinach wrócili na miejsce zbrodni. Andrzej W. zmarł już następnego dnia w szpitalu z powodu krwiaka mózgu.
Oskarżonych obciążały ślady krwi pokrzywdzonego odkryte na ich ubraniach i butach. Jarosław J. nie przyznał się do winy i twierdził, że poszedł spać pijany, a gdy się obudził to Andrzej W już nie żył. Pamiętał, że była kłótnia o kobietę i że gospodarz poprosił go i kolegę o pozbycie Andrzeja W. z mieszkania, który wtedy bronił się przed wyrzuceniem wierzgał nogami i kopał.
- Ja szarpałem go za włosy, a Krzysiek uderzył go otwartą ręką - nie krył ten oskarżony. Z kolei Krzysztof K. wyjaśniał, że może ze dwa razy kopnął pokrzywdzonego, ale to kolega Jarek zadawał więcej ciosów. Oblał go tez zimną wodą z miednicy.
W trakcie procesu okazało się, że zmarli też śmiercią naturalną dwaj świadkowie w sprawie, uczestnicy imprezy na os. Niepodległości, w tym gospodarz mieszkania Marek T. Ich ze znania ze śledztwa odczytano na rozprawie. Mówili wtedy, że widzieli, że to Jarosław J. kopał w głowę pokrzywdzonego.
Sąd Okręgowy w Krakowie skazał Jarosława J. na 4 lata więzienia i wymierzył mu o rok wyższą karę od Krzysztofa K., bo był już wcześniej karany. Zdaniem sądu sprawcy byli brutalni i bezwzględnie pastwili się nad ofiarą przez cztery minuty. Wykorzystali przy tym swoją przewagę liczebną i nietrzeźwość pokrzywdzonego.
