Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mieszkańcy Łęk boją się chodzić po ulicy Akacjowej, gdzie odbywają się nielegalne rajdy

Bogusław Kwiecień
Bogusław Kwiecień
Na głównej ulicy Łęk co jakiś czas młodzi ludzie organizują sobie nielegalne rajdy samochodowe. Policja wie o sprawie, ale jak dotąd nikogo nie zatrzymano. Mieszkańcy domagają się działań

Na ul. Akacjowej w Łękach (gm. Kęty) młodzi ludzie od kilku miesięcy urządzają sobie nielegalne rajdy samochodowe.
Mieszkańcy boją się chodzić po ulicy. Policja wie o sprawie, ale na razie nikogo nie zatrzymała.
Ul. Akacjowa to główny trakt przebiegający przez wieś. Przy drodze znajduje się kilkadziesiąt domów mieszkalnych, szkoła, przedszkole, kompleks sportowy orlik i plac zabaw. Co kilkanaście dni jest to miejsce nielegalnych rajdów.
– Mieszkańcy ul. Akacjowej przychodzą do mnie na skargę. Podkreślają, że strach chodzić tą ulicą, bo nie wiadomo kiedy wyjedzie jakieś kolejne rozpędzone auto – mówi Andrzej Drabek, sołtys Łęk.
Ludzie na Akacjowej mówią, że uczestnicy nielegalnych rajdów zbierają się z reguły po zmroku, zwykle na parkingu przed orlikiem, ale zdarza się, że i w biały dzień robią sobie te szaleńcze wyścigi. Przyjeżdżają trzema lub czterema samochodami, m.in. bmw, oplem i skodą.
Rajdy odbywają się między skrzyżowaniami Akacjowej z ulicami Modrzewiową i Parkową, tj. na odcinku ok. 400 metrów. Szaleją tak przez godzinę i dłużej.
– Mają ponad setkę na liczniku, gdy się rozpędzą – ocenia Ryszard Płonka, jeden z mieszkańców.
W zimie, gdy droga jest zaśnieżona, robią sobie tzw. drifty, czyli ślizgają się bokiem samochodu całą szerokością drogi, od jednego do drugiego skraju jezdni. Jakby tego było mało, zrobili sobie „skocznie” na dwóch przejściach dla pieszych, które pełnią jednocześnie rolę progów zwalniających.
– Gdy lądują na jezdni po drugiej stronie przejścia, aż iskry lecą, a gdy dojadą do jednego bądź drugiego skrzyżowania nawracają, „paląc gumę” – opowiadają ludzie ulicy Akacjowej.
Zdarzało się już, że auta wylatywały z drogi. W dwóch przypadkach wylądowały na ogrodzeniach posesji.
– Naprawdę może dojść do tragedii. Wzdłuż tej drogi chodzi wiele osób, w tym dzieci i młodzież – podkreśla sołtys Łęk.
Miejscowi wiedzą, kim są ci rajdowcy. Próbowali ich sami upominać, ale bez skutku. Na niewiele zdały się także interwencje u ich rodziców. Usłyszeli, że ich synowie są pełnoletni i nie mogą im zakazać tych rajdów.
Sprawą zainteresowała się radna Aneta Tlałka, która złożyła interpelację do burmistrza Kęt.
– Było trochę spokoju, ale ostatnio problem znów się nasilił – mówi radna. Wiceburmistrz Marcin Śliwa zapowiedział zawiadomienie policji.
W kęckim komisariacie o problemie mieszkańców wiedzą jednak od dawna. Komendant Maciej Molenda przekonuje, że teren jest monitoro- wany regularnie przez policjantów.
– Niezależnie od tego liczymy na zgłoszenia mieszkańców. Wtedy na miejsce zaraz będzie wysłany radiowóz. Można to zrobić także anonimowo – zaznacza szef kęckich policjantów. Jak dotąd policji nie udało się nikogo zatrzymać, nikt nie był też przesłuchiwany, czego miejscowi nie mogą zrozumieć. Mają wrażenie, że nikt im nie chce pomóc.
– Ciekawe, że tuż przed pojawieniem się radiowozu ci rajdowcy znikają bez śladu – dodają rozgoryczeni ludzie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska